Zniszczą ciało, ale nie dotkną duszy

Maciej Rajfur

publikacja 23.06.2015 06:45

Ksiądz Douglas Al-Bazi: Mój Kościół znajduje się obecnie w dniu Wielkiego Piątku. Chcielibyśmy dotrzeć do poranka Niedzieli Zmartwychwstania!

Zniszczą ciało, ale nie dotkną duszy Ksiądz Al-Bazi wyraża wielką wdzięczność za pomoc, która płynęła z Polski dla chrześcijańskich uchodźców Maciej Rajfur /Foto Gość

Pochodzi z Iraku, części świata, w której miesza się wiele kultur, a ich historia jest bardzo burzliwa. Chrześcijaństwo dotarło tam już w pierwszym wieku. Znane na całym świecie złoża ropy naftowej to brzemię dla mieszkańców. Zanim dotrze się bowiem do tych drogocennych pokładów surowca, trzeba przebrnąć przez kilka pokładów krwi męczenników chrześcijańskich, mordowanych od prawie 2000 lat.

Douglas Al-Bazi jest księdzem. Po przyjęciu święceń pracował jako proboszcz w Bagdadzie. Obecnie opiekuje się wygnanymi chrześcijanami w obozie w Erbilu. Jego kościoła w Bagdadzie już nie ma. Świątynię wysadzono na jego oczach.

– My żyjemy z muzułmanami od setek lat, a podczas jednego niezbyt specjalnego dnia zaatakowali nas. Pamiętajcie, że aby żyć jako wyznawca innej religii pośród muzułmanów, trzeba spełnić jeden z dwóch warunków: przejść na islam lub płacić horrendalny podatek, ok. 4000 dolarów miesięcznie od chrześcijańskiej głowy. Jest jeszcze trzecie wyjście: zginąć z rąk islamisty – pokazuje gest poderżnięcia gardła ks. Douglas Al-Bazi.

Jednej nocy bojownicy Państwa Islamskiego wypędzili z miasta Mosul, drugiego co do wielkości w Iraku, 12 000 wyznawców chrześcijaństwa. Mieli oni 24 godziny na opuszczenie miasta, w przeciwnym wypadku zostaliby zabici. – Do tej pory w moim ogrodzie wokół kościoła w Erbilu żyją 564 osoby. Od tamtego czasu pięcioro dzieci przyszło w tym czasie na świat – mówi ks. Douglas. Po chwili dodaje:

– Jako kościół katolicki i jako księża jesteśmy gotowi właściwie na wszystko. Nie byłem jednak gotowy na to, co mam odpowiedzieć kobiecie, która zwróciła się do mnie: „Ojcze, gdzie ja mam urodzić? Na zewnątrz w namiocie? Co to dziecko kiedyś powie, gdy zapytają go, gdzie przyszło na świat?”.

Do Wrocławia, jak twierdzi, przyjechał z wielu powodów. Przede wszystkim, aby dać świadectwo i obudzić ludzi z marazmu.

– Przejrzyjcie na oczy. Zobaczcie, co się dzieje wokół was na tym świecie. Często docierają do was fałszywe informacje, że islam to religia pokoju. Jeśli tak mówią, są kłamcami. Jeśli pokazują wam twarz pokoju islamu, kłamią. Ja się urodziłem pomiędzy nimi, wychowałem się pośród nich w Bagdadzie. Znam tradycję arabską, znam język arabski i Koran lepiej niż niejeden z nich. Nie chcę budzić waszej nienawiści do islamu, bo to nie jest postawa chrześcijańska, ale zapamiętajcie to, co powiedziałem – apelował do wrocławian irakijski kapłan.

Podczas jednej z niedziel zaatakowano jego kościół rakietami. Innym razem, gdy stał z wiernymi w głównym wejściu do kościoła, grupa milicji islamskiej ostrzelała świątynię. Niedługo po tym proboszcz został porwany przez islamskich terrorystów. W miejscu przetrzymywania włączono z maksymalną głośnością telewizję, w której były czytane wersety Koranu. Zagłuszano w ten sposób krzyki podczas tortur i pokazywano sąsiadom, że obok mieszkają pobożni ludzie.

– Tych 9 dni nigdy nie zapomnę. Przez cały czas miałem skute ręce, a oczy zawiązane opaską. W końcu pozwolili mi rozmawiać z innym księdzem, żeby negocjować wysokość okupu. Telefon ustawiono na głośnomówiący. Mówiliśmy po arabsku, ale wplatałem stwierdzenia po aramejsku, ponieważ porywacze nie rozumieli tego języka. Powiedziałem wówczas, że to już koniec i na pewno stąd nie wyjdę – wspomina najstraszniejsze chwile swojego życia ks. Douglas.

Ksiądz po drugiej stronie słuchawki odpowiedział terrorystom: „Dobrze, zabijcie ks. Douglasa, my ogłosimy go jako jednego z męczenników”.

– Dziś myślę, że lepiej być zabitym i znaleźć się w rękach Boga, niż być żywym i tkwić w rękach terrorystów islamskich. Podczas tortur wybito mi żeby, złamano młotkiem mój nos i łamano mi kości na plecach. Dlatego przybyłem tutaj, żeby powiedzieć: Obudźcie się i miejcie się na baczności, bo rak islamu już jest pomiędzy wami – ostrzegał stanowczo kapłan.

Nie dziwi go, że chrześcijanie są atakowani. Zaskakuje go, że wielu przeżyło i ciągle w Iraku funkcjonują. Największą obawą jego i ludzi, którymi się opiekuje, jest opuszczenie, ignorancja i bierność ze strony chrześcijan na całym świecie. Prześladowani nie chcą być pozostawieni sami sobie.

 – Przyzwyczajeni jesteśmy do przebaczenia, ale my nigdy nie zapominamy. Oni niszczyli i będą niszczyć nasze ciała, ale nie dotkną naszej duszy, która jest silna w wierze. Mój Kościół znajduje się obecnie w dniu Wielkiego Piątku. Chcielibyśmy dotrzeć do poranka Niedzieli Zmartwychwstania – stwierdził ks. Douglas.

Na koniec podkreśla, że wszyscy jesteśmy jednym ciałem w Chrystusie, które musi się nawzajem wspierać. – Jeśli zamkną nam usta, wy bądźcie naszym głosem i opowiadajcie naszą historię. Zapamiętajcie proszę: Kościół w Mezopotamii nigdy się nie podda. Ale wy musicie się obudzić i otworzyć oczy. Niech Was Bóg błogosławi – kończy z nadzieją w głosie.