Inny niż wszystkie

Karol Białkowski

|

Gość Wrocławski 25/2012

publikacja 21.06.2012 00:00

Na scenie. Już prawie 20 lat działa we Wrocławiu teatr integracyjny. Obok zawodowych aktorów na deskach grają również osoby niepełnosprawne. Jest to jedyna tego typu inicjatywa w Polsce świadcząca o tym, że sztuka jest dla ludzi wrażliwych.

„Bal u Hawkinga” to jedna z najnowszych produkcji Teatru Arka „Bal u Hawkinga” to jedna z najnowszych produkcji Teatru Arka
Teatr Arka

Teatr Arka łączy ideę teatru blisko widza z ideą teatru bez barier. Wśród 23 pracowników placówki osób niepełnosprawnych jest 11, w tym 6 adeptów aktorstwa. – Czterech z nich pracuje u nas ponad 6 lat. Jeden autystyk ma 3 lata stażu, a dziewczyna z zespołem Downa jest z nami od niedawna – mówi Renata Jasińska, twórca i dyrektor Teatru Arka. – Wszyscy grają jak zawodowcy. Są na bardzo wysokim poziomie artystycznym, ale też doskonale radzą sobie w życiu codziennym. Udzielają wywiadów i potrafią się doskonale wysłowić. Różnorodność i odmienność ludzka jest bogactwem wykorzystywanym we wszystkich projektach podejmowanych przez pracowników teatru. Inność intelektualna i emocjonalna nie jest barierą nie do przeskoczenia, ale naturalną inspiracją do tworzenia niezwykłych spektakli.

 

Dziecięca wrażliwość

Zespół artystyczny jest starannie dobierany. Jak tłumaczy pani dyrektor, aktorzy muszą być na najwyższym poziomie, by cały czas udowadniać, że Teatr Arka jest bardzo dobry. – Oprócz tego powinni być po prostu dobrymi ludźmi. Wydaje mi się, że to jest nawet ważniejsze od umiejętności – dodaje. Nie wszyscy traktują przedsięwzięcie poważnie, tak jak pracownicy placówki. – Często słyszę takie głosy, również od urzędników, że z niepełnosprawnymi nie uda mi się zrobić prawdziwego teatru. Nie są traktowani jak artyści. Ludzie nie doceniają ich i dają im szansę co najwyżej na zabawę – tłumaczy z żalem. Żaden z adeptów nie ma wykształcenia aktorskiego. Dlaczego? Bo nie mając ukończonej szkoły średniej, nie mogą studiować w szkołach teatralnych. Jest jednak szansa, że otrzymają od ministra kultury specjalne certyfikaty zawodowe. Tymczasem pani Renata mówi bardzo ciepło o swoich podopiecznych, zwracając uwagę na ich niezwykłą wrażliwość – element bardzo ważny w aktorskim fachu. Zauważa, że ich podejście do życia jest dziecięce, ale nie infantylne. – Mimo że są to dorośli ludzie, mają wiele cech dziecięcych. Są bezkompromisowi i pozbawieni masek.

Tak jak najmłodsi nie rozumieją kłamstwa i obłudy. Są piękni i czyści – opowiada. Praca z niepełnosprawnymi adeptami jest niezwykle ciężka i wymaga bardzo wiele cierpliwości. Dlatego przed zawodowymi aktorami stoi zdecydowanie więcej zadań. Oprócz pełnego zaangażowania w próby muszą być doskonałymi psychologami i terapeutami. – Nasi niepełnosprawni są ciepli, dobrzy, przytulają się, kochają, ale trzeba im umieć odpowiedzieć. Nie może być w relacjach negatywnych emocji, jak choćby zawiść, złość czy zazdrość. Jeśli jest jakakolwiek rywalizacja, to staram się, by była ona zdrowa – tłumaczy R. Jasińska i dodaje, że adepci często przychodzą się zwierzać aktorom. Powoduje to zacieśnianie więzi, co prowadzi do powstania monolitycznego zespołu artystycznego. Dzięki temu realizacja przedstawień jest na najwyższym poziomie. – Niepełnosprawni umysłowo są jakimś zrządzeniem Bożym. Oni mają nam coś ukazywać. Nie są tutaj przez przypadek. Bez nich świat byłby nieciekawy – mówi dyrektor Teatru Arka. Mimo wręcz rodzinnej atmosfery placówka jest w pełni zawodowa. Wszyscy pracownicy dostają normalne wynagrodzenie za swoją pracę. Na pensje niepełnosprawnych część środków pochodzi z PFRON-u. – Traktowani są normalnie. Czasem tak sobie myślę, że gdyby nie te ich choroby, to byliby to ludzie robiący wielkie kariery – mówi R. Jasińska.

Cud teatru

– Całe to miejsce, które nazywa się Stowarzyszeniem Przyjaciół Teatru Arka, istnieje, bo „dobre duchy” tego chcą. Wiele razy stawaliśmy nad przepaścią finansową i wydawało się, że nie będziemy mieli za co funkcjonować. Ja uważam, że to ręka Jana Pawła II – mówi Renata Jasińska i wspomina swoje doświadczenie z Ojcem Świętym. – Miałam przyjemność być na spotkaniu twórców z papieżem w 1983 r. w Warszawie. Pobłogosławił mnie. To były ogromne wrażenia. Kiedy w 2005 r. umarł, wtedy poczułam, że w jakiś przedziwny sposób będzie mi pomagał – opowiada. Przyznaje, że wielokrotnie „rozmawia” z Papieżem Polakiem, prosząc go o pomoc. Nie ukrywa tego faktu przed swoimi współpracownikami, choć nie zawsze spotyka się z przychylnymi uwagami na ten temat. – Ja się nie martwię, bo wierzę, że jeśli to jedyne i niepowtarzalne miejsce ma dalej funkcjonować, to tak będzie. Gdy pytają mnie, skąd wziąć pieniądze, odpowiadam, że załatwi nam je Jan Paweł II, i załatwia. To są prawdziwe cuda. Kiedy w kasie pusto, okazuje się, że któryś z naszych projektów został przyjęty lub przyznano nam jakąś dotację. Dzieje się. Przestałam się bać stąpać po wąskiej kładce nad przepaścią; to dzięki naszemu papieżowi – zaświadcza. Oczywiście, to nie jest tak, że zarządzający teatrem tylko czekają na „łaski finansowe”.

Do grudnia, oprócz spektakli, jest zaplanowanych mnóstwo projektów teatralnych dla niepełnosprawnych. – Rocznie na warsztaty arteterapii przychodzi do nas 2 tys. osób. Podczas zajęć przygotowujemy 10-minutowe przedstawienia. To jest piękne i wzruszające. 60 osób na scenie, przygotowanych przez profesjonalnych aktorów. Cieszą się z tego i czują dowartościowani tym, że są w prawdziwym teatrze – tłumaczy R. Jasińska. – Przez te zajęcia uczą się niesamowitej samodzielności. Dla nich jest bardzo ważne, że możemy współpracować. Dyrektor Arki przyznaje, że podczas warsztatów objawiają się aktorskie perełki, które chciałaby zatrudnić. Problemem leży w tym, że większość uczestników zajęć jest spoza Wrocławia, a teatr nie może zapewnić im mieszkania i odpowiedniej opieki. Drugim elementem pośrednio związanym z Ojcem Świętym jest otwartość na wielokulturowość i dialog międzyreligijny. W Teatrze Arka łączą się bowiem różne „inności”: niepełnosprawni z pełnosprawnymi, chrześcijanie z żydami, ale też ludzie z różnych krajów. Od 1997 r. z placówką związany jest francuski aktor Alexandre Marquezy. Część spektakli jest przygotowywana pod kierunkiem zagranicznych reżyserów: Maxa Archimedesa Levitta z USA czy Lamberto Gianniniego z Włoch i wielu innych. Tematyka spektakli jest bardzo różnorodna. Najczęściej pokazuje jednak człowieka w jego zawiłości.

Artystyczna codzienność

– Gramy od 10 do 15 przedstawień w miesiącu. Część widzów wie, ale część nie zdaje sobie zupełnie sprawy z tego, że na scenie są niepełnosprawni – zaznacza pani dyrektor. To świadczy o wielkim kunszcie aktorskim wszystkich, którzy znajdują się na scenie. – Niektórzy widzowie przychodzą z ciekawości, bo za każdym razem są zaskakiwani tym, jak cała zintegrowana grupa przekazuje na deskach teatru niezwykle ważne życiowe sprawy, również duchowe – tłumaczy R. Jasińska. Reżyserzy nie boją się podejmować tematów trudnych i wręcz przysłoniętych przez jakieś tabu. Do realizacji spektaklu „Edyta Stein” zaproszona została Elżbieta Bednarska. W swym przedstawieniu pokazuje, że święci wskazują nam wąskie ścieżki do Boga. Nie zawsze się zgadzamy z główną bohaterką, bo ona piętnuje to, że nie postępujemy dobrze; zachęca nas do zajrzenia w głąb siebie. Ostatni spektakl pt. „Bal u Hawkinga” nawiązuje do postaci znanego fizyka, który kwestionuje istnienie Boga. W tym przedstawieniu twórcy chcą z nim dyskutować. Nie dają wiary w to, co mówi. – Dla mnie to jest taka próba zwrócenia na siebie uwagi i jednocześnie cud, że Hawking żyje ze swoją chorobą, tworzy i funkcjonuje w świecie – tłumaczy R. Jasińska, która wyreżyserowała spektakl. – Są tu poruszane kwestie eutanazji i doświadczenia śmierci. Pokazany jest również fenomen osób niepełnosprawnych.

Każdego roku w Arce przygotowywane są co najmniej cztery premiery. W tym roku, oprócz „Balu u Hawkinga”, są to: „Pieśń nad pieśniami. Marzec ‘68”, „Makbet” oraz „Matka”, według sztuk Eurypidesa. Przewidziany jest także spektakl autorski w reżyserii Maxa Archimedesa Levitta. Teatr Arka jest zapraszany na różne przeglądy i bierze udział w licznych konkursach. W lipcu, w Gdańsku, podczas XVI Międzynarodowego Festiwalu Szekspirowskiego, wystawiony będzie „Sen nocy letniej”. Co ciekawe, scenariusz do tego przedstawienia napisał schizofrenik na podstawie swoich doświadczeń ze szpitala psychiatrycznego ze Stronia Śląskiego. – Powstał bardzo ciekawy scenariusz o cierpieniu człowieka. Ten spektakl bardzo spodobał się komisji i zostaliśmy zaproszeni, aby go pokazać nad morzem – mówi dyrektor teatru. – Natomiast we wrześniu jedziemy na XVI Międzynarodowy Festiwal Teatrów dla Dzieci i Młodzieży „Korczak” do Warszawy. Wystawimy tam spektakl na podstawie „Mikołajka” René Goscinny’ego.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.