Ochroniarz serdeczny

Agata Combik

|

Gość Wrocławski 14/2014

publikacja 20.02.2014 00:15

Bł. Edmund Bojanowski. Miał duszę literata, gorące serce i wielkie marzenia – częściowo niespełnione. Choć wątły i słabego zdrowia, nazywany „Bożym nieudacznikiem”, stworzył „agencję ochrony”, która do dziś sprawnie funkcjonuje.

 Święto Rodziny zorganizowane w ogrodzie Święto Rodziny zorganizowane w ogrodzie
Archiwum rodzinne

Okulary, apaszka i wielkie, czerwone serce – tak najczęściej przedstawiają go dzieci z przedszkola na wrocławskim Sępolnie. Konkurs plastyczny, w którym zresztą mogli brać dział także dorośli, sprawił, że uśmiechnięty Edmund spogląda zza swoich szkieł z wielu prac zdobiących wnętrze przy ul. Monte Cassino. Można mu się przypatrzeć także w specjalnym Kąciku bł. Edmunda, z ilustrowaną przez dzieci kroniką przypominającą dzienniki, które pisał E. Bojanowski.

Jego rodzina

Ochronka sióstr służebniczek powstała w pobliżu kościoła pw. Świętej Rodziny jeszcze przed II wojną światową. Co prawda w czasach komunistycznych została siostrom na długo odebrana, dziś jednak znów wypełnia ją gromadka maluchów. Wśród nich nie brak młodych aktorów. Jasio Knychas zasadniczo nie lubi się przebierać, kiedy jednak podczas przygotowywania jasełek potrzebny był odważny chłopiec do roli założyciela służebniczek, oznajmił siostrze Nazarii: to ja będę Edmundem. „To wzór dla wszystkich i dobry człowiek, co kochał Pana Jezusa” – tłumaczył swojej mamie. Lubi chodzić do przedszkola, gdzie – jak mówi – „Edmund patrzy” (pewnie z licznych obrazków) i wszyscy śpiewają „to ojciec Edmund, to ojciec Edmund, Bojanaoooowski”. Do swojej roli podszedł z wielką powagą. Wzbudził podziw nawet samego… Jana Pawła II, którego grał kolega Andrzejek, ubrany w białą piuskę. Małgorzata, mama Jasia, należy do Rodziny Edmunda Bojanowskiego – stowarzyszenia, które ma swoje koła w różnych miejscowościach. – Gromadzimy się raz w miesiącu, na Mszy św. i spotkaniu. Ostatnio poznawaliśmy bliżej dzienniki Edmunda. Staramy się tworzyć taką rodzinną wspólnotę – mówi. – Założyciel służebniczek to był człowiek bardzo nowatorski w swoich czasach. W programie wychowawczym brał pod uwagę i rozwój fizyczny, i emocjonalny, i duchowy dziecka. Umiał je harmonijnie łączyć, dostosowywać zajęcia do wieku podopiecznych.

Jego rok

Przed laty zachwycił także s. Salwatorę, dziś pracującą we wrocławskiej ochronce. – Uczyłam się w Studium Wychowania Przedszkolnego w Obornikach Śląskich. Planowałam, że założę rodzinny dom dziecka i będę miała dużo dzieci. Nie wyobrażałam sobie życia bez nich – wspomina. Wizyta w jej parafii sióstr służebniczek oraz lektura książki o bł. Edmundzie nieco skorygowały plany. – Odkryłam, że mogę się cała poświęcić dzieciom, wstępując do zgromadzenia – mówi. Z E. Bojanowskim zaprzyjaźniła się na dobre. Po latach zorganizowała pierwszy Urodzinowy Festiwal Edmundowy, który w listopadzie miał już swoją 10. edycję. – Zjeżdżają się na niego dzieci z ochronek prowadzonych przez siostry, z naszych dwóch domów dziecka oraz z państwowego przedszkola na Opolszczyźnie, które przyjęło za patrona bł. Edmunda. Dzieci wykonują dwie piosenki – w tym jedną zawsze o bł. Edmundzie, dzięki czemu powstaje coraz więcej takich utworów – wyjaśnia. Przy wrocławskiej ochronce co roku w okolicach Dni Dziecka, Matki i Ojca siostry organizują barwne Święto Rodziny, zapraszając dzieci z ich bliskimi. Rodzice co miesiąc mogą spotkać się z doradcą psychologiczno-pedagogicznym. W trwającym Roku bł. Edmunda Bojanowskiego – ogłoszonym w związku z 200. rocznicą jego urodzin – służebniczki zapraszają do kościoła pw. Świętej Rodziny na Sępolnie na „Modlitwy z Edmundem”. Odbywają się siódmego dnia każdego miesiąca o 17.30. – Towarzyszy im intencja uproszenia zwycięstwa dobra w ojczyźnie i w rodzinach – mówi s. Salwatora.

Założyciel nietypowy

Ochronki z określonym programem wychowawczym to autorski pomysł bł. Edmunda, świeckiego mężczyzny (ur. 14.11.1814 r., zm. 7.08.1871 r.), który pochodził z Grabonoga k. Gostynia. „Serdecznie dobry człowiek” – to określenie, jakim opisał go poznański felietonista Marceli Motty, przylgnęło do niego na dobre. W dzieciństwie cudownie ocalony od śmierci za wstawiennictwem Matki Bożej czczonej na gostyńskiej Świętej Górze, na studia pojechał najpierw do Wrocławia, a potem do Berlina. Po powrocie w rodzinne strony zaangażował się między innymi w pracę w tzw. Kasynie Gostyńskim – organizacji, która prowadziła działalność patriotyczną, dobroczynną, wspierała polską kulturę, a także polski przemysł i rolnictwo. Propagował literaturę polską, tworzył m.in. czytelnie wiejskie. Jego dziełem życia stały się właśnie ochronki – miejsca przyjazne dzieciom, łączące funkcje dzisiejszego żłobka, przedszkola, czasem sierocińca. Tu dbano o ich wychowanie religijne, patriotyczne, mogły korzystać z opieki medycznej. Edmund, zainteresowany ludową twórczością, dla podopiecznych układał i gromadził piosenki, przysłowia, wiersze, opowiastki. Pracujące w ochronkach dziewczęta służyły chorym, organizowały wieczornice dla mieszkańców wsi. – Pierwsza ochronka powstała w Wielkopolsce, w Podrzeczu. Jej utworzenie 3 maja 1850 r. uznajemy za początek naszego zgromadzenia – mówi s. Salwatora. Zapoczątkowało je grono wiejskich dziewcząt. Edmundowi nie było łatwo – wielu osobom, także w Kościele, wydawało się dziwaczne i niestosowne, że świecki mężczyzna, kawaler w średnim wieku, gromadzi wokół siebie młode dziewczęta i uczy je opieki nad dziećmi. Słabe zdrowie pokrzyżowało mu wiele życiowych planów – w tym największe marzenie, związane z kapłaństwem. Wobec kolejnych ataków choroby płuc musiał przerwać naukę w seminarium. – Wiele rzeczy mu się w życiu nie udało. Bp Józef Zawitkowski nazwał go „Bożym nieudacznikiem”. Dodał: „Takich Bóg wywyższa” – wspomina s. Salwatora. – Pośród trudności pozostawał pełen prostoty, szczerej dobroci, serdeczności dla ludzi, a nade wszystko wiary w Bożą opatrzność.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.