Radykalizm musi boleć

Agata Combik Agata Combik

publikacja 03.06.2017 21:58

O ludziach "pierwszego i ostatniego guzika", chodzeniu po Słowie Bożym i patrzeniu człowiekowi w oczy mówił bp Jacek Kiciński podczas Metropolitalnej Pielgrzymki Żeńskich Zgromadzeń Zakonnych do grobu św. Jadwigi.

Radykalizm musi boleć Droga Krzyżowa w Lesie Bukowym Agata Combik /Foto Gość

– Jesteśmy powołani do tego, by – jak Jezus – przechodzić przez miasta i wsie, dając każdemu okazję do spotkania z Dobrą Nowiną – podkreślał biskup podczas konferencji rozpoczynającej spotkanie w Trzebnicy, w którym uczestniczyły siostry z diecezji wrocławskiej, legnickiej i świdnickiej. – Jesteśmy posłani zgodnie z naszymi charyzmatami, a nasz styl życia wyznaczają rady ewangeliczne. Iść za Jezusem to przyjąć Jego styl życia, Jego styl myślenia i patrzenia.

Wskazał na kilka płaszczyzn naśladowania Chrystusa: czuwanie, radykalizm, pośredniczenie, a także – wymieniane przez papieża Franciszka – duszpasterstwo spotkania.

– Czuwanie to przede wszystkim umiejętność słuchania Boga, to postawa otwartości – wyjaśniał. – Jeśli słuchamy Boga, On daje nam czas, żeby słuchać człowieka. Jeśli potrafimy słuchać Boga, można się spodziewać, że potrafimy słuchać człowieka.

Przeszkodą jest „kryzys ciszy”, ale i postawy zamykające na Boży głos. Bp Jacek przypomniał słowa papieża Franciszka wyrażającego obawę przed kapłanami mającymi zawsze wszystko dokładnie zaplanowane. – Boję się dwóch rodzajów ludzi: tych, którzy mają wszystko zapięte na ostatni guzik, i tych, którzy mają wszystko zapięte na pierwszy guzik – mówił biskup. – Ci pierwsi nie dopuszczają żadnych zmian. Gdyby nawet Duch Święty chciał interweniować, będzie miał problemy. Wszystko ma być „jak było na początku, teraz i zawsze i na wieki wieków”… U tych drugich z kolei panuje absolutna spontaniczność.

Prelegent zachęcał do „kroczenia po Słowie Bożym” – co sprawia, że człowiek może dokonywać rzeczy po ludzku niemożliwych. Zgromadzenia zakonne to właśnie owoc słuchania i formowania się na Słowie Bożym. – Czy nie jest tak, że na pewnym etapie zaczęliśmy bardziej „chodzić po słowie ludzkim”? – pytał. – Bywa, że mamy dokładnie poukładane piękne plany formacyjne, tylko… nie ma kogo formować. Nasze domy pięknieją. Co z tego? Czy nie przygotowujemy ich dla przyszłych muzeów?

Ze spotkania ze Słowem i formacji wypływa radość głoszenia. Doświadczając Bożej miłości, człowiek pragnie uszczęśliwiać innych. Miłość jest zaraźliwa. Jak się nią dzielić? – Coraz częściej można spotkać smutne osoby konsekrowane… Brakuje nam radości, uśmiechu, jesteśmy zagonieni. Zatrzymując się obok siebie nieraz nie mamy czasu spojrzeć sobie w oczy. Czasem podając jednej osobie dłoń, choćby przy przekazywaniu znaku pokoju, widzimy już trzy następne... Wykonujemy wiele posług, ale brakuje nam czasu, by zatrzymać się przy konkretnym człowieku – zauważył biskup, ostrzegając m.in. przed pokusą pracoholizmu – realną zwłaszcza, gdy ubywa powołań, a przybywa dzieł.

Przypomniał, że osoba konsekrowana ma „iść i głosić” a nie „siedzieć i czekać”. Trzeba wychodzić ze swoich domów i ewangelizować; być radykalnym. – Młodzi, którzy wstępują do wspólnot zakonnych, chcą radykalnego życia zakonnego. Chcą radykalizmu i to takiego, który zaboli. Jeśli nie boli, nie jest prawdziwy – podkreślił.

Zauważył, że życie zakonne jest miernikiem duchowości Kościoła. Kiedy źle się dzieje w zakonach, to znak, że cały Kościół jest w kryzysie. A zakony popadały w kryzys tym bardziej, im bardziej doświadczały dobrobytu. Potrzeba odpowiednich narzędzi do pracy nie uzasadnia dysponowania najlepszymi modelami komputerów czy komórek. – Mówimy: trzeba mieć margines poczucia bezpieczeństwa. Tak, ale margines nie może być większy od kartki – podkreślał o. bp Jacek.

Wyjaśniał, że człowiek pośredniczy, przekazuje Boże orędzie, na tyle, na ile jest otwarty na Boże działanie. To zakłada umiejętność „tracenia czasu” dla Boga. – Jezus był człowiekiem dnia i nocy. W ciągu dnia niósł Ojca ludziom, w ciągu nocy ludzi zanosił Ojcu – mówił.

Przypomniał słowa papieża Franciszka, który wzywał, by pasterz był „z przodu”, „pośród” i „na końcu”. Z przodu, by przewodniczyć, być radykalnym. „pośród” – by towarzyszyć, „pachnąc owcami” (oraz, jak dodał od siebie biskup, „owcom nieść zapach Boga”), a „z tyłu” – by patrzeć, czy ktoś się nie zgubił. Trzeba nieraz cierpliwości i długiego bycia przy ludziach, by zbudować zaufanie.

– Bądźmy ludźmi czuwania, radykalizmu, pośredniczenia, ale nade wszystko ludźmi spotkania – apelował biskup, wskazując na wzór takich postaw w św. Jadwidze Śl.

O śląskiej księżnej, o przesłaniu płynącym z życia apostołów Piotra, Jana i Pawła, a także o aktualności orędzia z Fatimy mówił z kolei bp Ignacy Dec, który przewodniczył pielgrzymkowej Eucharystii. A kustosz jadwiżańskiego sanktuarium, ks. Jerzy Olszówka SDS, przypomniał że św. Jadwiga ceniła zawsze wysoko życie konsekrowane. Jako 6-letnia dziewczynka oddana została na wychowanie do klasztoru w Kitzingen. Pobyt w nim wycisnął na niej swoje piętno. W Trzebnicy ufundowała pierwszy na Śląsku żeński klasztor, a po śmierci męża sama w nim zamieszkała, nie składając ślubów, ale prowadząc zakonny tryb życia.

Siostry uczestniczyły w ramach pielgrzymki w nabożeństwie ku czci św. Jadwigi; część z nich wzięła udział także w Drodze Krzyżowej w Lesie Bukowym.

ZDJĘCIA