Zapisane na później

Pobieranie listy

49. Piesza Pielgrzymka Kleryków MWSD zakończona

Po sześciu dniach wędrówki klerycy Metropolitalnego Wyższego Seminarium Duchownego we Wrocławiu dotarli przed oblicze Czarnej Madonny. Na Jasnej Górze spędzili ostatnią noc, a dziś uczestniczyli we Mszy św. w kaplicy Cudownego Obrazu.

Karol Białkowski Karol Białkowski

|

GOSC.PL

dodane 01.09.2021 20:43

Ostatni dzień pielgrzymki, mimo intensywnego deszczu, był najbardziej podniosły i radosny ze względu na możliwość spotkania z Matką. Każdej modlitwie towarzyszyły niezwykłe emocje, bo wieńczyły one pielgrzymkowy trud - opowiada kl. Dawid Gola. Podkreśla ogromne szczęście ze względu na dotarcie do celu, a także wdzięczność i pokój serca podczas modlitwy Apelem Jasnogórskim.

Kleryk Marcin Krawczak przyznaje, że kilkudniowa wędrówka mocno zweryfikowała jej uczestników. - Były etapy walki ze sobą. Zwłaszcza, że była możliwość  podjechania samochodem bagażowym. Cieszę się, że nie uległem pokusie. Wierzę, że to będzie procentować w przyszłości, na przykład przy zakładaniu sutanny w miejscach, gdzie być może łatwiej byłoby pójść bez niej - uważa.

Podkreśla też, że w ostatnich dniach wróciła mu wiara w ludzi. - Było wiele niesamowitych sytuacji. Piątego dnia lało niemiłosiernie i było bardzo zimno. Gdy przechodziliśmy przez jedną z miejscowości, jedna pani zaprosił nasa na kawę. Natomiast w Kluczborku zajechał nam drogę samochód, z którego wysiadł mężczyzna. Myśleliśmy, że będzie miał do nas jakieś pretensje, a on zapytał, czy mamy gdzie spać i co jeść - wspomina. Przyznaje, że wszelka gościnność wprawiała go w zakłopotanie. - Ci ludzie nas przyjmowali i karmili, bo jesteśmy klerykami. Robili to z dobrego serca.

Natomiast kl. Maciej Kornalski zaznacza, że kilka dni razem na pewno pozwoliło poznać się lepiej rocznikowym kolegom, zarówno w słabościach, jak i radościach. Przyznaje, że na trasie momentami było bardzo trudno, zwłaszcza ze względu na pogodę. - Ale nawet w takich momentach budował się hart ducha. Myślę, że tak właśnie jest z kapłaństwem. Poza czasem spokoju są też burze wynikające ze słabości i ludzkiej niedoskonałości, pychy i egoizmu, którym trzeba stawić czoła. Moim pielgrzymkowym odkryciem jest właśnie to, że mimo trudności pojawia się taka siła, która pozwala iść dalej - wyjaśnia.

Zwraca też uwagę na wartość budującej się wspólnoty. - Byliśmy dla siebie wsparciem w każdym momencie. Bycie razem dodawało otuchy, że na tej drodze nikt z nas nie jest sam - przekonuje. - Rozumieliśmy się czasem bez słów. Znamienne jest też, że gdy nocowaliśmy pod jednym dachem, nikt nie zamykał się w swoim pokoju, tylko rozmawialiśmy o naszych seminaryjnych sprawach i ewentualnych aktywnościach bardzo długo. To wychodziło bardzo naturalnie - opowiada.

1 / 1
oceń artykuł Pobieranie..