Wrocławskie spotkania. Choć piec dawnej piekarni przy ul. Cybulskiego 35a jeszcze nie działa, już robi się tu ciepło. Pod każdym względem. W cieniu starego komina powstaje „MiserArt – strefa kultury w labiryncie wykluczenia”.
Do niedawna pustostan, dziś miejsce artystycznych spotkań
Simona Sala
Najpierw trzeba wejść w podwórze – jedno z tych szarych miejsc na wrocławskim Nadodrzu. Mroczne przejście między kamienicami ktoś ozdobił rysunkami lecących ptaków. „Jesteś w porządku. Jesteś fajny. Lubię Cię” – głosi napis. Gość wchodzący do zniszczonego budynku staje zdumiony. Przed sobą ma okno wypełnione witrażem lśniącym barwami tęczy i ażurowym ornamentem. – To są denka plastikowych butelek i wytłoczki do jajek – tłumaczy Beata Ptak. Gustowne pufy okazują się uszyte z szarego papieru wypchanego gałgankami, a wystawa awangardowych fotografii – zbiorem zdjęć rentgenowskich bezdomnych osób.
Ludzi z ludźmi oswajanie
Nad stołem zrobionym z palet widać dwa ogromne wilki malowane sprayem, z sufitu zwisa wielka huśtawka. Cóż to właściwie jest? Pub, dom kultury, galeria sztuki, ogrzewalnia, miejsce pomocy? – Wszystkiego po trochu, takie miejsce spotkania światów – mówi Andrzej Ptak, mąż Beaty, prezes Fundacji Homo Sacer. Od ponad 30 lat związany jest z Towarzystwem Pomocy św. Brata Alberta Chmielowskiego, obecnie jako wicekierownik schroniska dla bezdomnych mężczyzn w Szczodrem. Żeby sprawę jeszcze bardziej skomplikować, dodaje, że występował tu Teatr ZAR, związany z Instytutem im. Jerzego Grotowskiego, wnętrze zostało zaaranżowane m.in. według pomysłu studentów wrocławskiej ASP, a tak w ogóle to mają tu się znaleźć także gabinety medyczne i kawiarnia, w planach jest m.in. upcykling i pieczenie chleba, może według jakichś starych receptur. Bo to przecież dawna piekarnia. Spotykają się tu artyści, bezdomni i ich przyjaciele, a także wszelkiej maści pasjonaci.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.