Kukiz prezydentem?

Karol Białkowski

publikacja 09.02.2015 13:58

Muzyk ogłosił we Wrocławiu, że będzie kandydował w majowych wyborach. Przedstawił też w kilku zdaniach swoje priorytety i wizję swojej ewentualnej prezydentury.

Kukiz prezydentem? Paweł Kukiz Karol Białkowski /Foto Gość

- Nie sztuką jest krzyczeć "veto", tak jak to robią partie opozycyjne w parlamencie, a następnie iść do kasy sejmowej po diety poselskie. Sztuką jest stanąć przeciwko temu systemowi i staję przeciwko niemu ze świadomością, że nie idę sam - mówił podczas konferencji prasowej Paweł Kukiz.

Tłumaczył, że swoje kandydowanie na urząd prezydenta RP ogłasza we Wrocławiu nieprzypadkowo. - Tutaj narodziła się bowiem idea jednomandatowych okręgów wyborczych podjęta przez ś.p. prof. Jerzego Przystawę, człowieka, który już w 1989 r. zdawał sobie sprawę, że Polska nie zmierza w dobrym kierunku.

Kandydat na prezydenta przekonywał, że w wyścigu do pałacu prezydenckiego jego argumentem będzie właśnie wprowadzenie JOW-ów. - Były minister spraw wewnętrznych Sienkiewicz niestety powiedział prawdę. Polska istnieje tylko teoretycznie. Ja jeszcze dodaję jedno zdanie, że nie zginęła póki my żyjemy - mówił. Zaznaczył, że chciałby rozpisać referendum dotyczące jednomandatowych okręgów wyborczych.

Paweł Kukiz zapytany na czyje poparcie liczy, odpowiedział, że swoją uwagę kieruje na tych, którzy uważają, że obecny system ustrojowy jest fatalny dla obywateli. - To jest bardzo szeroka grupa - od leśników, przez górników, chłopów, po paradoksalnie urzędników państwowych - wyjaśniał.

Przekonywał, że ma poparcie nie tylko Bezpartyjnych Samorządowców (z ich poparciem został radnym Sejmiku Województwa Dolnośląskiego, przyp. red.), ale również blisko 40 stowarzyszeń. - Liczę na wiele podmiotów, ale nie będę zabiegał o podpisy drogą negocjacji. Absolutnie żadnych targów. Albo zwycięży idea, albo ja nie biorę w tym udziału. Walczę o elementarną sprawiedliwość i o państwo dla obywateli - mówił.


Polub nas, a nie przegapisz żadnej naszej informacji:

Warunkiem udziału w wyborach prezydenckich jest uzbieranie 100 tys. podpisów poparcia społecznego pod kandydaturą. Czy znany muzyk ma obawy, czy uda mu się zmobilizować wyborców? - Jeżeli tych 100 tys. głosów nie zbiorę, nie będę czuł żadnego dyskomfortu. Ja mam czyste sumienie - mówił. Zaznaczył, że nie będzie się "kopał z koniem". - Uznam, że moja misja jest zakończona.

Muzyk i polityk wyjaśniał, że jest realistą i zdaje sobie sprawę ze swoich szans. Podkreślił, że jeśli jakimś cudem zostanie prezydentem RP, to wówczas, po przywróceniu państwa obywatelom, z przyjemnością rozpisze referendum z pytaniem do narodu: czy chcecie bym pozostał prezydentem nadal, czy chcecie kogoś innego na moje miejsce.

Kukiz zaznaczył, że kształt i skład jego sztabu wyborczego nie są jeszcze znane. Wyraził nadzieję, że będą go tworzyć ludzie w dużej mierze związani z Platformą Oburzonych. - Właściwie z dnia na dzień dołączają różne grupy - Solidarność 80, opiekunowie osób niepełnosprawnych.

- Słuchałem wystąpienia pana Dudy. Słuchałem wystąpień innych kandydatów wystawionych przez partie. Wszystko jest pięknie - bardzo ładne postulaty. Natomiast one są nie do zrealizowania w tym systemie. To są puste obietnice. Żaden z nich nie powiedział o konieczności zmian ustrojowych, o daniu takiego systemu obywatelom, dzięki któremu będą mogli realizować się tutaj w kraju - wyjaśniał.

Odniósł się również do polityki Polski względem Rosji. Straszenie jej nazwał niebezpiecznym dla Polski "prężeniem się komara". - Nikt z nas nie chce iść na wojnę. Mamy dzieci i chcemy mieć wnuki. Ja obserwuję to, co się dzieje w naszej ojczyźnie z perspektywy obywatela. Odnosi się wrażenie, że ojczyzna jest wręcz wygaszana, mówię tutaj o zakładach pracy, ubezwłasnowalniana energetycznie i grają nami tak jak Ukrainą, choć w trochę inny sposób.

Paweł Kukiz podkreślił jeszcze, że startuje na urząd prezydenta z czystymi intencjami. Zwrócił uwagę, że zarabia więcej jak prezydent Polski. - W tej chwili walczę o los wszystkich dzieci w Polsce, naszych wnuków, o nowe pokolenia. Jeżeli okaże się, że nie zbiorę tych 100 tys. podpisów, to zajmę się swoimi dziećmi, wrócę na scenę i będę śpiewał piosenki, dzięki którym kupię im w ciągu dwóch lat mieszkania w USA lub Kanadzie, bo tu wszystko runie - przekonywał.

- Cały czas mi serce wali jak dzwon. Mógłbym sobie spokojnie i wygodnie żyć, śpiewając, że będzie fajnie, że będzie zabawa. Ale ja tej zabawy nie widzę, ja widzę, że Polska idzie w przepaść - spuentował.


Polub nas, a nie przegapisz żadnej naszej informacji: