Jak Pan Bóg „Ogóra” odnalazł

Agata Combik

|

Gość Wrocławski 11/2015

publikacja 12.03.2015 00:15

Nawrócenie. Dawniej na ulicy można było dostać od niego w zęby. Teraz na tych samych ulicach jest gotów krzyczeć, że Jezus jest Panem. Zawadiacki fryzjer, szalony perkusista dziś mówi: jestem Bożym wojownikiem.

Maciek w piwnicy stworzył sobie zakątek, w którym modli się i spotyka z ludźmi Maciek w piwnicy stworzył sobie zakątek, w którym modli się i spotyka z ludźmi
Agata Combik /Foto Gość

Kiedyś z powodu nadużywania alkoholu wyrzucono go z zespołu, który sam założył. Teraz znów gromadzi muzyków. Przygotowuje wielki koncert uwielbienia. – To będzie dziękczynienie Bogu i ludziom – mówi Maciek Szczepanek. Co się wydarzyło, że dawny hulaka, zwany w okolicy „Ogórem”, gra na Bożą chwałę?

Ze mną nie rozmawiał

Mieszkał od dziecka w cieniu trzebnickiej bazyliki św. Jadwigi. Widział ją z okna. Do kościoła chodził zachęcany przez siostrę, ale Panem Bogiem specjalnie się nie interesował. – Miałem jednak swoje zasady – mówi. – Kiedy podczas uroczystości Pierwszej Komunii św. dzieci składały przyrzeczenia, że nie będą pić i palić, milczałem. Uznałem, że w ten sposób nie będą mnie obowiązywać. Już jako uczeń szkoły podstawowej śmiało sobie poczynał. Wspomina, jak z kolegami planowali wyjście „na szaber” pomiędzy pielgrzymów idących przez Trzebnicę na Jasną Górę. Wtedy planów nie udało się zrealizować, bo Maciek wpadł pod samochód i trafił do szpitala. Potem, bywało, bawili się w komandosów, pozwalając sobie na drobne włamania i kradzieże. „Ogór” na ulicy siał postrach.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.