Dzieło (dla) życia

Karol Białkowski

|

Gość Wrocławski 38/2013

publikacja 19.09.2013 00:00

Siostry Boromeuszki. Fundacja Evangelium Vitae rozwija skrzydła. Dzięki zaangażowaniu w jej działalność coraz większej liczby osób jest możliwa realizacja wielu pomysłów wspierających mentalnie, materialnie i medycznie rodzinę.

S. Dorota Baron (po lewej) i s. Ewa Jędrzejak opiekują się na co dzień również oknem życia. W ciągu 4 lat znalazły w nim 2 chłopców  i 3 dziewczynki. Zakonnice czuwają dzień i noc S. Dorota Baron (po lewej) i s. Ewa Jędrzejak opiekują się na co dzień również oknem życia. W ciągu 4 lat znalazły w nim 2 chłopców i 3 dziewczynki. Zakonnice czuwają dzień i noc
Karol Białkowski /GN

Wszystko zaczęło się ponad 100 lat temu. Wtedy siostry boromeuszki wybudowały przy ul. Rydygiera szpital, w którym w niedługim czasie zaczęła funkcjonować również szkoła pielęgniarska. W 1949 r. placówkę przejęło państwo, które prowadziło działalność medyczną do początków XXI w. W 2006 r. ostatecznie budynki likwidowanego szpitala oddano prawowitym właścicielkom. Były one jednak zdewastowane. Siostry postanowiły przywrócić pierwotny charakter miejscu i w tym celu powołały fundację.

– Podstawowym celem jest utworzenie Wyższej Szkoły Medycznej pw. Miłosierdzia Bożego oraz utworzenie i prowadzenie szpitala położniczo-ginekologicznego – mówi s. Ewa Jędrzejak, prezes Fundacji Evangelium Vitae. Zanim uda się zrealizować plany, minie zapewne jeszcze wiele czasu. Na ich realizację potrzeba bowiem bardzo wiele pieniędzy. Są jednak inicjatywy, które kosztują dużo mniej i już teraz pozwalają realizować założenie otoczenia opieką i troską życia ludzkiego od poczęcia po naturalny kres.

Na początek gabinet

Od dwóch lat w Specjalistycznym Ośrodku Odpowiedzialnego Rodzicielstwa (SOOR) działają osoby zainteresowane leczeniem niepłodności poprzez naprotechnologię. Dzięki odpowiednim kursom kilka osób uzyskało uprawnienia instruktorskie modelu Creightona, którego zastosowanie ma pomóc w diagnozowaniu przyczyn niepłodności zgłaszających się par. Ich leczeniem zajmują się natomiast lekarze naprotechnolodzy. – Do tej pory nie było jednego ośrodka, w którym małżeństwa mogłyby otrzymać fachową pomoc. Dzięki uruchomieniu gabinetu prawie wszystko będzie się odbywało w jednym miejscu – mówi Magdalena Krajewska, jedna z instruktorek. W związku z tym pojawi się również możliwość konsultacji z innymi specjalistami, m.in. z endokrynologiem. Inwestowanie w placówkę nie jest tanie. Wyremontowanie i wyposażenie pomieszczeń oraz kształcenie kadr, które będą w niej pracowały, to koszt ok. 500 tys. zł. Nie wszystko udało się jeszcze zdobyć. Właśnie dlatego przez jakiś czas lekarze będą korzystać z pożyczonego aparatu USG. Z nowego gabinetu pacjentki będą mogły skorzystać już od początku października, po dopełnieniu wszelkich formalności organizacyjno-prawnych. Wcześniej, bo już 23 września, nową placówkę poświęci abp Józef Kupny, metropolita wrocławski. Jak zaznacza s. Ewa, realizacja przedsięwzięcia jest kolejnym małym krokiem w kierunku stworzenia ośrodka szpitalnego. – Aby zapewnić kompleksową opiekę w jednym miejscu, potrzebujemy także dobrze wyposażonego laboratorium. Mam nadzieję, że uda się nam niebawem i ten cel osiągnąć – mówi licząc na pomoc sponsorów.

Rodzić po ludzku

Jedną z najnowszych inicjatyw realizowanych przez fundację jest szkoła rodzenia. Jej start zaplanowano na koniec września. – Będzie ona miała bardzo unikalną formę. Funkcjonujące na rynku szkolenia nie oferują bowiem opieki duchowej. My chcemy nie tylko bezpośrednio przygotowywać do porodu, połogu i opieki nad małym dzieckiem, ale także starać się udzielić wsparcia psychicznego i wyjść naprzeciw potrzebom duchowym – mówi Joanna Kozakiewicz, odpowiedzialna za organizację kursu. Zapewnia, że swoją wiedzą z oczekującymi na potomstwo rodzicami będą dzielić się fachowcy uznani w swoich dziedzinach we Wrocławiu. Podstawowy kurs będzie obejmował sześć półtoragodzinnych spotkań teoretycznych wraz z ćwiczeniami z fizjoterapeutami. Dodatkowo będzie możliwość konsultacji laktacyjnych i neurologopedycznych oraz kursów tzw. chustowania i masażu niemowląt. Pewną nowością jest również propozycja dla przyszłych mam związana z pomocą douli. – Może niewielu wie, na czym ona polega, ale może być bardzo przydatna, zwłaszcza dla kobiet, które z różnych względów nie będą mogły skorzystać ze wsparcia na sali porodowej swoich mężów – mówi J. Kozakiewicz, która zawodowo zajmuje się tego typu działalnością. Oczywiście pomoc douli nie ogranicza się jedynie do „porodówki”, ale dotyczy również bezpośredniego przygotowania do przyjścia dziecka na świat oraz połogu. – Spektrum tej pracy jest ogromne. Mimo że nie jesteśmy rodziną, to chcemy stać się w tym gorącym czasie bardzo bliskie, bo kobieta potrzebuje wtedy kogoś, kto doda jej pewności siebie – wyjaśnia. Zaznacza także, że doula nie jest położną i nie wchodzi w jej kompetencje. – Nasze wsparcie jest wyłącznie pozamedyczne – tłumaczy.

Wspomagają rodziców

– Mamy nadzieję, że nikt, kto się zgłosi do Specjalistycznego Ośrodka Odpowiedzialnego Rodzicielstwa, nie odejdzie z kwitkiem – mówi s. E. Jędrzejak. Oprócz pomocy medycznej i okołomedycznej fundacja proponuje bardzo wiele różnych inicjatyw o charakterze porad, ale również pomoc prawną i psychologiczną. – Zatrudniamy fachowców, którzy gwarantują najwyższy poziom tego typu usług. Część z nich jest płatna, ale wielokrotnie, w związku z sytuacją zgłaszających się do nas osób, realizowaliśmy je całkowicie za darmo. To dzięki olbrzymiej empatii pracowników i wolontariuszy – dodaje. Ogromną popularnością cieszą się bezpłatne szkolenia dla rodziców. Magdalena Krajewska zwraca uwagę, że w ciągu zaledwie jednego weekendu zajęte zostały wszystkie miejsca na szkolenie pt. „Rodzicom, którzy chcą więcej”. – W tej chwili na liście rezerwowej jest już 10 osób. Ze względu na tak duże zainteresowanie kurs będziemy powtarzać – tłumaczy. Podobna sytuacja jest z innymi warsztatami. Ciekawą propozycją jest również bank niemowlaka. Rodzice mający starsze dzieci, mogą oddać rzeczy, z których ich pociechy już wyrosły, by przekazać je tym osobom, których nie stać na zakup ciuszków. – Z banku korzystają również bardziej zamożne pary, ale zostawiają przy tym jakąś ofiarę w zamian. Dzięki temu stać nas na kupno innych potrzebnych przyborów, które możemy przekazać potrzebującym rodzinom – mówi s. Ewa. Podkreśla przy tym, że dobroczyńcą może zostać tak naprawdę każdy, bo potrzeby zgłaszających się do fundacji podopiecznych są bardzo różne. – Przydają się jednorazowe pieluchy i środki pielęgnacji. Na pewno żaden z darów nie zostanie zmarnowany – dodaje i zaznacza, że wciąż potrzebni są wolontariusze, którzy zechcieliby pomóc w usystematyzowaniu funkcjonowania banku.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.