Z nieba do piekła

xrk

|

Gość Wrocławski 25/2012

publikacja 21.06.2012 00:00

Euro 2012. Już dawno w Polsce zwycięstwo tak niewielu mogło przynieść radość tak wielu. A wszystko na oczach mieszkańców stolicy Dolnego Śląska.

Wrocławianom trudno było pogodzić się z wyraźną przewagą reprezentacji Czech nad Biało-Czerwonymi  Wrocławianom trudno było pogodzić się z wyraźną przewagą reprezentacji Czech nad Biało-Czerwonymi
ks. Rafał Kowalski

Kilka tygodni przed rozpoczęciem Euro 2012 prezydent Wrocławia marzył, by nasze miasto było tym, z którego reprezentacja Polski po raz pierwszy w historii awansuje do ćwierćfinału Mistrzostw Europy w piłce nożnej. Chyba mocno wierzył w nasz awans, bo władze miasta zamówiły tony biało-czerwonego konfetti, które miało wystrzelić w strefie kibica po ostatnim gwizdku.

Oczywiście jeślibyśmy wygrali. Oczy całej Polski były skierowane na Dolny Śląsk. W mediach pojawiły się głosy, że ukradliśmy stolicy historyczne widowisko. Ręce zacierali hotelarze. Ceny za noclegi poszybowały o kilkaset procent w górę, a ze zdobyciem klientów nie było problemu. Jeśli ktoś marzył o tym, by bezpośrednio kibicować na stadionie, musiał liczyć się z wydatkiem ponad 2 tys. zł. Tyle bowiem żądano za bilety wstępu (rekordowa cena, którą usłyszeliśmy, to 6,3 tys. za miejscówkę w sektorze VIP). Nikt z 85 tys. osób zebranych w centrum miasta, jak i z prawie 30 tys. na stadionie nie dopuszczał myśli o porażce Biało-Czerwonych.

 

– Nikt nam nie powie, że nie zagramy w Kijowie – skandował tłum w strefie kibica, bawiąc się, tańcząc i żywiołowo reagując na pierwsze udane akcje naszej reprezentacji. Tak było do 72. minuty, kiedy Petr Jiráček po fatalnym błędzie naszych zawodników pokonał Przemysława Tytonia i jak się później okazało, strzelił jedyną w tym meczu bramkę, dającą awans Czechom. Dodajmy, że awans zasłużony. Zabrakło nam trochę szczęścia, doświadczenia, dokładności i sił. W oczach wielu kibiców można było zobaczyć łzy. Prowadzący galę w strefie kibica próbował intonować „Nic się nie stało”, jednak nikt śpiewu nie podjął.

Zaraz po meczu na skrzyżowaniu ul. Szewskiej z Wita Stwosza rozpętała się regularna walka między policją a kibicami. W stronę mundurowych poleciały kufle i butelki. Ci odpowiedzieli gazem i gumowymi kulami. Około północy udało się uspokoić sytuację. Szkoda, że dla polskiej reprezentacji Euro 2012 skończyło się właśnie w naszym mieście. Szkoda, że po ostatnim meczu dali znać o sobie „kibole”, niszcząc dobrą opinię, jaką w oczach obcokrajowców zdobył sobie Wrocław. I tylko można się cieszyć z faktu, że pozostaniemy nadal bazą dla Czechów. W ten sposób mistrzostwa w stolicy Dolnego Śląska nie zakończą się z datą 16 czerwca.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.