Życie konsekrowane. 40 milionów złotych – tyle potrzebują wrocławskie boromeuszki. Po co? Bo miłosierdzie kosztuje.
Rozpoczęta niedawno kolejna edycja spotkań Klubu Mam cieszy się ogromną popularnością. Wraz z dziećmi przychodzą 24 panie. Chętnych jest dwa razy więcej niż miejsc
Karol Białkowski /Foto Gość
Marzenia się spełniają, choć czasem potrzeba na to wiele czasu i... pokory. Pan Bóg wie, co i jak powinno być realizowane. Trzeba się tylko w Jego plany wsłuchać i zaakceptować je – mówi s. Ewa Jędrzejak. Co wymarzyły sobie siostry? Szkołę pielęgniarską i szpital ginekologiczno-położniczy. Ambitne zadanie starają się urzeczywistniać od kilkunastu lat. Idzie opornie, małymi kroczkami, ale do przodu. Niebawem rozpocznie się kolejny etap prac w kompleksie przy ul. Rydygiera we Wrocławiu. – To dzięki wsparciu św. Jana Pawła II, któremu oddałyśmy realizację tego dzieła miłosierdzia – dodaje s. Ewa.
Odkrywanie charyzmatu
Siostry z Kongregacji Sióstr Miłosierdzia św. Karola Boromeusza są konsekwentne od połowy XVII wieku.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.