Daleko od Polski, w krainie, która kojarzy się z mrozami i wiecznymi śniegami, rozpala gorący ogień chrześcijańskiej miłości. Zostawiła Dolny Śląsk i Polskę, by swoją postawą głosić Ewangelię na Syberii.
Wizyta na Ostrowie Tumskim, który nazywany jest „wrocławskim Watykanem”, gdzie posługują i pracują siostry zakonne z wielu zgromadzeń, może zainspirować do życiowych wyborów
Karol Białkowski
Siostra Francesca w Krasnojarsku posługuje już 7 lat. Wyjechała na misje tylko na rok, ale po kilku miesiącach, na dalekiej Syberii, odkryła na nowo swoją wiarę i powołanie. W milionowym mieście do kościoła katolickiego uczęszcza nie więcej jak... 600 osób, jednak swoją opieką siostry boromeuszki otaczają również prawosławnych i niewierzących mieszkańców miasta.
Autobusem do klasztoru
Jak zaznacza s. Francesca, jej powołanie rodziło się przy parafii św. Antoniego na wrocławskich Karłowicach. – Jestem związana z posługującymi tu franciszkanami. Moje imię zakonne nie jest w związku z tym przypadkowe. Jako młoda dziewczyna pomagałam w tworzącej się wówczas w tym miejscu świetlicy środowiskowej. Dziś nazywa się ona „Tobiaszki” – opowiada zakonnica. To właśnie podczas jednej z wycieczek z podopiecznymi weszła po raz pierwszy do trzebnickiego klasztoru Sióstr Miłosierdzia św. Karola Boromeusza. – Poczułam wtedy pewną prawdziwość tego miejsca. Zaiskrzyło we mnie jeszcze bardziej, gdy słuchałam opowiadanej przez jedną z boromeuszek historii – dodaje. Powołanie zaczęło dojrzewać jednak zdecydowanie wcześniej. – Rozglądałam się za odpowiednią wspólnotą już od jakiegoś czasu. Pewnego razu nie mogłam wytrzymać i poszłam... na wagary – mówi z uśmiechem.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.