O postępach w poszukiwaniach szczątków rotmistrza, nowym i bardzo intrygującym tropie w tej sprawie oraz perspektywie dalszych prac nad odzyskiwaniem bohaterów niezłomnych.
Rozpoczęły się III Wrocławskie Dni z rotmistrzem Pileckim. Pierwszym wydarzeniem było spotkanie z prof. Krzysztofem Szwagrzykiem pod hasłem: "Poszukiwania Rotmistrza Pileckiego, aktualne działania zespołu profesora i plany na najbliższą przyszłość".
- Dziennikarze, którzy kontaktują się ze mną w sprawach poszukiwań miejsc pochówku żołnierzy niezłomnych, zawsze pytają o rotmistrza Pileckiego - rozpoczął temat prelegent.
Stwierdził przy tym, że ze wszystkich ofiar komunizmu na świecie, największym zainteresowaniem cieszy się właśnie Witold Pilecki, który szybko stał się bardzo rozpoznawalną postacią nie tylko w Polsce, ale i na świecie.
Pracownik Instytut Pamięci Narodowej analizował przed zgromadzoną publicznością akta więzienne "ochotnika do Auschwitz".
- Napisano tam: "zmarł 25 maja 1948 roku". Dla nas ta teczka jest bardzo ważna, na drugiej stronie znajduje się bowiem opis więźnia czyli niezwykle istotne dane antropologiczne - stwierdził prof. Szwagrzyk.
Grupa naukowców i badaczy musi wiedzieć jak najwięcej o postaci przed poszukiwaniami w ziemi.
- W tym przypadku mówimy o mężczyźnie, lat 47/48, wzrost 170 cm. Stan uzębienia: brak 25 zębów i to bardzo ważne. Przed aresztowaniem brakowało mu zaledwie kilku, a przez okres śledztwa stracił resztę - tłumaczył historyk.
Co się stało po śmierci? Do końca nie wiemy, ale zespół z IPN-u próbuje te ciąg postępowania odtworzyć. Prokurator więzienny Cypryszewski, który był przy egzekucji rotmistrza, napisał: "Ciało należy pochować".
- Nie użyto sformułowań "skremować" lub "przekazać do zakładu medycyny", bo takie informacje w aktach niektórych więźniów się pojawiały - mówił Krzysztof Szwagrzyk.
Przedstawił on zebranym dokumenty, które pokazują, iż ma podstawy sądzić, że żołnierza wyklętego pogrzebano na "Łączce". Choć ostatnio wpadł na intrygujący trop Wskazuje on, że być może polskiego bohatera pochowano na terenie więzienia przy ul. Rakowieckiej.
- Kilka miesięcy temu zgłosił się do nas człowiek, który otrzymał informację od byłego funkcjonariusza więziennego na Rakowieckiej. W wielkiej tajemnicy przekazał nam takie wieści: informator twierdzi, że rotmistrz nie leży na "Łączce" czy na Służewiu, ale jest dalej na terenie więzienia przy Rakowieckiej. Podobno po egzekucji został pogrzebany zaraz za szpitalem więziennym. Funkcjonariusz zrobił odręczny plan i zaznaczył to miejsce - oświadczył pełnomocnik Prezesa Instytutu Pamięci Narodowej ds. poszukiwań miejsc pochówku ofiar terroru komunistycznego.
- Jesteśmy już daleko zaawansowani w przygotowaniach do działań poszukiwawczych na terenie więzienia. Nie wykluczam tego miejsca, jak i cmentarza na Służewie przy ul. Wałbrzyskiej. Sądzę jednak, że największe szanse na odnalezienie mamy na „Łączce” - stwierdził historyk.
Założenie dotyczące „Łączki” jest takie, że rotmistrz może być pogrzebany pod więźniem z 1951 roku, a nad nimi znajdują się jeszcze szczątki człowieka zmarłego w latach 80., bo przecież dzisiaj na miejscu poszukiwań stoją współczesne pomniki.
Już w czerwcu rozpoczną się przenosimy współczesnych pomników z lat 80. na inne miejsca i wówczas zespół prof. Szwagrzyka będzie mógł po wielu latach przystąpić do zakończenia działań na "Łączce". Chodzi o odnalezienie ok. 100 bohaterów, a wśród nich, oprócz rotmistrza, m.in. pułkowników Cieplińskiego i Lazarowicza.
- Mam nadzieję, że już tym razem naprawdę nic się nie zdarzy i będziemy mogli powiedzieć, że udało się odnaleźć szczątki wszystkich. Działania będą prowadzone do skutku. Jeżeli chodzi o cały kraj, to w tym roku podjęliśmy bardzo ambitne plany - mówił prof. Szwagrzyk.
Dodał, że cały zespół pracuje przy szeregu trudności, które zawsze były, są i będą. Ale właśnie na lepsze zmieniło się prawo. Kilka godzin temu Senat poparł nowelizację ustawy o IPN, który przejmie pewne kompetencje Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa.
- Otrzymujemy większe możliwości. Nie będziemy marnowali czasu i energii na pokonywanie biurokratycznych procedur, tylko skoncentrujemy się na pracy - podsumował prof. Krzysztof Szwagrzyk.
Zadeklarował od razu, że on, jak i jego ekipa zrobi wszystko, żeby odnaleźć kolejne szczątki niezłomnych bohaterów, a potem pochować je w godny i uroczysty sposób.
- Mam na myśli taki pogrzeb, jaki przeżyliśmy kilka tygodni temu. Pana majora Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki”. Nie gdzieś skrycie, jakbyśmy się wstydzili, ale z honorami, na które nasi bohaterowie zasłużyli. Wierzę, że nadchodzą lepsze czasy, także dla poszukiwań żołnierzy niezłomnych - zakończył wystąpienie gość specjalny.