Nowy numer 13/2024 Archiwum

Ks. Isakowicz-Zaleski: Dobrze, że paulini przyjmują kibiców na Jasnej Górze

O Patriotycznej Pielgrzymce Kibiców rozmawiamy z ks. Tadeuszem Isakowiczem-Zaleskim, który od 7 lat modli się z kibicami przed obrazem Królowej Polski.

Maciej Rajfur: Dlaczego jeździ Ksiądz na pielgrzymki kibiców na Jasną Górę?

Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski: Kiedy 7 lat temu pierwszy raz pojawiłem się na tym wydarzeniu, urzekła mnie atmosfera tego miejsca. Jasna Góra kojarzyła mi się z innym rodzajem pielgrzymowania. Wtedy zobaczyłem, jak mówi Ewangelia, że „nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają”. Pielgrzymka to idealna, autentyczna okazja, by prowadzić ewangelizację wśród środowisk kibicowskich, które nie zawsze są takie, jakbyśmy sobie wymarzyli. Młodzi ludzie poznają tutaj wartości chrześcijańskie. Dla niektórych to jedna z niewielu okazji bycia w tak niezwykłym sanktuarium. Oprócz tego dostają bardzo dobrą wykładnię patriotyzmu.

Za Pielgrzymkę Kibiców obrywa się także gospodarzom, ojcom paulinom, którzy przyjmują środowisko kibicowskie z całej Polski.

Mam wielki szacunek dla ojców paulinów, bo oni rzeczywiście stwarzają możliwość do organizacji tego wydarzenia. Zaufali kibicom i myślę, że nigdy się nie zawiedli przez te 10 lat. Zawsze pielgrzymki przebiegały w pokoju i atmosferze patriotycznej przyjaźni. To wpływa także na innych kibiców. Coraz częściej bowiem jedni drugich zachęcają do przyjazdu na Jasną Górę i w ten sposób coraz większa grupa społeczności kibicowskiej modli się przed obrazem Królowej Polski. Trwa zatem piękny proces. W tym roku przecież zjawiła się rekordowa liczba uczestników. Gdy święciliśmy barwy klubowe, musieliśmy z kaplicy przejść przez całe podwórze i jeszcze przez bazylikę.

Właściwie co roku Pielgrzymka Kibiców musi się mierzyć z mniejszą lub większą nieprzychylną narracją mediów lewicowo-liberalnych.

To, że lewacka "Gazeta Wyborcza" wyzywa polskich patriotów od faszystów, mnie w ogóle nie dziwi. Natomiast dziwi mnie, że robi to "Tygodnik Powszechny", który uzurpuje sobie miano katolickiego i mieści się w siedzibie kurii krakowskiej. Piórem jednego z kapłanów, który tu w ogóle nigdy nie był, więc zna tę inicjatywę jedynie z opowiadań, tygodnik zaatakował współbraci księży. To rzecz obrzydliwa. Przypominają mi się lata 80., kiedy jako młody ksiądz byłem związany z Solidarnością. Wtedy też powtarzano, że Solidarność to bandyci i terroryści, a Kościół patronuje organizacjom antypaństwowym i ekstremistycznym. Trochę po 30 latach ta retoryka się powtarza.

Jak Ksiądz odpowiada na ciągłe zarzuty wobec Pielgrzymki Kibiców?

Własnym doświadczeniem. Staram się to robić jak najczęściej. Tam się nic złego nie dzieje. Wręcz odwrotnie. Uczestnicy odwołują się do hasła: "Bóg, honor, ojczyzna", do którego odwoływały się pokolenia naszych dziadków i rodziców. I na tym trzeba budować wspólnotę, zwłaszcza w 100. rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości i szczególnie wśród młodych ludzi, którzy stoją gdzieś z boku Kościoła. Na pielgrzymce dostają jasny drogowskaz, że trzeba się angażować w życie społeczne kraju i Kościoła. Nie przez walkę pojmowaną dosłownie, ale przez pielęgnowanie tradycji patriotycznych i religijnych z pokolenia na pokolenia. Podczas tego wydarzenia wiele mówi się o niepełnosprawnych, o pracy społecznej, o trosce o potrzebujących. Ja, jako prezes Fundacji Brata Alberta, tutaj stale o tym przypominam i ma to swój namacalny efekt w postaci zaangażowania kibiców jako wolontariuszy w różnego rodzaju szczytne inicjatywy.

Organizatora pielgrzymki - ks. Jarosława Wąsowicza - już dawno ochrzcili mianem "duszpasterza kiboli", przyklejając mu różne łatki. Nie boi się Ksiądz tego samego jako regularny uczestnik?

Wielu nie potrafi zrozumieć, że ks. Wąsowicz, jako salezjanin, realizuje ideał św. Jana Bosko - że trzeba wychodzić do młodzieży, a nie czekać, aż ona sama przyjdzie. Mierzyłem się już w czasach Solidarności z oskarżeniami i różnymi określeniami wobec mnie, więc nie robi to na mnie wrażenia. Kiedy byłem młodym kapłanem, podczas strajku w Nowej Hucie w 1988 roku współpracowałem z Solidarnością i wtedy nazywano mnie wywrotowcem. Komuna stale atakowała, pluła i oskarżała. Komuny już nie ma, ale wkroczyła poprawność polityczna. Chodzi o cenzurowanie pewnych spraw w mediach i świadomości politycznej. Ale trzeba robić swoje i się nie przejmować.

Robić swoje, czyli co konkretnie?

Prawda wyzwala, więc należy pokazywać to, co jest naprawdę. Nie spotkałem się z żadnymi przykrymi incydentami w czasie Pielgrzymki Kibiców. Nic negatywnego się tutaj nie dzieje. Jeżeli pojawia się jakiś niewłaściwy transparent, organizatorzy zwracają na niego uwagę. Ale nigdy nie doszło do żadnych bójek czy zamieszek. Ta prawda jest niewygodna dla mediów laickich, które chciałyby wyrugować polski patriotyzm. Najlepiej być multi-kulti. Nie zgadzamy się na to, przy całym szacunku do innych narodowości. Ja sam mam pochodzenie ormiańskie, mój pradziadek był Ukraińcem i nie widzę tutaj żadnego konfliktu. Jestem patriotą polskim, a nie wstydzę się swoich korzeni. Natomiast narzucanie pewnej szkodliwej wizji świata przez takie media jak "Gazeta Wyborcza" czy "Tygodnik Powszechny" jest obrzydliwe. Widzę jednak z drugiej strony, że z roku na rok powstaje coraz więcej uczciwych i rzetelnych relacji z Jasnej Góry. Prawda się przebija.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy