Jeszcze trzy lata temu w parafii św. Andrzeja Apostoła w Środzie Śląskiej było kilkunastu ministrantów. Dziś to pokaźnych rozmiarów wspólnota.
Przed niedzielną Eucharystią o godz. 10.30 w zakrystii brakuje miejsca, by się przebrać w komżę czy albę
Karol Białkowski /Foto Gość
Przynależność do służby liturgicznej w podwrocławskiej miejscowości stała się modna zarówno wśród kilkuletnich chłopców, jak i ich ojców.
- To zasługa opiekuna służby liturgicznej. Gdyby nie jego zainteresowanie i zachęcanie, nic by z tego nie było - mówi proboszcz ks. Wiesław Pindel. Współpraca duszpasterzy i rodziców sprawiła, że podczas większych uroczystości w prezbiterium brakuje miejsc. W życie parafii chcą się angażować również mamy i córki.
Wyjście do ludzi
Ksiądz Bartłomiej Polański został skierowany do Środy Śląskiej w sierpniu 2011 r.
- Jednym z moich zadań stała się opieka nad służbą liturgiczną. Gdy tu przyjechałem, nie było nowych chętnych do posługi przy ołtarzu. Wszystko opierało się na „starych” ministrantach - wspomina. Już w następnym miesiącu rozpoczął się pierwszy kurs dla kandydatów.
- Zacząłem wychodzić do chłopaków tak jak ks. Bosko. Rzadko który z nich przyszedł sam, bez zachęty od duszpasterzy - wyjaśnia. Największe wrażenie zrobili na ks. Bartłomieju dwaj gimnazjaliści.
- W tym wieku decyzję o dołączeniu do grona ministrantów określiłbym jako spore wyzwanie. Presja rówieśników jest ogromna, a służba liturgiczna nie uchodzi za coś pociągającego - wyjaśnia.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.