Jasna Góra to nie jest dla młodych ludzi przeżytek

Maciej Rajfur Maciej Rajfur

publikacja 10.03.2024 08:30

Jedna z nauczycielek religii przywiozła dwie uczennice, które deklarowały się jako niewierzące. Ze wzruszeniem opowiadała, że obydwie poszły się wyspowiadać. O sensie pielgrzymki maturzystów na Jasną Górę, która w archidiecezji wrocławskiej przeszła głęboki kryzys, opowiada ks. Piotr Rozpędowski, diecezjalny duszpasterz młodzieży.

Jasna Góra to nie jest dla młodych ludzi przeżytek Ks. Piotr Rozpędowski z maturzystami i młodzieżą podczas pielgrzymki na Jasną Górę 2024. Marta Zawierta /Foto Gość

Maciej Rajfur: Powiedzmy sobie szczerze - pielgrzymka maturzystów na Jasną Górę z archidiecezji wrocławskiej po prostu umierała. Rok temu uczestniczyło w niej zaledwie 200 osób, a pamiętam czasy (nie tak dawno), że młodzi zapełniali bazylikę jasnogórską. Było grubo ponad tysiąc osób. Dlaczego ta statystyka leciała tak dramatycznie w dół?

Ks. Piotr Rozpędowski: Zapewne jest wiele przyczyn kryzysu. Pielgrzymka maturzystów to dobra tradycja naszej archidiecezji i wszyscy dotychczasowi diecezjalni duszpasterze młodzieży wkładali wiele sił, żeby ją dobrze przygotować. Z rozmów z nauczycielami religii wiem, że nastąpił pewien moment przesilenia. Część z maturzystów straciła jasny cel tego wyjazdu. Wielu wybierało się jedynie towarzysko czy turystycznie. Rodziło to czasami trudne sytuacje. Niektórzy nauczyciele zniechęcili się i nie organizowali wyjazdów. Czas pandemii sytuację całkowicie zastopował. Można powiedzieć, że dokonał się „reset”. Pielgrzymka zamarła.

A jak to się odradzało po pandemii?

Po pandemicznej przerwie pielgrzymka po raz pierwszy odbyła się w 2022 roku. Udało się ją zorganizować, ale wiele szkół bało się wypuścić uczniów. Wtedy wzięło udział 150 osób. Rok temu pomiędzy 200 a 300. A zatem wszystko zaczynamy od nowa. Uczniowie muszą się dowiedzieć, że taka tradycja w ogóle istnieje. Katecheci mogą na nowo budować ten zwyczaj w swoich szkołach, mając świadomość, że na taki wyjazd pojadą już raczej uczniowie, którzy tego naprawdę chcą.

W tym roku pokazaliście, że można wyjść z kryzysu. Przyjechało ponad 800 osób. Choć z zapisów wynikało, że będzie 500. Miłe zaskoczenie. To ze względu na poszerzenie formuły - zaprosiliście uczniów młodszych klas, nie tylko maturzystów - czy jakieś inne czynniki grały też rolę?

To było niesamowite zaskoczenie! Do ostatniej chwili zgłaszały się kolejne grupy. Na szczęście w piątek rano mogłem jeszcze zamienić aule. Można powiedzieć, że Matka Boża wszystko zaplanowała, bo aula o. Kordeckiego mająca ponad 800 wolnych miejsc właściwie na nas czekała! Uczniowie wypełnili wszystkie miejsca, a nawet niektórzy musieli stać. Spora część uczestników to tegoroczni maturzyści. Znaczącą liczbę stanowili także młodsi uczniowie, którzy stali się dla swoich starszych kolegów i koleżanek „zapleczem modlitewnym”. Czynnikiem decydującym było zaangażowanie katechetów, tych świeckich jak i duchownych. W tym miejscu chce im bardzo podziękować. Szczególnie za to, że się nie zniechęcali i pojechali nawet z małymi grupami. Ważnym czynnikiem okazała się także coraz większa rozpoznawalność Diecezjalnego Duszpasterstwa Młodzieży oraz duża kampania w mediach katolickich. Jest to dla mnie osobiście duża radość i motywacja do kolejnych działań.

ZOBACZ ZDJĘCIA Z PIELGRZYMKI:

Tegoroczna edycja pokazała, że pielgrzymka maturzystów chyba nie jest jakimś reliktem, z którego należy się wycofywać.

Absolutnie nie możemy tej tradycji zaniechać! Nowa formuła bez wątpienia nam w tym pomoże. Chcemy, aby w szkołach wytworzył się pewnego rodzaju zwyczaj takiego pielgrzymowania. Młodsi uczniowie mogą patrzeć, jak ich starsi koledzy i koleżanki już na poważnie podchodzą do spraw dorosłości. Sami za jakiś czas będą przeżywać podobną sytuację i chcemy im pokazać, jak w tym czasie sobie poradzić. Niech w ostatniej klasie szkoły średniej obok studniówki także pielgrzymka będzie wydarzeniem bez, którego „nie da się” podejść do matury.

Jak to jest ze szkołami w archidiecezji, jeśli chodzi o chęć wyjazdu na pielgrzymkę? Nauczyciele religii maja pod górkę, żeby zebrać uczniów? Zmienia się przez lata podejście dyrektorów do takiej inicjatywy?

To bardzo indywidualna kwestia. W niektórych szkołach udzielono zgody jedynie na wyjazd maturzystów. W pozostałych entuzjastycznie wypuszczono także młodszych uczniów. Warto pamiętać, że przyjazd na Jasną Górę ma także wymiar edukacyjny. O tym zawsze piszemy do dyrektorów szkół w corocznym zaproszeniu. Wielu młodych uczestników wraz z nauczycielami zwiedzało klasztor jako miejsce dziedzictwa historycznego. Niektóre grupy wynajęły nawet przewodnika. Wiem o tym, że pojawiły się także pojedyncze osoby ze szkół, w których w ogóle nie organizowano wyjazdu. Były one jednak bardzo zdeterminowane, aby pojawić się na Jasnej Górze z innymi młodymi z archidiecezji wrocławskiej.

Jak sprawić, żeby w tym czasie młodzi na Jasnej Górze się nie zrazili do Boga, nie traktowali tego jak wycieczki turystycznej?

Wydarzenie musi mieć zawsze aspekt ewangelizacyjny. To często jedyna okazja, żeby młodym ludziom powiedzieć coś więcej o Panu Bogu. Na Jasną Górę nie przyjeżdżają tylko osoby głęboko wierzące. Czasami to maturzyści, którzy w swoim przerażeniu szukają każdej metody, aby poradzić sobie ze stresem egzaminacyjnym. W związku z tym trzeba się nimi szczególnie zaopiekować. Zmiana formuły podnosi nam poważnie poprzeczkę, ponieważ co roku musimy zapraszać nowych gości i urozmaicać to wydarzenie, aby młodzi byli ciekawi tego, co usłyszą i kogo spotkają.

W tym roku postawiliście na Dobromira "Maka" Makowskiego. Jesteście zadowoleni?

To spotkanie potwierdziło słowa św. Pawła VI: „Człowiek naszych czasów chętniej słucha świadków niż nauczycieli, a jeśli słucha nauczycieli to dlatego, że są świadkami”. Dobromir Makowski, z którym miałem okazje wielokrotnie współpracować, zrobił świetną robotę. On nie tylko mówi o swoim życiu, ale również daje młodzieży jasne rady i wskazówki. Po jego świadectwie kilkadziesiąt osób od razu przystąpiło do sakramentu pokuty i pojednania! Jedna z nauczycielek religii powiedziała, że przywiozła dwie uczennice, które deklarowały się jako niewierzące. Ze wzruszeniem opowiadała, że obydwie poszły się wyspowiadać. Dla mnie pięknym obrazem i motywacją do organizacji kolejnych pielgrzymek była scena sprzed jasnogórskiej kaplicy. Wychodzący chłopak z dziewczyną. Nagle trzymając ją za rękę powiedział: "Poczekaj, pożegnajmy się". Wspólnie uklęknęli na bruku i oddali pokłon Matce Bożej. Jasna Góra to nie jest dla młodych ludzi przeżytek. Musimy im pokazywać głębię tego miejsca, a z resztą naprawdę sobie poradzą!