Owoc granatu - symbol miłości Boga

Agata Combik

|

Gość Wrocławski 40/2023

publikacja 05.10.2023 00:00

Bonifratrzy są we Wrocławiu od ponad 300 lat. Służą ludziom tak, jak sytuacja wymaga: gdy ci wracają do zdrowia i gdy są bliscy śmierci; w szpitalach, mieszkaniach, a nawet  w razie potrzeby  w mrocznych kryptach.

Dawne aptekarskie sprzęty. Dawne aptekarskie sprzęty.
Agata Combik /Foto Gość

Kiedy pod koniec września w ramach Dni Maurycjańskich wrocławianie zwiedzali kompleks klasztorny Zakonu Szpitalnego św. Jana Bożego (bonifratrów), wielu otwierało szeroko oczy, odkrywając ich spuściznę. Warto pamiętać przed zbliżającym się wspomnieniem św. Jadwigi Śląskiej, że śląska księżna patronuje szczególnie również „dobrym braciom. A pękający owoc granatu, zwieńczony krzyżem, to symbol miłości samego Boga, hojnie ofiarującej się światu.

Pośród kul

Kiedy wejdziemy do bonifraterskiego kościoła pw. Świętej Trójcy przy zbiegu ulic Traugutta i Pułaskiego, z każdej strony zobaczymy ukazaną z barokowym kunsztem opowieść o miłosierdziu a to św. Jan Boży towarzyszący choremu, a to św. Karol Boromeusz pochylający się nad cierpiącym. Jest i piękna scena z miłosiernym Samarytaninem na kościelnej ambonie. Uwagę przyciąga św. Augustyn, który na wyciągniętej dłoni trzyma płonące miłością serce. W centrum ołtarza zobaczymy obraz Johanna G. Schmidta, na którym Matka Boża powierza wrocławski klasztor bonifratrów Osobom Trójcy Świętej.

Zakon ma swoje korzenie w Hiszpanii, gdzie działał św. Jan Boży. Jego charyzmatem jest opieka nad chorymi, cierpiącymi przypomina Agnieszka Dubaniowska, oprowadzająca uczestników spaceru historycznego.

Na Śląsk „dobrzy bracia przybyli pod koniec XVII w. (najpierw do Cieszyna), do Wrocławia dotarli 1 listopada 1711 roku. Dzięki skrupulatnie prowadzonym księgom chorych (co jest swoistym wkładem w rozwój medycyny) wiadomo, że pierwszego pacjenta przyjęli 14 maja 1712 roku. Był to Józef Jerzy Riedel, ogrodnik z powiatu ścinawskiego, wyznania protestanckiego.

Kościół pw. Świętej Trójcy, zaprojektowany prawdopodobnie przez Matthiasa Steinla, zaczęto wznosić w 1714 roku. W tym samym roku rozpoczęła się budowa szpitala, a 3 lata później klasztoru. Nie było to miejsce ciche i spokojne, nie tylko w czasie Festung Breslau.  Na ambonie umieszczono... kulę armatnią z 1806 r., pamiętającą oblężenie Wrocławia przez wojska francuskie dowodzone przez Hieronima Bonapartego, brata Napoleona pokazuje pani Agnieszka. Naprzeciw ambony stanęła tzw. antyambona z wyobrażeniem św. Jana Nepomucena, który lada moment ma być wrzucony z mostu do Wełtawy na jej falach już widać gwiazdy, które miały się pojawić przy jego męczeńskiej śmierci.

Podziemna walka o życie

W kryptach ciągnących się pod posadzką kościoła na ceramicznych płytkach przeczytać można imiona zmarłych przed laty braci. Obok stoją ossuaria, w których gromadzono ludzkie kości. Są tu pochowani zakonnicy, a także niektórzy dobrodzieje zakonu.

Nie zawsze panowała pod ziemią cisza śmierci, a to za sprawą wybitnego zakonnika o. Doroteusza Hejnoła (18931970). Utalentowany bonifrater, magister farmacji, później też kapłan, w latach 30. ub. wieku został prowincjałem śląskiej prowincji zakonu, zarazem m.in. przełożonym bonifraterskich aptek. W 1944 r. założył w krypcie tajny szpital. Dzięki niemu w podziemiach znalazło schronienie ponad 100 radzieckich i amerykańskich jeńców, lotników, spadochroniarzy. Wojnę przeżyło aż 98 mówi A. Dubaniowska. Dodaje, że głodu nie cierpieli, ale warunki nie były łatwe. Środkiem znieczulającym i rozgrzewającym mógł czasem być jedynie alkohol.

O wsparcie medyczne o. Doroteusz prosił zaufanych lekarzy. Zapraszani „na kawę przychodzili w konspiracji do chorych. Od stycznia 1945 r. odwiedzał ich polski lekarz pochodzący z Łodzi, znający język rosyjski.

W ogrodzie Niemcy ustawili baterię artylerii, przez co łatwo cały kompleks mógł paść ofiarą nacierających wojsk. Ostatecznie jednak bonifraterskie budynki ocalały. Gdy już władza w mieście przeszła w nowe ręce, na wieść o tym, że tu otoczono opieką m.in. radzieckich jeńców, postawiono z wdzięczności przy klasztorze straże. Broniły go przez kradzieżami ze strony żołnierzy.

Dzięki o. Doroteuszowi w czasie wojny u bonifratrów znalazła schronienie także rodzina żydowskiego dentysty. Po wojnie zakonnik pracował długie lata w przyklasztornej aptece. Odznaczono go Złotym Krzyżem Zasługi PRL. Zmarł w 1970 r. i pochowany został w tej samej krypcie, w której przed laty dawał schronienie jeńcom wojennym.

Krypty dostępne są dla każdego, kto skontaktuje się z nami i zgłosi taką chęć mówi br. Łukasz Dmowski OH, przełożony wrocławskiego konwentu bonifratrów. Staramy się je otwierać zwłaszcza w listopadzie. Krypty to przecież zarazem cmentarz. Ostatni pogrzeb odbył się tam w 2013 roku. Pochowany został wówczas br. Józef Morawski, przez wielu do dziś wspominany. Nieco starsi pamiętają pewnie spoczywającego w kryptach ks. Piotra Lewandowskiego, wieloletniego kapelana szpitala, katechetę. Ksiądz Piotr obdarzony został tytułem „honorowego bonifratra.

Nowe role starych murów

W pobliżu wejścia do krypt, w jednej z dawnych kaplic pogrzebowych, ma powstać w przyszłości minimuzeum. Zgromadzono tam zabytkowe meble i najróżniejsze przedmioty sakralne (np. relikwiarze, naczynia liturgiczne), ale także związane z medycyną, farmacją. Ciekawość budzą choćby dawne pojemniki na rozmaite mikstury.

Tam, gdzie teraz mieszkają zakonnicy, niegdyś znajdowały się stajnie. Przy nich wzniesiono różne budynki gospodarcze, w tym lodownię. Zagłębiona była częściowo w ziemi, nad gruntem wystawał kopczyk. Spuszczano od góry lód, który wyrąbywano 2 razy do roku z pobliskiej rzeki Oławki opowiada pani Agnieszka.  W lodowni znajdowały się półki, na których kładziono żywność, a trzeba jej było sporo. Szpital bonifraterski miał niegdyś 300 łóżek, a braci mieszkało w klasztorze ok. 100.

Ten XIX-wieczny budynek funkcjonował jak termos, z tym że służący do utrzymywania chłodu, nie ciepła. Jego wnętrze otoczone było podwójnymi ścianami mówi br. Łukasz. W Wiedniu bonifratrzy mieli podobną piwnicę z lodem. Co więcej, posiadali tam swego czasu monopol na sprzedaż lodu w mieście. Według historyków miejskich, nie było to jednak zbyt intratne zajęcie.

Obecnie we wrocławskiej lodowni urządzona jest kaplica. Utrzymuje się w niej stała, pokojowa temperatura.

Gdy się idzie w stronę wejścia do kaplicy, widać starą maszynę, która tuż po wojnie używana była do naprawiania butów również w ten sposób bonifratrzy służyli okolicznym mieszkańcom.

U dobrych braci

W 1949 r. szpital bonifratrów został upaństwowiony powstał tu Samodzielny Publiczny Szpital Kliniczny nr 5. Władze przejęły zresztą majątek zakonu dopiero po tym, jak zakonnicy własnym sumptem m.in. naprawili dach. Cały kompleks szpitalny zwrócono bonifratrom po wielu latach, w 2011 roku. Działała tu do niedawna Poradnia Ziołolecznictwa, apteka z wieloma produktami bonifraterskimi, często przygotowanymi na podstawie receptur wywodzących się z dawnych tradycji zakonnych i wielu lat doświadczeń (obecnie zakup jest możliwy online). W tej chwili część dawnego szpitala jest wydzierżawiona. Od strony ul. Pułaskiego powstał dom opieki o wysokim standardzie Rezydencja „Święta Jadwiga (prowadzony przez Grupę Orpea).

Brat Łukasz wyjaśnia, że obecnie główne pole działalności zakonu we Wrocławiu wiąże się z Bonifraterskim Centrum Zdrowia, w którego ramach działają hospicja (stacjonarne i domowe), a także centrum rehabilitacji Provita przy ul. Bierutowskiej we Wrocławiu, gdzie prowadzona jest rehabilitacja ambulatoryjna i stacjonarna. W Hospicjum św. Jana Bożego przy ul. Poświęckiej może znaleźć jednoczasowo opiekę 40 osób. Z opieki hospicjum domowego na Dolnym Śląsku korzysta ponad tysiąc pacjentów podkreśla. Mieszkańcom Wrocławia służy kościół pw. Świętej Trójcy przy ul. Traugutta. Codziennie odprawiane są tu o 6.30 Msze św. z jutrznią, w niedziele można uczestniczyć w Eucharystii o 10.00 i 11.30 mówi brat.

Za bramą bonifraterskiego kompleksu rozciąga się wielki zielony teren. Kiedyś, jak wspomina pani Agnieszka, były tu inspekty, działała piękna fontanna. To wszystko zostało zaniedbane, gdy teren upaństwowiono. Są różne koncepcje dotyczące tego, jak zagospodarować go obecnie. Od roku rośnie tu łąka kwietna, zapylana przez pszczoły murarki. Bonifratrzy mają nadzieję, że w przyszłości teren ten będzie jeszcze pełniej służył chorym i potrzebującym.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.