Wypędzeni bezpowrotnie z domów

Maciej Rajfur

publikacja 14.06.2015 15:19

Podwórko przy ul. Kluczborskiej na chwilę zmieniło swoje oblicze. To chyba jedyne miejsce dzisiaj we Wrocławiu, gdzie - zamiast upału - zapanowała zima, a niedzielną letnią radość zastąpiły strach i niepokój związany z niepewnym jutrem.

Wypędzeni bezpowrotnie z domów Szacuje się, że podczas ewakuacji z zimna i przemęczenia zginęło aż 90 tys. osób. Pozostali zapełnili ulice Drezna Maciej Rajfur /Foto Gość

Festung Breslau w środku lata? Krótką rekonstrukcję ewakuacji ludności cywilnej zimą 1945 r. z oblężonej stolicy regionu zaprezentowała Grupa Historyczno-Edukacyjna "Młot".

Projekt "Cztery podróże w czasie po Ołbinie” realizowany jest w ramach mikrograntów Europejskiej Stolicy Kultury 2016. W cztery niedziele czerwca członkowie "Młota" przygotowują niezwykłe podróże w czasie mające przybliżyć mieszkańcom Wrocławia różne okresy wpisane w historię miasta, poczynając od czasów przedwojennych.

- 14 czerwca poruszamy akurat tematykę wypędzenia ludności cywilnej z Wrocławia, ówczesnego Breslau, przed jedną z ostatnich bitew II wojny światowej. 20 stycznia 1945 roku, na rozkaz gauleitera Śląska Karla Hankego, dokonano przymusowej pieszej ewakuacji ludności cywilnej - tłumaczy Piotr Malawski, jeden z rekonstruktorów.

Podczas słynnego Festung Breslau, czyli oblężenia Wrocławia, śmierć poniosło ok. 170 tys. ludności cywilnej, z tego ok. 90 tys. podczas wymuszonej ewakuacji z miasta, która odbywała się w temperaturze nawet do -20 stopni Celsjusza.

- Ludzie byli przerażeni, niepewni jutra. Nie wiedzieli, co ich czeka. Po prostu otrzymali rozkaz opuszczenia miasta, za którym nie szły żadne konkretne informacje. Musieli podążać w kierunku Oporowa i Kątów Wrocławskich. Wypędzano każdego: ludzi starszych, kobiety z małymi dziećmi, a potem podpalano lub wysadzano kamienice. Nikt nie mógł zostać, bo na miejscu czekała na niego tylko śmierć - opowiadała podczas przedstawienia Grażyna Piotrowicz ze Stowarzyszenia "Odra-Niemen”, przewodnik wrocławski.

Członkowie GHE "Młot" przebrani byli w stroje z epoki i jako wysiedleni mieszkańcy niechętnie opuszczali swoje domy podczas siarczystych mrozów. Ubrani w kożuchy w walizkach zabierali swoje rzeczy, zostawiając za plecami cały dobytek swojego życia.

- Miejscem, gdzie wszyscy chcieliby się dostać, były wrocławskie dworce, ale one szybko stały się zatłoczone. Ci, którym udało się przeżyć, dotarli do różnych miejscowości w zachodnich Niemczech. Niektórzy zamarzali w drodze, ponieważ panowała sroga zima - mówiła G. Piotrowicz.

Oprócz inscenizacji w ramach tej edycji projektu "Czterech podróży w czasie po Ołbinie” odprawiono także Mszę św. w rycie trydenckim z kazaniem o oblężonym mieście. Następnie odbędą się seans filmowy "Wyrok na miasto” oraz przegląd kronik wojennych. A na koniec - okazja do wspólnego wysłuchania współczesnych piosenek z oblężonego Wrocławia, które wykona Kamil Borkowski.

- Mieszkamy we Wrocławiu, więc chcieliśmy nawiązać do bardzo ważnego fragmentu historii naszego miasta, czyli roku 1945. W ten sposób oddajemy hołd tym, którzy zostali zmuszeni do opuszczenia swoich domów i zamarzali w drodze donikąd, po niepewne jutro - komentuje Aleksandra Bujalska, organizator z GHE „Młot”.