Wszystko na Twoją chwałę

Maciej Rajfur

publikacja 15.01.2016 09:22

Jako 28-latek ma wspaniałą rodzinę, żonę, która się dla niego poświęciła, pracę, która jest pasją, pieniądze i zadatki na jednego z najwybitniejszych polskich szczypiornistów. Co on na to? "Jeżeli jesteś katolikiem, to wiesz, że Bóg kieruje Twoim życiem, dlatego dziękuję Mu bardzo za swoje" - mówi bez ogródek Piotr Wyszomirski.

Wszystko na Twoją chwałę Obecnie P. Wyszomirski jest zawodnikiem drużyny wicemistrza Węgier MOL-Pick Szeged Maciej Rajfur /Foto Gość

Maciej Rajfur: Jaką rolę w Twoim życiu odgrywa Bóg?

Piotr Wyszomirski: To sens mojego życia. Od małego rodzice wychowywali mnie w duchu katolickim. Pokazali mi wszystko co związane z religią. Zabrali mnie na Jasną Górę. Czuję, że Bóg w życiu bardzo mi pomaga. Nie tylko kiedy wychodzę na boisko i kiedy modlę się przed meczem, ale w codzienności. Półtora roku temu ożeniłem się ze wspaniałą kobietą. Też jest wierząca. Cieszę się, że możemy się wspólnie modlić, praktykować.

Jaką wagę przywiązujesz do takich gestów jak znak krzyża przy wejściu na boisku? My, kibice zauważamy to u różnych sportowców.

Dla mnie osobiście to zawierzenie i oddanie się Panu Bogu przed meczem. Powiedzenie mu: „Panie, wszystko robię na Twoją chwałę”. I nie chodzi tylko o mecze, o pracę, ale także o najprostsze czynności dnia.

Modlisz się przed meczami?

Oczywiście, choć nie bezpośrednio. Przed i po rywalizacji rozmawiam z Bogiem, dziękując mu za wszystko.

A o co prosisz? O zwycięstwo swojej drużyny?

Właśnie nie. To tak nie wygląda. Nigdy się nie modlę o zwycięstwo lecz o zdrowie, o spełnienie Jego woli. Rzadko Go o coś proszę. Modlitwa to dla mnie rozmowa z Panem Bogiem, spotkanie z Nim, które mnie uspokaja, nie zaś wizyta z kartką próśb w ręku. Przed występami, szczególnie w reprezentacji, odczuwam stres, więc modlitwa staje się moim sposobem na radzenie sobie z nim. A staram się akceptować wszystko: zarówno wygraną, jak i przegraną.

Czy wiara jest czymś popularnym wśród piłkarzy ręcznych w reprezentacji lub w klubach, w których występowałeś?

Spotykam wyznawców różnych odłamów chrześcijaństwa, większe lub mniejsze oznaki przywiązania religijnego. W naszej kadrze kilku chłopaków jest wierzących. Po MŚ w Katarze dałem świadectwo, że przed każdym meczem razem z braćmi Jureckimi, Piotrkiem Chrapkowskim i Sławomirem Szmalem modliliśmy się z duszpasterzem polskich sportowców ks. Edwardem Pleniem.

Zdarzało Ci się być z powodu swojej wiary wyszydzanym?

Niejeden raz. Zawsze znajdą się ludzie, którym nie pasuje Ewangelia. Ale nie mam z tym problemu. Nie przejmuję się tym, bo Jezus nam powiedział, że jeśli chcesz iść za Nim, to musisz wziąć swój krzyż. To dla mnie normalne, że ktoś się będzie śmiał, ale nic sobie z tego nie robię.

Pojawiły się religijne chwile zwątpienia? Sportowiec to trudny zawód. Częste wyjazdy na mecze, zgrupowania. Nie ma regularnych godzin pracy od godz. 8 do 16. Ciężko jest chyba wieść np. stabilne życie rodzinne.

Ciężej jest raczej ze względu na stanie na piedestale. Gramy w kadrze seniorskiej, wielu nas obserwuje, może komentować nasze zachowania. Szczególnie w dobie internetu. Jeśli chodzi o rodzinę, to rzeczywiście bywa ciężko. W tym momencie dziękuję bardzo mojej żonie, która się dla mnie poświęciła. Mieszkamy razem na Węgrzech, gdzie na co dzień gram w klubie. Ona nie może spełniać i rozwijać się zawodowo, bo tam nie znajdzie dobrej pracy. Wyjechała ze mną dla mnie, dla nas i to chyba najpiękniejsze, co mogła mi ofiarować. Kocham ją bardzo.

Przechodząc do tematu EURO 2016, które zaczyna się w Polsce: czujesz, że ten turniej może być dla Ciebie wielką szansą? Jesteś określany jako następca Sławomira Szmala, a wiemy, że kiedyś ta zmiana w polskiej bramce musi nastąpić.

Nie patrzę na te Mistrzostwa Europy jak na jakąś szczególną szansę. Każdy tego typu turniej jest okazją na sportową promocję dla zawodnika. Dla mnie liczy się pomoc swojej drużynie narodowej. Chcę po prostu dać z siebie wszystko. Na dzień dzisiejszy to Sławek Szmal jest numerem jeden na swojej pozycji i bardzo ważną osobą dla reprezentacji. Jako kapitan i, można powiedzieć, grająca legenda ma duży wpływ na nas wszystkich. Ja chciałbym, gdy wejdę na boisko, jak najlepiej się pokazać i przede wszystkim pomóc drużynie.

Pomogą też własne polskie ściany. Gracie przecież u siebie.

Dużo się o tym mówi, ale kibice nie wyjdą za nas na boisko i nie zagrają. Oczywiście, wspierają nas mocno żywiołowym dopingiem, ale istnieje też druga strona medalu. Czujemy tę presję z powodu bycia gospodarzem turnieju i występowaniem przed własną publicznością. Wielu myśli, że skoro w Katarze zajęliśmy 3. miejsce, to w Polsce pewnie uda się dojść do finału… Oczekiwania wobec nas są dość duże, a sport bywa nieobliczalny. Myślę, że to będą bardzo ciężkie mistrzostwa.

Czym jest gra w reprezentacji dla Ciebie?

Czymś wspaniałym. Marzyłem o występach z orzełkiem na piersi. Zawsze chciałem zostać sportowcem i dzięki Bogu potoczyło się po mojej myśli. Zasmakowałem gry w pierwszej reprezentacji. Jeżeli jesteś katolikiem, to wiesz, że Bóg kieruje Twoim życiem, dlatego dziękuję Mu bardzo za swoje.

Dość radykalny i niemodny pogląd jak na 28-latka.

Ja tak zawsze odbieram życie, że to, co mnie spotkało, musiało mnie spotkać, bo Pan Bóg tak to zaplanował. Jeżeli będzie mi dane grać kiedyś w lepszym klubie lub zaliczy świetny występ na Euro, będę się cieszył. Ale jeśli życie ułoży się inaczej, wiem, że Bóg realizuje swój plan wobec mnie i Jemu się oddaję. On wie, co jest dla nas najlepsze. Sam robię wszystko, co w mojej mocy, żeby żyć godnie i spełniać marzenia. Zawsze daje z siebie 100 proc. na treningach i podczas spotkań. Na początku tego sezonu, mimo morderczej pracy, nic nie wychodziło. Wtedy nie można się załamywać, bo jakaś sytuacja prowadzi do innej. Widocznie tak miało być. Bóg realizuje najlepszy plan na moje życie.

Masz pieniądze, wymarzoną pracę, wspaniałą żonę i z pewnością zadatki na karierę niczym Sławomir Szmal. Wielu ludzi w takim dobrobycie, nawet przy dobrym wychowaniu wyniesionym z domu, traci wiarę w Boga. Gdzieś zapomina o Jego istnieniu, bo już Go nie potrzebują. Dlaczego Ty nie zapomniałeś?

Przede wszystkim nie podchodzę do tego w ten sposób, że Bóg mi nie jest potrzebny, kiedy w życiu mi się powodzi. Wręcz odwrotnie: powodzi mi się właśnie tylko dzięki Bogu.

Relacje z EURO 2016 na wroclaw.gosc.pl.

Duma, Ojczyzna, Piłka ręczna! ME2016 Polska
KS Vive Tauron Kielce