150 mkw. szczęścia dla małych i dużych. 60 tys. godzin pracy, 12 modelarzy. A to jeszcze nie koniec. Zapowiadają deszcz, duże torowisko, efektowny most, pokazy nocne oraz trzykrotne powiększenie swojego dzieła.
W dzieciństwie połknęli bakcyla. Z biegiem lat pasja ewoluowała, a jej wynik obserwujemy dzisiaj na Dworcu Świebodzkim we Wrocławiu
Maciej Rajfur /Foto Gość
Od 26 stycznia można zwiedzać największą makietę kolejową w kraju. Jej przygotowanie zajęło ekipie „Kolejkowa” dwa lata. – Wcześniej wykonywaliśmy różne projekty i z każdym kolejnym chcieliśmy stworzyć coś ambitniejszego, doskonalszego, efektowniejszego. Tak też poznałem współtwórców miniatury, o której dziś rozmawiamy – wspomina Jakub Paczyński, pomysłodawca inicjatywy. Grupa modelarzy postanowiła w pewnym momencie zorganizować wystawę swoich prac w Karpaczu. Przyjęła się wśród lokalnej społeczności znakomicie i cieszyła się ogromną popularnością. Trzeba było więc iść naprzód.
Grunt to pomysł
60 tys. godzin przygotowania robi wrażenie. W czym tkwi unikatowość wrocławskiej makiety kolejowej i co sprawia, że tak długo trzeba ją konstruować? – Nie chodzi do końca o rozmiar, a bardziej o jakość wykonania. Nie korzystaliśmy z gotowych elementów architektury ani krajobrazu takich jak drzewka czy skały. Wszystko staraliśmy się wykonać własnymi rękami – mówi J. Paczyński. Podkreśla, że modelarze dbali o każdy szczegół. W 95 proc. kolejowa kraina została stworzona ręcznie. Ale i ten czynnik nie okazał się najtrudniejszy.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.