Świetlistym szlakiem do Boga

Karol Białkowski

|

GN 31/2011

publikacja 17.02.2015 00:15

W tym roku mijają 24 lata od bestialskiego morderstwa franciszkanów konwentualnych w Peru. Proces beatyfikacyjny o. Michała Tomaszka i o. Zbigniewa Strzałkowskiego dobiegł końca. 5 grudnia zostaną wyniesieni na ołtarze.

Świetlistym szlakiem do Boga

Praca misyjna w wielu zakątkach świata jest związana z ryzykiem utraty zdrowia, a nawet życia. Do zadań misjonarzy należy nie tylko posługa duchowa, ale też edukacyjna dla miejscowej ludności. Taki cel postawili przed o. Michałem i o. Zbigniewem ich przełożeni. Męczennicy z Peru pozostali mu wierni aż do końca.

Wrocławski ślad

– W 1986 r. święcenia prezbiteratu i diakonatu w naszym zgromadzeniu wyjątkowo miały miejsce w kościele św. Karola Boromeusza we Wrocławiu. Zwykle odbywają się w Krakowie, ale akurat wtedy przypadało 40-lecie powrotu franciszkanów do stolicy Dolnego Śląska i aby to uczcić, władze zakonu zdecydowały o zmianie miejsca – wspomina o. Marek Augustyn, proboszcz parafii św. Karola Boromeusza. – Podczas Mszy św. sprawowanej przez kard. Henryka Gulbinowicza święcenia prezbiteratu przyjął rocznik o. Zbigniewa, a diakonatu mój i o. Michała – dodaje.

Świetlistym szlakiem do Boga   O. Zbigniew Strzałkowski podczas wręczenia krzyża misyjnego w kościele pw. św. Karola Boromeusza w listopadzie 1988 r. archiwum franciszkanów Świetlistym szlakiem do Boga   O. Michał podczas Mszy św. w Pariacoto Archiwum franciszkanów

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

To niejedyny związek sług Bożych z Dolnym Śląskiem. Ojciec Zbigniew przez dwa lata, tuż po święceniach, był wicerektorem w Niższym Seminarium Duchownym Ojców Franciszkanów w Legnicy, a bezpośrednie, dwumiesięczne przygotowanie do misji odbył we Wrocławiu wraz z innym współbratem – o. Jarosławem Wysoczańskim. To oni byli przeznaczeni do stworzenia nowej placówki w Peru. – Niedaleko parafii, przy ul. Gajowickiej, była kiedyś biblioteka publiczna. Zbigniew przynosił stamtąd ogromną ilość materiałów dotyczących geografii Peru i kultury grupy indios. Bracia chcieli być bardzo dobrze przygotowani do wyjazdu – mówi o. Marek, który w tamtym czasie pełnił posługę we wrocławskim klasztorze. Misjonarze wyjechali do Peru pod koniec listopada 1988 i zatrzymali się na pół roku w Limie. W stolicy państwa jeszcze lepiej poznawali zwyczaje i specyfikę pracy duszpasterskiej tego regionu świata. Dopiero w lipcu 1989 r. dołączył do nich o. Michał Tomaszek. Ich zadaniem było stworzenie nowej placówki w Pariacoto u podnóża Andów Wysokich.

Czas zasiewu

Pariacoto było pierwszą misją franciszkanów w Peru. Z tego miejsca trzech ojców obsługiwało ponad 60 miejscowości. Niektóre z nich znajdowały się na wysokości 4,5 tys. m n.p.m. Do wielu nie dało się dojechać samochodem i, jak można przeczytać we wspomnieniach o. Jarosława Wysoczańskiego, niekiedy trzeba było dojeżdżać tam konno, spędzając nawet sześć godzin w siodle. Do licznych wiosek z posługą docierali tylko raz w roku w okresie tzw. fiesty. Przebywali tam kilka dni i udzielali sakramentów. Na co dzień katechizacją zajmowali się specjalnie przygotowani świeccy. Praca misjonarzy nie była skierowana tylko na ewangelizację. Ojciec M. Augustyn zwraca uwagę, że ludzi wysoko w górach trzeba było uczyć czasem wszystkiego. Franciszkanie sprowadzali inżynierów, specjalistów różnych branż z Limy i Chimbote, żeby mieszkańcom jakoś ułatwić życie. – Kiedy byłem tam 10 lat temu i razem z ekipą filmową odwiedzaliśmy miejsca, w których nasi bracia działali, ludzie z wdzięcznością opowiadali, czego dokonali misjonarze: doprowadzali nawet wodę z górskich potoków do centralnych placów w wiosce, żeby ulżyć doli, zwłaszcza kobiet, które wcześniej musiały tę wodę nosić po górskich, stromych ścieżkach – wspomina. Świetlistym szlakiem do Boga   O. Zbigniew udziela Komunii św. ubogiej wieśniaczce Archiwum franciszkanów

Miejscowi bardzo dobrze przyjęli swoich duszpasterzy. Byli wdzięczni za pomoc i chętnie z nimi współpracowali. Wkrótce do ojców dołączyły siostry zakonne. Niestety, początek lat 90. w Peru był bardzo niespokojny. Już od lat 60. aktywnie działały bojówki komunistyczne Sendero Luminoso – Świetlistego Szlaku. Ich celem było zastąpienie ówczesnej władzy peruwiańskiej chłopskimi rządami rewolucyjno-komunistycznymi. W swej ideologii odwoływały się do Mao Tse-tunga. – Dla terrorystów wszelkiego rodzaju autorytety, które się pojawiały, były bardzo niewygodne – tłumaczy proboszcz z Wrocławia.


Polub nas, a nie przegapisz żadnej naszej informacji:

Ofiara

Szacunek mieszkańców dla misjonarzy stał się więc przyczyną wzmożonego zainteresowania ich działalnością. Zaczęły się pojawiać pogróżki i sugestie, by jak najprędzej wyjechali z Pariacoto. Franciszkanie nie poddali się jednak tej presji i zostali na miejscu. – Wiemy to bardziej z relacji świadków niż bezpośrednio z korespondencji od misjonarzy – zaznacza o. Augustyn. – Podobno nawet w dniu męczeństwa przyszła do nich pewna osoba z informacją, że w wiosce pojawili się terroryści. 9 sierpnia 1991 r. o 18.00 odbyła się Msza św., a po niej nabożeństwo z udziałem młodzieży. Po jego zakończeniu wszyscy udali się do swoich domów, a ojcowie do klasztoru. Jak wynika z relacji s. Berty, świadka wydarzeń, nerwowa atmosfera była jednak odczuwalna. Gdy ojcowie i siostry zastanawiali się, co mają robić, do bram zapukali terroryści. Dokonali rewizji, zabrali kluczyki do samochodów, a ojców związali i „załadowali” do dwóch różnych ciężarówek. Do samochodu wcisnęła się również s. Berta. W tym czasie w klasztorze nie było o. Jarosława, który przebywał na urlopie w Polsce. Dzięki ostrej reakcji franciszkanów uratowało się też trzech peruwiańskich chłopców, którzy rozpoczęli przygotowania do życia zakonnego.

Świetlistym szlakiem do Boga   Pueblo Viejo – miejsce w którym zginęli o. Michał, o. Zbigniew i burmistrz Pariacoto Archiwum franciszkanów Świetlistym szlakiem do Boga   11 sierpnia 1991 r. procesja z ciałami polskich męczenników Archiwum franciszkanów

 

 

 

 

 

 

 

 

Spod klasztoru zakładników zabrano pod ratusz miejski, gdzie odbyła się 40-minutowa rozmowa, podczas której zakonnicy usłyszeli, dlaczego muszą zginąć. Rozmowie przysłuchiwała się s. Berta, która przekazała potem jej treść. – Wynika z niej bardzo jasno, że wyrok wykonano za to, że ojcowie głosili Ewangelię i czynili dobro, przez które usypiali czujność rewolucyjną ludu, oraz za to, że rozdawali ludziom żywność pochodzenia imperialistycznego, przysyłaną przez Caritas USA – tłumaczy o. Marek. Spod ratusza terroryści ruszyli w stronę Cochabamba. Zabrali jeszcze burmistrza miejscowości, a wyrzucili z samochodu s. Bertę. Po drodze, w Pueblo Viejo, dokonali pośpiesznej egzekucji, strzelając ojcom i burmistrzowi w tył głowy. Na plecach o. Zbigniewa, który był związany, terroryści pozostawili napis w języku hiszpańskim: „W ten sposób umierają pupilkowie imperializmu”.

Droga na ołtarze

Pogrzeb ojców stał się wielką manifestacją wiary mieszkańców Pariacoto i okolicznych miejscowości. Tłumy ludzi żegnały swoich misjonarzy. Wśród obecnych na Mszy św. pogrzebowej było ponad 60 kapłanów z Peru oraz franciszkanie z Limy, Boliwii i Polski. Uroczystościom przewodniczył bp Luis Bambaren z Chimbote. Ciała o. Zbigniewa i o. Michała zostały pochowane w kościele w Pariacoto. – Proces beatyfikacyjny został zapoczątkowany w 1996 r., a dzięki relacjom s. Berty nie ulegało wątpliwości, że franciszkanie ponieśli śmierć za wiarę. Niedługo po tych wydarzeniach w podobny sposób został zamordowany włoski ksiądz pracujący w tej samej diecezji, dlatego proces beatyfikacyjny rozpoczęto dla trzech misjonarzy – mówi o. Marek Augustyn. W tej chwili opracowywane jest tzw. positio causae i po zakończeniu tego etapu nie będzie już formalnych przeszkód do oficjalnego uznania męczenników za błogosławionych. Zdaniem o. Marka Augustyna, tych trzech świadków wiary mogłoby być doskonałymi patronami na dzisiejsze czasy, które są tak mocno naznaczone terroryzmem.

Świetlistym szlakiem do Boga   13 sierpnia 1991 r. Jan Paweł II przed grobem bł. Anieli Salawy w bazylice ojców franciszkanów w Krakowie. Przy grobie umieszczono fotografie o. Michała i o. Zbigniewa archiwum franciszkanów Relacja z posługi braci w Peru i z ich męczeńskiej śmierci znajduje się w książce „Znak miłości w Peru” o. Joachima Bara i o. Jarosława Wysoczańskiego.

Błogosławiony owoc

O. Marek Augustyn OFMConv, proboszcz parafii pw. św. Karola Boromeuszka we Wrocławiu, seminaryjny kolega nowych błogosławionych

– „Krew męczenników jest posiewem dla nowych chrześcijan”. Tak jest do dzisiaj. Na początku patrzyliśmy na to wydarzenie jako na wielką tragedię, która nas dotknęła. Młodzi zakonnicy – Zbigniew miał 33 lata, Michał 31 – byli pełni zapału do pracy... Już u początku ich misja została w tak drastyczny sposób przerwana. Wydawało się, że to już koniec posługi franciszkanów w tym miejscu. Było tak niebezpiecznie, że przez pewien czas nie było w Pariacoto żadnego misjonarza. Sytuacja się zmieniła i w tej chwili jest tam sporo powołań. Nasi misjonarze powoli myślą o przekazaniu miejscowym franciszkanom swoich obowiązków.

(Artykuł o o. Michale i o. Zbigniewie powstał w sierpniu 2011 r.)


Polub nas, a nie przegapisz żadnej naszej informacji:

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.