Niespłacalny dług wdzięczności

Gość Wrocławski 26/2015

publikacja 25.06.2015 00:15

Człowiek. „Wszystko, co jestem, wszystko, co posiadam, mój wielki Boże w ręce Twoje składam” – tak często modli się kardynał Henryk Gulbinowicz. W rozmowie z Maciejem Rajfurem opowiada o swoim sentymencie do Wileńszczyzny, miłości do Dolnego Śląska i… wstąpieniu do seminarium z powodu bolszewików.

Mimo nieustannie upływającego czasu  92-letni emerytowany kardynał  wciąż jest podporą i wsparciem  dla wielu ludzi z otoczenia Mimo nieustannie upływającego czasu 92-letni emerytowany kardynał wciąż jest podporą i wsparciem dla wielu ludzi z otoczenia
JOZEF WOLNY /FOTO GOŚĆ

Maciej Rajfur: 65. rocznica święceń kapłańskich, 45. konsekracji biskupiej i 30. powołania do kolegium kardynalskiego. Tyle imponujących jubileuszy na koncie. Jak się Jego Eminencja czuje?

Kard. Henryk Gulbinowicz: Cóż. Ja mam 92 lata. Jak może się czuć taki stary ramol? (śmiech)

Wielu potwierdzi, że kard. Gulbinowicz trzyma się znakomicie.

To tylko tak wygląda z zewnątrz. Ale, jak mówi się na Wileńszczyźnie, środki już popsute, czyli wnętrzności. Uszy nie słyszą, oczy nie widzą i serce czasem szwankuje. A z umysłem to nie wiadomo. (śmiech)

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.