(Nie)chciana posługa

Karol Białkowski

|

Gość Wrocławski 20/2014

publikacja 15.05.2014 00:00

Świeccy na misjach. Jezus ją… przechytrzył. Nie potrzebował zbyt wiele czasu. Niewiele ponad kwadrans, a potem jeden „niewinny” wyjazd. – Zamarłam – wspomina Ania.

 Wolontariusze wnoszą do tymczasowych domów trochę radości i nadziei Wolontariusze wnoszą do tymczasowych domów trochę radości i nadziei
Archiwum prywatne

To wciąż niewielka grupa. Jednak oddziaływanie świeckich misjonarzy na środowisko, w którym przez jakiś czas żyją, jest niezwykłe. A dla nich samych kilka miesięcy świadczenia o Chrystusie zupełnie obcym ludziom staje się przygodą życia. Anna Karwatka ma 26 lat i doświadczenie, jakiego nie da się porównać z niczym innym. Tuż po obronie pracy magisterskiej na filologii polskiej Uniwersytetu Wrocławskiego postanowiła wyjechać do Japonii ze wspólnotą Domy Serca. – To nie był mój pomysł. Ja nigdy nie miałam pragnienia, by zostać misjonarką – zaznacza. Przekonuje, że od samego początku był to plan Boży. – Nie miałam nic do gadania – dodaje ze śmiechem.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.