Na początek mocne uderzenie

Karol Białkowski

publikacja 04.10.2013 00:05

Było bardzo gorąco mimo niskiej temperatury. Ponad 2 tys. studentów uczestniczyło w 4. Koncercie na Tekach. GN był patronem medialnym wydarzenia.

Na początek mocne uderzenie Mimo przejmującego chłodu publiczność była rozgrzana do czerwoności Karol Białkowski /GN

Bethel, Maleo Reggae Rockers i Armia - te zespoły zagrały na 4. Koncercie na Tekach. Impreza wpisała się bardzo mocno w kalendarz studencki Wrocławia. - Chcemy przede wszystkim pokazać inne oblicze katolickiej młodzieży. Ci, którzy spotykają się w duszpasterstwach akademickich, nie mieszczą się w stereotypowym pojęciu katolika: nieatrakcyjnym, zahukanym, niepoukładanym w życiu czy zakompleksionym. To są ludzie mający inicjatywę i chcący coś w życiu osiągnąć - mówi o. Mariusz Simonicz, redemptorysta, opiekun DA "Redemptor", które zorganizowało koncert. Podkreśla, że kolejnym celem jest uświadomienie, że duszpasterstwa działa tuż obok. - Chodząc po kolędzie, na początku tego roku słyszałem, że ludzie nie wiedzą, że obok ich akademika jest kościół. My, poprzez ten koncert, wychodzimy z inicjatywą i zachęcamy do skorzystania z naszej oferty - dodaje.

O. M. Simonicz podkreśla, że Wrocław jest szczególnym miastem, bo propozycja duszpasterska dla studentów jest wyjątkowo bogata. Kilkanaście wspólnot akademickich gromadzi ok. 4 proc. wszystkich studiujących. - Na tle całego kraju to sporo, bo ogólnopolskie statystyki mówią o jednym procencie - tłumaczy. Co zatem składa się na ofertę? Opiekun "Redemptora" zwraca uwagę na przekaz treści ewangelicznych poprzez dobre kazania i konferencje oraz na wymiar integracyjny. - Pracuję z młodzieżą już kilkanaście lat i myślę, że studenci potrzebują zrozumienia, spędzania z nimi czasu, ale także mówienia do nich ich własnym, zrozumiałym językiem - dodaje. - To daje możliwość doświadczenia Kościoła, w którym mogą się realizować.

Na początek mocne uderzenie   Dla zmęczonych głośną muzyką przygotowana była oaza spokoju przed Najświętszym Sakramentem Karol Białkowski /GN W przygotowanie 4. Koncertu na Tekach było zaangażowanych ok. 150 osób. - Robi to młodzież dla młodzieży. Ja się cieszę, że oni sami te wszystkie sprawy ogarniają. Robią to na zasadzie wolontariatu. Mają z tego satysfakcję i doświadczenie - mówi o swoich podopiecznych o. Mariusz Simonicz. Podkreśla, że podczas organizacji koncertu nie ma miejsca na amatorszczyznę. - Widzę, jak z roku na rok się zmieniają. Całe przygotowania są bardzo profesjonalne i coraz lepiej dopracowane - dodaje z dumą.

Duszpasterz mówi również o duchowym wymiarze imprezy. Podkreśla, że to Boże działanie sprawia, iż za każdym razem uczestniczy w koncertach coraz więcej ludzi. - Nie zależy nam na ludziach tylko i wyłącznie wierzących. Chcemy zapraszać tutaj również tych, którzy do Kościoła mają daleko lub nie po drodze. Zależy nam, aby usłyszeli tutaj pozytywny przekaz - tłumaczy. O. Mariusz nie łudzi się, że wielu z tych, którzy może trochę przez przypadek trafili na koncert, od razu znajdzie się w duszpasterstwach. Zauważa jednak pewne wymierne owoce tej i podobnych inicjatyw. - Spotykam czasem na rozmowie czy w konfesjonale osoby, które tłumaczą mi, że nie były już dawno u spowiedzi czy w kościele, ale zaintrygowane wydarzeniem - decydują się, by spróbować odnowić swoją relację z Chrystusem - dodaje.