Pomagać na miejscu czy wziąć do siebie?

Maciej Rajfur Maciej Rajfur

publikacja 11.02.2017 07:51

Czy sprowadzenie poszkodowanych wojną rodzin z Aleppo do Wrocławia to rzeczywiście najlepszy sposób, by im pomóc? Przedstawiamy stanowisko wrocławskiej Caritas i Pomocy Kościołowi w Potrzebie.

Pomagać na miejscu czy wziąć do siebie? Sesja Rady Miasta Maciej Rajfur /Foto Gość

W czwartek wrocławscy radni miejscy przyjęli stanowisko w sprawie przyjęcia do Wrocławia rodzin z ogarniętego działaniami wojennymi Aleppo. Za projektem opowiedziało się 23 z nich. Inicjatywę zapoczątkowali radni Platformy Obywatelskiej: Renata Granowska, Agnieszka Rybczak i Sebastian Lorenc. Przeciwny takiemu rozwiązaniu był cały klub Prawa i Sprawiedliwości.

Ks. Dariusz Amrogowicz, dyrektor wrocławskiej Caritas, podkreśla, że chrześcijańskim obowiązkiem jest pomoc każdemu w potrzebie w tym miejscu, w którym się znalazł. - Czy to będzie Aleppo, czy to będzie Wrocław, nasza Caritas udzieli wsparcia według swoich możliwości i wesprze przybyszów na wszystkie możliwe dla nas sposoby. Na pewno najlepszą formą pomocy jest wsparcie ich w miejscu ich zamieszkania, a wiemy z doświadczenia, że taka pomoc jest możliwa i daje najlepsze efekty. Tak jest w przypadku programu „Rodzina Rodzinie” - mówi ks. Amrogowicz.

Dodaje, że mieszkańcy Bliskiego Wschodu mają na miejscu swoich bliskich, których nie muszą opuszczać. - To nie jest tak, że zostawiamy ich w niebezpieczeństwie. W pobliżu ich tragedii są instytucje, które zapewniają im godne warunki życia i bezpieczeństwo, żeby mogli zakładać rodziny, budować nowe społeczeństwo na miejscu. Oni właśnie tam potrzebują wsparcia - zaznacza dyrektor wrocławskiej Caritas.

O zdanie w tej sprawie zapytaliśmy także ks. Rafała Cyfkę ze Stowarzyszenia Papieskiego Pomoc Kościołowi w Potrzebie. Organizacja ta od początku trwania konfliktu w Syrii, wojny w Iraku czy powstania Państwa Islamskiego jest obecna pośród tubylców, by pomagać najbardziej cierpiącym w skutek konfliktu.

- My, jako PKWP, stoimy po stronie pomocy na miejscu, bo udzielamy jej w sposób konkretny, fachowy i profesjonalny. Ci ludzie nie otrzymują tylko namiotu, w którym mogą na chwilę schronić się, uciekając z miast ogarniętych wojną. Przede wszystkim każda z chrześcijańskich syryjskich rodzin, które uciekły do Libanu, ma wynajmowane mieszkanie i egzystuje w godziwych warunkach, niejako przeczekując koszmar wojny, by potem jak najszybciej wrócić do swoich domów i odbudowywać miasta - tłumaczy ks. Rafał Cyfka.

Dla przykładu, w Iraku ponad 8 tys. chrześcijańskich rodzin otrzymało kontener mieszkalny w specjalnie stworzonym obozie dla uchodźców, a stamtąd przeprowadzają się do wynajmowanych mieszkań. Tam również organizowane są dla nich szkoły, przychodnie lekarskie, profesjonalne ośrodki leczenia traumy wojennej. Nie tylko dla chrześcijan, ale dla wszystkich dotkniętych tragedią. Co ważne, pomoc udzielana jest przez wykształconych specjalistów, którzy władają tym samym językiem co poszkodowani.

- Uchwała podjęta przez radnych miasta Wrocław jest szczytna, lecz musimy sobie zadać pytanie, jakie konkretnie rodziny chcemy przyjąć. Jeśli trzeba rzeczywiście przywieźć rodziny, które przeżyły ogromną traumę, bo na miejscu nie można im pomóc, to czy jesteśmy w stanie zapewnić im realną pomoc psychologiczną i psychoterapeutyczną? Czy mamy ludzi, którzy są przeszkoleni i posługują się biegle językiem arabskim czy francuskim? Nie wszyscy Syryjczycy bowiem władają angielskim. A terapii nie da się przeprowadzić na migi czy podstawowymi zwrotami - wyjaśnia Dyrektor Biura Regionalnego w Krakowie PKWP.

Kluczowa więc okazuje się skuteczna psychoterapia dla ludzi dotkniętych traumą wojny. Trzeba podkreślić, o czym nie zawsze mówi się w europejskich mediach, że pomoc jest udzielana mieszkańcom Syrii na Bliskim Wschodzie, że jest pomocą zapewniającą nie tylko bezpieczne, ale i godziwe warunki. Wynajmuje się dla nich mieszkania, otrzymują wsparcie finansowe, posiłki. Dzieci pobierają edukację pomimo wojny.

- Jeśli mamy sprowadzić rodziny, które żyją w godziwych warunkach na terenie obozu dla uchodźców, tylko po to, żeby pokazać, że sprowadzamy dobrodusznie uchodźców, wtedy to nie ma sensu. Pomoc na miejscu była udzielana na długo przed tym, zanim w Polsce zrobiło się głośno o uchodźcach. Każdy, kto ucieka z Aleppo i potrzebuje pomocy, zgłosi się po nią, nie jest pozostawiony sam sobie i zostaje objęty opieką - stwierdza ks. Rafał Cyfka.

Nie zaprzecza, że część poszkodowanych przez wojnę chce wyjechać do Europy i rozpocząć nowe życie w lepszym standardzie.