Sekty nie mają wakacji

Ks. Rafał Kowalski

|

Gość Wrocławski 33/2012

publikacja 16.08.2012 00:00

Grupy destrukcyjne. Najpierw zdobywają zaufanie. Pojawiają się, kiedy człowiek przeżywa trudności i problemy. Osaczają niczego nieświadomą ofiarę, a na opamiętanie się może być za późno.

Werbunek nowych członków często odbywa się w czasie festiwali, koncertów, a nawet pielgrzymek Werbunek nowych członków często odbywa się w czasie festiwali, koncertów, a nawet pielgrzymek
ks. Rafał Kowalski

Wchodzisz tam kierowany emocjami. Nie masz czasu ani nawet ochoty poszukiwać negatywnych cech danej grupy. Nie pytasz, co to za organizacja. Masz wrażenie, że zaangażowanie w jej działalność to jedyna możliwość spełnienia twoich naturalnych potrzeb. I nawet nie orientujesz się, kiedy członkowie sekty wiedzą o tobie wszystko, a ty skłócony ze swoimi najbliższymi, usprawiedliwiasz podjęte decyzje, choćby były najbardziej absurdalne – tak najprościej można opisać proces zachodzący w człowieku werbowanym do grupy o charakterze destrukcyjnym.

Spojrzeć w oczy najbliższym

– Sekta to nie tylko grupa religijna – tłumaczy dr Agnieszka Lisiecka-Bednarczyk, pedagog z Dominikańskiego Ośrodka Informacji o Nowych Ruchach Religijnych i Sektach. – Niektóre z tych organizacji z wiarą i religią nie mają nic wspólnego. Mogą przyjmować charakter: edukacyjny, handlowy, promować zdrowie, organizować kursy językowe, a nawet działać jako dobrze prosperująca firma – dodaje. Cechą wspólną jest przede wszystkim silnie rozwinięta struktura władzy. Lider, bądź grupa liderów, przypisuje sobie cechy nadludzkie oraz przyznaje sobie prawo do decydowania o życiu osób, które są od niego uzależnione i podporządkowane mu. By zdobyć nowych członków, sekty uciekają się do różnych metod. Najczęściej wykorzystują naturalne potrzeby, które są w każdym z nas.– Nie chodzi tu jedynie o potrzebę akceptacji czy miłości, ale także: wielkości, siły, sprawstwa, poczucia, że potrafię panować nad swoim życiem i zdrowiem. W wielu przypadkach bazuje się na potrzebie własnego rozwoju – tłumaczy pani doktor, zwracając uwagę, że pojawiające się w życiu problemy mogą być pierwszym procesem działań, mających na celu zwerbowanie nowej osoby. – Przykład? Puszcza się plotki o danym człowieku i kiedy wszyscy się od niego odwracają, nagle zjawia się ktoś, kto podaje mu rękę. Bardzo łatwo w takim momencie zdobyć zaufanie. Równocześnie zasiewa się w człowieku wiele fobii i lęków, które rodzą się na samą myśl utraty bliskości z grupą. Stwarza się poczucie, że jeśli od nas odejdziesz, wpadniesz w tarapaty i nie poradzisz sobie w życiu. Stąd już prosta droga, by doprowadzić ofiarę do ubezwłasnowolnienia i całkowitego podporządkowania. Żądania i oczekiwania wobec tych, których udało się zdobyć, są różne. Przede wszystkim: lojalność. – Wszystko, co jest poza grupą, przedstawia się jako złe. Dzięki temu można uczynić z członków bezwolnych żołnierzy i wykorzystywać ich do werbowania i „nawracania” innych lub do agresywnych akcji – opowiada A. Lisiecka-Bednarczyk. Dodaje, że takie osoby są wykorzystywane finansowo, seksualnie lub do tego, by np. swoim nazwiskiem albo zawodem uwiarygodniały sektę. Zdarzały się przypadki, w których żądano od osób chorych zaprzestania przyjmowania leków. – Charakterystyczne dla manipulacji jest to, że jeśli odczucia ofiary są sprzeczne z tym, co mówi guru, to znak, że to ona ma problem, bo np. jest za mało otwarta, wmawia się jej, że robi krzywdę grupie lub jakiemuś bogu – zauważa pani pedagog.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.