Zapisane na później

Pobieranie listy

Będą to wspominać do końca życia

Wioska indiańska, dżungla, skorpiony, jaszczurki i... pierogi przyrządzane po drugiej stronie świata. Na wrocławskim Brochowie wciąż czuć klimat Światowych Dni Młodzieży w Panamie.

Maciej Rajfur Maciej Rajfur

|

GOSC.PL

dodane 10.02.2019 20:30
0

W parafii pw. Podwyższenia Krzyża Świętego na Brochowie spotkali się uczestnicy ŚDM w Panamie oraz ich rodziny. Młodzież dzieliła się opowieściami z wyjazdu.

W salce parafialnej tego wieczoru zapanował egzotyczny klimat. Choć temperatura za oknami oscylowała wokół 0 stopni Celsjusza, zdjęcia dżungli, jaszczurek, egzotycznych plaż i palm połączone ze wspomnieniami uczestników Światowych Dni Młodzieży sprawiły, że atmosfera spotkania była bardzo gorąca i radosna.

- Przyjechali do nas także goście ze Świdnicy. To grupa, która dołączyła do nas w Panamie i razem się trzymaliśmy - dodaje ks. Arkadiusz Krzeszowiec.

Wikariusz brochowskiej parafii zebrał 35 młodych ludzi na wyjazd do Ameryki Środkowej, którzy stworzyli jedną z dwóch grup reprezentujących na ŚDM archidiecezję wrocławską.

Wyjątkowość wyjazdu młodzieży z Brochowa polegała m.in. na tym, że podczas Dni w Diecezji trafili dosłownie do… buszu.

- Wiedzieliśmy, że jedziemy do rejonu najmniej przygotowanego na przyjęcie pielgrzymów. Tak o nim się mówiło. Ale dopiero na miejscu zobaczyliśmy, że będziemy mieszkać w typowych indiańskich wioskach w dżungli. Warunki były bardzo bardzo egzotyczne i mocno dla nas zaskakujące - wspomina kapłan.

Podkreśla, że mieszkańcy, którzy na co dzień żyją w ubóstwie, oddali Polakom wszystko, co mieli i przyjęli ich serdecznie. Dlatego strach przed nieznanym zniknął.

- Nie ukrywam, że na początku młodzi byli przestraszeni. Spali pojedynczo w domach, bo były to niewielkie gospodarstwa. Dwie nasze dziewczyny pojechały z obawami do swojej miejscowości pick-upami i gdy wysiadły, zostały hucznie przyjęte. Tubylcy wykrzykiwali: „Mamy w końcu pielgrzymów! Już są!”. Wtedy stres opadł, a takie problemy jak karaluchy czy jaszczurki stały się po prostu dodatkiem - relacjonuje ks. Arkadiusz.

Młodzi z Brochowa są na tyle zadowoleni z ŚDM w Panamie, że już zaczynają przygotowania do wyjazdu do portugalskiej Lizbony w 2022 roku. Założyli konto i zaczynają zbierać pieniądze.

- Najbardziej w pamięci utkwili mi ludzie, ich gościnność oraz skromne warunki, w jakich żyją. Ja mieszkałem w domu o surowym stanie. Dokładnie spałem w kuchni, a pokój był oddzielony zasłoną. Mój gospodarz Kevin oddał mi swoje łóżko, a sam nocował na ziemi - opowiada 20-letni Łukasz Palow.

Student Politechniki Wrocławskiej pamięta dobrze poświęcenie tubylców, którzy wstawali z nim jeszcze przed 5 rano.

- Nie prowadziliśmy wielu rozmów, bo ja nie za dobrze znałem hiszpański, a oni tylko w tym języku się porozumiewali. Ale radziliśmy sobie przez tłumacza w telefonie. Mój gospodarz miał wielkie serce. Przyrządził mi pierogi. Nie miały może takiego kształtu, jak nasze i były niedogotowane, ale ten piękny gest wiele mówi - opisuje Łukasz.

Wizyta w Panamie nauczyła go, żeby nie narzekać na warunki, jakie ma w Polsce. W Ameryce Środkowej ludzie mimo dużo niższych standardów życia ciągle się uśmiechali, dużo ze sobą rozmawiali, mieli pozytywne nastawienie i potrafili cieszyć się z małych rzeczy.

- Staraliśmy się być ostrożni ze względu na pająki czy skorpiony, ale mieszkańcy nas chronili. Ostrzegali i pilnowali. W Panama City mieszkaliśmy w fawelach i choć te dzielnice mają złą sławę, widzieliśmy ich drugie oblicze - uprzejme rozmowy między sąsiadami, pozytywną atmosferę, przyjacielskie nastawienie. To zrobiło na mnie duże wrażenie - podsumowuje Ł. Palow.

1 / 1
oceń artykuł Pobieranie..