Kraj bez placów zabaw

ks. Jakub Łukowski

|

Gość Wrocławski 33/2014

publikacja 14.08.2014 00:00

Misje. Na ulicach Monrovii, stolicy Liberii, do której udała się młodzież z Wrocławia, do dziś można spotkać ślady wojny domowej sprzed lat. Salezjańscy wolontariusze przez cały miesiąc pomagali w organizacji wakacyjnego obozu dla 400 liberyjskich dzieci.

W programie salezjańskich półkolonii był czas na naukę... W programie salezjańskich półkolonii był czas na naukę...
ks. Jerzy Babiak

Lipcowa wyprawa do Afryki to już dziesiąty projekt salezjańskiego wolontariatu misyjnego działającego przy liceum salezjańskim im. św. Dominika Savio we Wrocławiu. W poprzednich latach uczniowie odwiedzali Syberię, Ghanę i Mongolię. Tym razem wybór padł na Liberię – kraj, który jeszcze długo będzie borykał się ze skutkami rozgrywających się tu przez lata bratobójczych walk. Już na lotnisku w Monrovii przypominały o nich zachowane gdzieniegdzie naklejki informujące przybyszów o zeszłorocznych obchodach 10. rocznicy zakończenia wojny.

Dzieci chwytały za broń

– Pojechaliśmy tam po to, aby dawać mieszkańcom, zwłaszcza tym najmłodszym, nową nadzieję na lepsze jutro – mówi ks. Jerzy Babiak SDB, dyrektor wrocławskiego liceum. Salezjańscy misjonarze mają dla kogo pracować, bo dzieci i młodzież stanowią większość 3,5-milionowej populacji Liberii. – Jako biali przybysze spotykaliśmy się z różnymi, nie zawsze pozytywnymi reakcjami ze strony miejscowej ludności – przyznaje Mateusz Misiewicz, uczeń II klasy liceum.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.