Idź na Komorowskiego, dostaniesz karę

Maciej Rajfur

publikacja 20.05.2015 11:07

​Bronisław Komorowski kolejny raz odwiedził Wrocław w kampanii wyborczej. Choć bliżej prawdy można by napisać: odwiedził swoich zwolenników we Wrocławiu. Spotkanie znowu było zamknięte dla społeczeństwa, a ochroniarze wpuszczali tylko ludzi z listy.

Idź na Komorowskiego, dostaniesz karę Prezydent drugi raz "zabarykadował się" przed wrocławianami w Ossolineum Maciej Rajfur /Foto Gość

Dokładny termin wizyty prezydenta RP był ujawniony  niewielu osobom. Tym, którzy otrzymali zaproszenie na spotkanie. Wśród nich byli działacze Platformy Obywatelskiej, kilku wrocławskich radnych oraz społeczni działacze.

Mieszkańcy dowiedzieli się o godzinie przyjazdu pocztą pantoflową. Ci, którym obowiązki zawodowe nie przeszkodziły, przyszli pod Ossolineum z nadzieją, że może uda im się chwilę z prezydentem porozmawiać. Zadać choć jedno pytanie. Nic z tego.

- Dowiedzieliśmy się tzw. pocztą pantoflową. Kolega poinformował kolegę i kto akurat mógł w środku dnia przyjść, pojawił się pod Ossolineum - mówi Adam Brawata, dolnośląski koordynator Fundacji Pro-prawo do Życia. Kilkuosobowa grupa wolontariuszy fundacji nie tylko nie została wpuszczona na spotkanie, ale również oskarżona o tworzenie nielegalnego zgromadzenia.

- Podczas pikiety odebrałem telefon z Urzędu Miasta z pytaniem, czy znajduję się pod Ossolineum. Gdy potwierdziłem, oznajmiono mi, że na wniosek policji zostanę ukarany za formowanie nielegalnego zgromadzenia - mówi A. Brawata. Na drugi dzień już nikt się z koordynatorem nie kontaktował.

- To skandal, że nie można wyrazić swojego zdania. Chcieliśmy się dowiedzieć, dlaczego kompromis aborcyjny, który wybrał Komorowski, jest jego zdaniem dobrym rozwiązaniem. Zamyka się obywatelom usta i drzwi przed nosem - dodaje.

O co wolontariusze, którzy stoją w obronie życia, zapytaliby Bronisława Komorowskiego, gdyby pozwolił im dotrzeć do siebie?

- Dlaczego ludzi, którzy nie zgadzają się z kompromisem aborcyjnym, nazywa szkodnikami? Czy zgoda na bezkarne zabijanie dzieci w szpitalach za nasze pieniądze jest właściwym podejściem? - pyta Adam Brawata.

Obok członków Fundacji Pro- prawo do Życia zgromadzili się inni obywatele, także zawiedzeni postawą Komorowskiego. Protestowali oni, domagając się choć krótkiego spotkania. Tym razem udało im się stanąć oko w oko z prezydentem. Po wyjściu z samochodu zrobił sobie zdjęcie ze szkolną wycieczką, następnie pokazał w stronę demonstrantów literę V, złożoną z dwóch palców i zniknął za drzwiami Ossolineum.

- Rzeczywiście wyszedł, ale co z tego, jak stał za funkcjonariuszami BOR-u. W dodatku urządzono prowokację, wpychając zwolenników Komorowskiego w nas, tłum protestujących - mówi Jarosław Bogusławski, dodając, że mieszkańcy Wrocławia dowiedzieli się o wizycie prezydenta godzinę przed jego przyjazdem. Za pomocą telefonów informowali się nawzajem i tak, jak w przypadku proliferów, spontanicznie udali się pod Ossolineum.

- Na miejscu nie brakowało prowokacji. Jedna pani zerwała polską flagę i rzuciła na ziemię. Atmosfera była rzeczywiście nerwowa, a prezydent znów zignorował obywateli. Pokazanie przez niego litery „V” oceniam jako jego kolejny marionetkowy wybryk, tak samo jak wejście na stołek w parlamencie japońskim - stwierdza J. Bogusławski z "Solidarności Walczącej”.

Jak w takim razie powinna się zachować głowa państwa?

- Zatrzymać się i powiedzieć: „Chodźcie, porozmawiajmy. O co wam chodzi?”. Wybiera sobie grupy społeczne, z którymi się spotyka. Dlaczego nie chce pogadać jak równy z równym. A dlaczego media nie mówią o jego związkach z WSI i Fundacją „Pro Civili”? Ci dziennikarze, którzy chcą się tego dowiedzieć, są regularnie odsuwani od prezydenta - kwituje Jarosław Bogusławski.

Bronisław Komorowski odwiedził Wrocław już wcześniej. O tym pisaliśmy TUTAJ.


Polub nas, a nie przegapisz żadnej naszej informacji: