Króluj nam, Chryste!

Karol Białkowski

|

Gość Wrocławski 47/2016

publikacja 17.11.2016 00:00

W niedzielę Chrystusa Króla ministranci obchodzą swoje święto.

Czytanie słowa Bożego wymaga dobrego przygotowania. Żeby zrozumieli je odbiorcy – wierni w kościele – najpierw musi je zrozumieć lektor. Czytanie słowa Bożego wymaga dobrego przygotowania. Żeby zrozumieli je odbiorcy – wierni w kościele – najpierw musi je zrozumieć lektor.
Karol Białkowski /Foto Gość

W archidiecezji wrocławskiej jest ich kilka tysięcy. W zasadzie nie ma parafii, w której co najmniej kilku chłopców nie służyłoby do Mszy Świętej. – Bycie ministrantem hartuje i kształci pozytywne cechy: sumienność, obowiązkowość, wytrwałość, punktualność, otwartość i chęć niesienia pomocy – mówi Michał Bartoszko, który pierwsze swoje kroki w Liturgicznej Służbie Ołtarza stawiał 25 lat temu. Od tamtej pory przeszedł wszystkie szczeble ministranckiej formacji.

Liczy na to, że w jego ślady pójdą synowie Franek i Antek. – Nie wyobrażam sobie, by chłopcy byli pozbawieni tego, co ja przeżyłem. Oczywiście najważniejsze jest spotkanie z żywym Bogiem, ale ministranci to również wspólnota, w której rodzą się piękne przyjaźnie, i w której umacnia się więź z Chrystusem – dodaje. Temu ostatniemu sprzyja bliskość miejsca sprawowania Przenajświętszej Ofiary. – Małemu chłopcu trudno to zrozumieć. Skupia się na dzwonieniu dzwonkami, noszeniu świec, rozłożeniu paramentów liturgicznych czy nawet na tym, żeby prosto stać i trzymać złożone ręce. Dopiero później przychodzi refleksja nad tym, co się dokonuje na ołtarzu.

Konkretna propozycja

Ksiądz Marek Leśniak jest duszpasterzem LSO zaledwie od kilku miesięcy. Ma jednak sporo doświadczenia. Sam kiedyś służył do Mszy św., a ostatnio przez kilka lat zajmował się LSO w Oławie, w parafii, w której pracował. Kapłan przyznaje, że dziś trudno powiedzieć, czy bycie ministrantem jest atrakcyjne. Zaznacza jednak, że skoro wciąż do grona ministrantów dołączają kolejni, to nie jest źle. – Problemem nie jest jednak liczba ministrantów, bo tych na listach parafialnych jest wielu, ale ich obecność przy ołtarzu. To wynika z czasów, w których żyjemy. Ilość zajęć dodatkowych, w których chłopcy biorą udział, jest bardzo duża i często niemożliwe jest, by dotarli na Eucharystię realizować swoje dyżury w tygodniu. Zdecydowanie lepiej jest w niedzielę i święta – mówi.

Duszpasterz zauważa jednak, że bycie ministrantem to nie tylko obecność przy ołtarzu, ale również sposób życia, wymagający niejednokrotnie silnej woli do dawania świadectwa. – Wiem to od samych ministrantów, że niekiedy, gdy przyznawali się do swojej przynależności do LSO, „nie mieli życia” i bywali wyśmiewani. Na szczęście wielu daje sobie z tym radę – przyznaje. Podkreśla, że wielka w tym zasługa rodziców lub opiekunów, którzy wspierają swoje dzieci, a także motywują do podjęcia pełnej odpowiedzialności za realizację podjętego zobowiązania.

Ksiądz Marek zaznacza, że walka o obecność młodego człowieka w Kościele wymaga tego, by zaproponować mu coś konkretnego. To dotyczy zarówno rodziców, jak i duszpasterzy. – Chodzi o przeżywanie czegoś pięknego. Jeśli będziemy dobrym przykładem i świadectwem, to oni sami będą chcieli tego spróbować – dodaje. – Trzeba działać na wszystkich możliwych frontach. Formacja ministrantów odbywać się powinna w parafiach. Jak zaznacza duszpasterz LSO, kilka lat temu zostało wydane dyrektorium o służbie liturgicznej wydane przez Komisję ds. służby liturgicznej przy KEP, a w tej chwili przygotowywane są odpowiednie podręczniki, które mają pomagać w zdobywaniu wiedzy, ale też być kompendium praktycznych wskazówek dla posługujących przy ołtarzu. – Celem jest ujednolicenie formacji w całym kraju. Dobrze by było, aby przygotowywane materiały szły z duchem czasu, by były atrakcyjne dla dzieci i młodzieży – mówi ks. Marek.

Temu ma służyć również powstająca strona internetowa dedykowana ministrantom archidiecezji wrocławskiej. – Chcemy, by znalazły się tam podstawowe informacje dla chłopców realizujących kolejne stopnie formacji. W założeniu mają się tam również pojawiać materiały pomocnicze do ćwiczeń – wyjaśnia. W całym roku na ministrantów wszelkich stopni czeka wiele propozycji. Wśród nich są m. in. kursy lektorskie i ceremoniarskie (już trwają), dni skupienia, rekolekcje męskie organizowane przez Metropolitalne Wyższe Seminarium Duchowne, ale również doroczna spartakiada LSO w Henrykowie (głównie dla młodszych). – Najnowszą propozycją jest grupa na pielgrzymce pieszej. Debiutowaliśmy w październiku, idąc do Trzebnicy. Oprócz ministrantów znaleźli się w niej wolontariusze Światowych Dni Młodzieży. Wraz z ks. Jakubem Bartczakiem podęliśmy decyzję, że w sierpniu ruszamy na Jasną Górę. Do „21” dołączyć może każdy – zachęca ks. Marek.

Ciągle rosnąca świadomość

Michał Bartoszko wspomina, że na jego ministranturę miała wpływ babcia. – To ona nalegała, bym dołączył do LSO w naszej parafii. Miałem wtedy 10 lat. Bardzo mi się spodobało. Spotkałem rówieśników, z którymi spędzałem czas nie tylko przy ołtarzu, ale choćby na grze w piłkę – opowiada. Było jeszcze coś, co sprawiało, że służba była atrakcyjna. – Każdy z nas był „na świeczniku”. Stojąc przy ołtarzu, byłem kimś ważnym. To z perspektywy dziesięciolatka miało znaczenie – wspomina.

Z czasem motywacje się zmieniły. Istotnym elementem była możliwość zdobywania kolejnych „stopni wtajemniczenia” i, co za tym idzie, możliwość pełnienia nowych funkcji. – Pojawiły się także pierwsze odpowiedzialności. Nasze niedzielne posługiwanie było podzielone na sześć tzw. asyst. Każda była przypisana do jednej niedzielnej Eucharystii. Ich nazwy pochodziły od imion ewangelistów, a dwóm pozostałym patronowali św. Piotr i św. Paweł. Zostałem szefem jednej z nich – dodaje. Podkreśla przy tym, że właśnie szef asysty odpowiadał za przygotowanie ministrantów do Mszy Świętej. Rotacja godzin posługiwania poszczególnych grup odbywała się w cyklu miesięcznym. – Pamiętam, że taką diametralną zmianą było przyjęcie posługi ministranta słowa Bożego, zwanego lektorem. Możliwość czytania na Eucharystii była dla mnie czymś wyjątkowym. Czułem się wyróżniony, chociaż nie miało to nic wspólnego z tym „świecznikiem” wspomnianym na początku – zaznacza.

Ostatnim etapem, który wciąż trwa, jest przejęcie odpowiedzialności za całkowite przygotowanie liturgii. – Bycie ceremoniarzem zmusza do ciągłego dokształcania się. Tych 25 lat mojej ministrantury mógłbym spuentować jako ciągły wzrost w świadomości liturgicznej. Wiem, że to jest proces, który nigdy się nie skończy. Co na to żona? Nigdy na ten temat nie rozmawialiśmy, ale wyszło to u nas jakoś naturalnie. Trudny był moment, gdy małe dzieci, które siedziały z nią w pierwszej ławce, wyrywały się do taty i krzyczały. Jestem jednak przekonany, że w ten sposób buduje się w moich chłopakach pragnienie pójścia w moje ślady – dodaje. Zaznacza, że obecnie w parafii służy kilku ojców. Do niektórych synowie już dołączyli

Ministrantura rozwija

Kacper Miśta z parafii pw. Narodzenia NMP w Smolcu, uczeń 1 klasy gimnazjum: – Jestem ministrantem już cztery lata. Namówili mnie do tego mama i ksiądz proboszcz. Służę do Mszy św. dwa raz w tygodniu – w piątek wieczorem i w niedzielę. Kurs lektorski jest dla mnie kolejnym etapem w mojej ministranturze. Już teraz czytam na Eucharystii, ale uczestnictwo w tych spotkaniach jest dla mnie okazją do tego, by dowiedzieć się czegoś więcej.

Dawid Przystupski z parafii pw. św. Wawrzyńca w Wołowie: – Mam 21 lat i jestem na III roku studiów. Ministrantem jestem już 13 lat. Nie wiem, dlaczego dołączyłem do służby liturgicznej. Chciałem na pewno zobaczyć, jak wygląda Eucharystia z innej perspektywy. Spodobało mi się i zostałem. Co przyciąga do LSO? Chyba możliwość czynnego uczestnictwa w Eucharystii. Gdy wyjeżdżam z parafii np. na wakacje i w kościele siadam w ławce, to czuję się trochę niekomfortowo. Uważam, że moje miejsce jest przy ołtarzu. Ministrantura to z jednej strony wspólnota, a z drugiej trzeba ją odkrywać bardzo indywidualnie. Dlaczego? Bo już teraz wiem, że ta posługa wpłynęła na mnie i na moją osobistą relację z Bogiem. Liczę, że kurs ceremoniarski, w którym uczestniczę, pomoże mi jeszcze się rozwinąć pod względem technicznym, ale przede wszystkim duchowym..

Dzień wyciszenia

10 grudnia odbędzie się adwentowy dzień skupienia dla lektorów i ceremoniarzy z archidiecezji wrocławskiej. Przewidziano Eucharystię, wykład i ćwiczenia doszkalające. Zapisy będą się odbywały przez formularz internetowy. Drobna opłata będzie przeznaczona na obiad. Szczegóły na www.archidiecezja.wroc.pl. Kolejny, tym razem wielkopostny, dzień skupienia odbędzie się 25 marca.

Dostępne jest 5% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.