publikacja 02.08.2015 19:55
Zmarł kolejny powstaniec warszawski, mieszkający we Wrocławiu. Chodzi o Krystynę Jastrzębską, ps. "Kalina". Wszyscy zaproszeni są na ostatnie pożegnanie.
Krystyna Jastrzębska "Kalina" chętnie spotykała się we Wrocławiu z innymi powstańcami Katarzyna Szmorąg
Okres wspominania 63 dni chwały nie jest najszczęśliwszy dla samych członków powstańczej armii we Wrocławiu. Najpierw 20 lipca pożegnaliśmy Jadwigę Lisowską-Wollf-Wronkę, ps. „Jagoda” (o tym TUTAJ). Później nastąpił bardzo symboliczny pogrzeb por. Feliksa Badowskiego, ps. „Grzyb” (więcej TUTAJ). Odbył się on już w samą 71. rocznicę wybuchu powstania.
Tym razem przyszedł czas na Krystynę Jastrzębską, ps. "Kalina”. Była łączniczką i szyfrantką jednego z wydziałów Komendy Głównej Armii Krajowej. W powstaniu pełniła rolę komendantki łączniczek batalionu "Miłosz". Jej odział walczył w bardzo trudnych warunkach będąc pod ostrzałem niemieckim z dwóch stron.
We Wrocławiu w PRL-u pracowała jako pielęgniarka.
Uroczystości pogrzebowe rozpoczną się na cmentarzu przy ul. Chałupniczej na Swojczycach o godzinie 11.
Oto krótkie wspomnienie śp. Krystyny z powstania warszawskiego:
Piątego dnia powstania przyprowadziły do mnie drobnego chłopca, na oko dziesięcioletniego. Chciał do Powstania.
- A rodzice? - pytam go.
- Zginęli, jak bombardowali Ruscy - mówi.
- A rodzeństwo?
- Nie mam.
- To powiedz przynajmniej, ile masz lat?
- Dwanaście.
- Na pewno?
- Na pewno.
Pomyślałam obie, że jak go puszczę, zacznie się pałętać po ulicach. Cudów nie ma, najpewniej o ustrzelą. Zdecydowałam więc, że zrobię z niego łącznika. Jak będzie chodził po piwnicach, to może się uchowa. Pokazałam mu co i jak. Przez trzy dni chodził, a wieczorami wracał. Czwartego dnia Mirek nie przyszedł. Czekałam, czekałam, w końcu po kolei obdzwoniłam nasze kompanie. Zguba znalazła się u „Ziuka”. Ale pojawił się kolejny problem. Mirek oświadczył bowiem, że do mnie nie wróci, bo on do Powstania przyszedł się bić a nie biegać po piwnicach.
- I co? – zapytała „Ziuka”.
- Będzie się bił!
-Czyli rozumiem, że bierzesz za niego odpowiedzialność?
-A co mam zrobić, zostawić go?
-Na pewno nie brać go na akcje!
-Ale on już był na akcji – przyznał ze szczerością „Ziuk” i zapewnił: - Będę go pilnował.
Ręce mi opadły.
Fragment pochodzi z książki „Wrocławscy powstańcy warszawscy” Krzysztofa Kunerta