Dawać świadectwo życiem

Karol Białkowski

publikacja 11.10.2012 00:15

Misje są spełnieniem marzeń, ale też wyzwaniem dla chrześcijanina. Młode wrocławianki chętnie dzielą się sobą daleko od rodzinnego domu dając świadectwo o Jezusie. To jest prawdziwa wiosna Kościoła.

Dziewczynki w Indiach każdego dnia dużo czasu poświęcają na... układanie fryzur Dziewczynki w Indiach każdego dnia dużo czasu poświęcają na... układanie fryzur
Archiwum prywatne

Ania Karwatka przed kilkoma dniami rozpoczęła swoją misję w Japonii. W papierowym numerze GN (numer 42 z datą 14 października) opowiada o powołaniu, którego doświadczyła i o swojej odpowiedzi na nie. Wszystko zaczęło się jednak od dobrego przykładu. Magda Celniaszek, koleżanka z DA Maciejówka, przez rok była w Indiach. To za jej namową Ania skorzystała z zaproszenia na spotkanie formacyjne i zdecydowała się na wyjazd do Kraju Kwitnącej Wiśni.

Pomysł Magdy na bycie misjonarką dojrzewał dość długo. – Od bardzo dawna marzył mi się wyjazd do dalekiego kraju, by pomagać. Ponieważ nie jestem ani lekarzem, ani pielęgniarką zawsze zastanawiałam się w jaki sposób mogłabym się zrealizować, i czy jest to w ogóle możliwe – mówi. Wspomina również, że pragnienie w sercu nie było do końca skonkretyzowane. – Jedna z moich koleżanek, po ukończeniu studiów postanowiła wyjechać pomagać, ale nie wiedziała nic – ani do jakiej organizacji powinna się zgłosić, ani do jakiego kraju chce jechać. I tak w internecie trafiła na... francuską wspólnotę Domy Serca. Po kilkumiesięcznej formacji wyjechała do Argentyny – wspomina. To była inspiracja. Co dwa miesiące czytała listy koleżanki, które, podobnie jak każdy z członków wspólnoty będący na zagranicznej placówce, wysyłała do swoich sponsorów i osób wspierających modlitwą. Wkrótce francuska inicjatywa dotarła bezpośrednio do naszego kraju i Magda skorzystała z zaproszenia na pierwsze typowo „polskie” spotkanie formacyjne organizowane przez „Domy Serca”. – Bardzo dotknął mnie ich charyzmat – współczucie i obecność. Wspólnota jest też bardzo otwarta na artystów, którzy poszukują inspiracji w duchowości. To było coś dla mnie, bo studiuję reżyserię teatralną. W moim środowisku czułam brak kontaktu z ludźmi, którzy żyją wartościami chrześcijańskimi, którzy nie stawiają tylko na karierę i na bycie indywidualnością na scenie. To spotkanie bardzo mnie dotknęło – opowiada.

Zadaniem Magdy była opieka nad dziećmi   Zadaniem Magdy była opieka nad dziećmi
Archiwum prywatne

Magda zdecydowała się na roczny urlop dziekański i wyjazd na misje. Początkowo zaproponowano jej pobyt na Ukrainę. We wspólnocie uznano, że tam, oprócz pomagania, będzie mogła realizować swoje zainteresowania. – Ja jednak zaczęłam odkrywać, że tak naprawdę chcę jechać do ludzi, którzy niekoniecznie żyją sztuką, a do tych, którzy najbardziej będą mnie potrzebować. W głębi serca czułam ogromne pragnienie do pracy z dziećmi – mówi. Zaznacza przy tym, że wszystko co się wydarzyło musiało być Bożym prowadzeniem. Ostatecznie trafiła do Indii, do tzw. „ogrodu mango”. – To była najpiękniejsza rzecz jaka mogła  mi się przydarzyć – dodaje z zachwytem. Misja prowadzona przez wspólnotę, jedna z trzech w tym kraju, znajduje się na południu, w regionie Tamil Nadu.  Magda pod swoją opiekę dostała 14. dzieci. – Cały ten czas to był najpiękniejszy prezent jaki mogłam otrzymać. Ja ofiarowałam rok mojego życia tym dzieciom, a jednocześnie wcale nie byłam daleko od mojej sztuki, bo to nie przez oglądanie spektakli teatralnych czerpałam inspirację, ale przez kontakt z ludźmi. Otrzymałam jej od nich zdecydowanie więcej niż gdziekolwiek indziej – cieszy się Magda.

Dla mieszkających w "ogrodzie mango" dzieci otwierają się nowe możliwości, zwłaszcza edukacyjne   Dla mieszkających w "ogrodzie mango" dzieci otwierają się nowe możliwości, zwłaszcza edukacyjne
Archiwum prywatne
Jak wygląda posługa w Domach Serca? Zwykle są to bardzo małe wspólnoty, 4-5 osobowe. Przeważnie jest wśród nich jedna osoba świecka konsekrowana i 3-4 wolontariuszy. W tego typu wspólnocie posługuje aktualnie Ania Karwatka (więcej w wydaniu papierowym GN). Magda natomiast trafiła do miejsca wyjątkowego. – W „ogrodzie mango” posługuje ok. 30 osób. Trafiają tam małe dzieci (nawet 6. letnie), dla których staje się on domem przez cały rok. Dzieci odwiedzają swoje rodziny tylko na wakacje – opowiada Magda. Wychowankowie pochodzą z najuboższych rodzin i z najniższej warstwy społecznej (mimo, że w Indiach oficjalnie nie obowiązuje już podział na kasty, przy red.). Ich rodzice często borykają się z problemem alkoholizmu i brakiem pracy; nie potrafią czytać ani pisać. Trafienie do „ogrodu mango” jest dla tych dzieci jedyną szansą na jakikolwiek rozwój.

Plan zajęć w placówce jest podobny każdego dnia. – Budziliśmy się o 6; po modlitwie porannej i śniadaniu dzieci szły do szkoły. Zajęcia trwały od 9 do 16. W tym czasie miałam okazję do zajęcia się sobą, tzn. na Eucharystię, indywidualną adorację Najświętszego Sakramentu oraz na prace porządkowe. Po powrocie dzieci ze szkoły był czas na zabawę i, po krótkim rozluźnieniu, na odrabianie lekcji. Potem modlitwa wieczorna, kolacja i ...drobne prace w ogrodzie.

Magda, mimo, że bardzo zaangażowana w swoją misję, postanowiła wrócić do Polski, by skończyć studia. – Był moment, że chciałam zostać, ale tylko ze względu na dzieci. Przywiązaliśmy się do siebie. Starałam się być dla nich jak mama i chyba mi się to udawało. Pokochałam te dzieci, dlatego jest mi teraz trochę ciężko – mówi. Teraz Magda chce skupić się na nauce i ukończeniu studiów. A co po nich? Nie wyklucza, że znów zapragnie wyjechać, by pomagać.

Najpiękniejszym podziękowaniem za poświęcony przez Magdę czas był wspaniały i szczery uśmiech podopiecznych   Najpiękniejszym podziękowaniem za poświęcony przez Magdę czas był wspaniały i szczery uśmiech podopiecznych
Archiwum prywatne
Zarówno Magda jak i Ania podkreślają, że możliwość zostania misjonarzem pociąga coraz więcej osób świeckich. W ubiegłym roku z Polski wyjechały 3 osoby, w tym już 8, a to wszystko tylko w ramach wspólnoty „Domy Serca”. Zainteresowanie misjami rośnie również we Wrocławiu. Dziewczyny zwracają uwagę, że wśród ich znajomych, kilka osób poważnie rozważa wyjazd w kolejnych latach.

********

Misje mają to do siebie, że potrzebują modlitwy i finansów. Wszyscy, którzy chcieliby otrzymywać raz na dwa miesiące bezpośrednią relację lub wspomóc realizację misji Ani Karwatki w Japonii, proszeni są o kontakt mailowy pod adres: olga.korczak@gmail.com. Miesięczny koszt utrzymania jednego wolontariusza na misji to 220 euro.