Ormianie. Gromadzą się przy chaczkarze, walczą co roku pod Grunwaldem i… skubią razem pietruszkę, szykując churut do gandżaburu. Do krainy u stóp Ślęży przywieźli tradycje spod góry Ararat, kresowe przysmaki i modlitwę w języku grabar.
Ormiańska liturgia we Wrocławiu
Romana Obrocka
Kiedy niedawno w setną rocznicę ludobójstwa Ormian marsz pamięci ruszył spod katedry, wrocławianie mogli zobaczyć, jak liczne i prężne to środowisko. Jego symbolem jest pięknie zdobiony kamienny chaczkar, który od 2012 r. stoi przy wrocławskim klasztorze dominikanów.
Słodycz w genach
– Chaczkar to ormiański „krzyż kwitnący”. Zgodnie z tradycją naszego narodu krzyż, na którym umarł Jezus, zakwitł. To symbol nadziei, odrodzenia... – tłumaczy Romana Obrocka, wnuczka Jakuba Manugiewicza z Kut nad Czeremoszem, dodając, że polskie chaczkary wiele zawdzięczają staraniom Gagika Parsamiana, artysty z Gdańska. Nasz został wykuty w wulkanicznym tufie w Armenii przez Tarona Martirosyana i Bagrata Balabekyana. Pani Romana, mieszkanka Obornik Śląskich, od lat pełni funkcję strażniczki pamięci. Pracując w tutejszym Urzędzie Miejskim, koordynowała program wydawniczo-teatralny dotyczący lokalnej historii – zarówno tej przedwojennej, niemieckiej, jak i powojennej, uwzględniając całe bogactwo kulturowe, z jakim przyjechali do Obornik ludzie z różnych stron, także Ormianie.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.