Dorota pokazuje delikatne róże, wycięte z papierowych serwetek. Niektóre już zakwitły na wazonach z butelek czy misternie zdobionych pudełkach. Brat Albert, niegdyś artysta malarz, pewnie jest dumny. Z kolorowych prac i z tego, jak świat jego podopiecznych znów nabiera barw.
Pani Dorota w pracowni plastycznej spędza długie godziny
Agata Combik
Jeśli ktoś wyobraża sobie, że placówka dla bezdomnych to ponury, szary barak, po wejściu do budynku wrocławskiego Schroniska i Noclegowni św. Brata Alberta dla Bezdomnych Kobiet i Matek z Dziećmi może się zdziwić. Korytarz, pełen suszarek z praniem i dziecięcych wózków, cały pokryty jest dekoracjami. W gabinecie pani kierownik fruwają uśmiechnięte anioły, ściany zdobią pejzaże i bukiety kwiatów. A przecież twórczynie tych prac wcale nie miały kolorowego życia...
Balsam na smutki i nerwy
– Ten anioł zrobiony jest z listewek ze skrzynki po bananach. Te obrazy malowała 75-letnia pani Nina, obecnie już mieszkanka Domu Pomocy Społecznej, tu są kartki robione przez panią Krysię.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.