Byłem przybyszem

Agata Combik

Możesz ich kiedyś spotkać pod swoimi drzwiami. Ludzi uciekających przed wojną, prześladowaniami, bez środków do życia. Z zupełnie innego świata.

Byłem przybyszem

Zjawili się pewnego dnia we Wrocławiu, by wynająć mieszkanie. Dwie rodziny ze Wschodu, którym wojna na Ukrainie uniemożliwiła normalne życie, przyjechały tu spod Radzynia Podlaskiego, z ośrodka dla cudzoziemców. Bez znajomości polskiego, bez pracy. Na rozpoczęcie nowego życia wystarczyć im miało kilkaset złotych na osobę, jakie otrzymali opuszczając ośrodek. Gdy skończą się skromne fundusze na wynajem mieszkania, co zrobią dalej?

Pani Renata, widząc przybyszów mieszkających tymczasem u swoich sąsiadów, zainteresowała się ich losem. W pomoc włączyły się kolejne osoby z parafii pw. NMP Bolesnej na Strachocinie i nie tylko; wobec swoich nowych, niespodzianie przybyłych parafian, nie pozostali obojętni księża. Zbiórka funduszy po niedzielnych Mszach św., planowana wkrótce w parafii zbiórka żywności, poszukiwanie pracy, przedszkola dla dziecka, lekcje polskiego, które odbywają się wieczorami przy kaplicy na ul. Tatarakowej, załatwianie mnóstwa spraw urzędowych... Przybysze, niegdyś w swojej ojczyźnie majętni ludzie, dziś cieszą się ze wszystkiego. Z podarowanego roweru, ofiarowanych koców, z deski do krojenia chleba... Podkreślają jednak, że chcą sami zarobić na swoje utrzymanie. Są zdeterminowani, by pracować. W ich historii usłyszysz m.in. o zbombardowanym domu w Doniecku, o ukradzionej części bagaży, o perypetiach, przez które przeszli już w Polsce, ludzkiej nieuczciwości i zawiłościach urzędniczej machiny… Ale i o wielkim sercu nieobojętnych wrocławian.

Łatwo im tu nie jest, ale – jak wspomina pani Basia ze strachocińskiej parafii – kolejne rodziny ze Wschodu chcą do nich dołączyć. Nie widzą dla siebie innej możliwości. Czy uda im się odnaleźć wśród nas? Czy jesteśmy przygotowani na podobne sytuacje? Czy potrafimy mądrze pomóc? Jak się zachowamy, jeśli wsparcia będzie wymagać coraz więcej osób – i to nie tylko z grona naszych najbliższych sąsiadów, ale z dużo bardziej odległych kulturowo krajów?

Zdaje się, że przyszedł czas, by zmierzyć się z tymi pytaniami na poważnie, by w naszych parafiach i innych wspólnotach gruntownie przemyśleć i wypracować sposoby działania wobec ludzi, którzy w każdej chwili mogą stanąć pod naszymi drzwiami, z walizką w ręce i strachem w oczach. Przykłady takich przemyślanych działań już są – czego przykładem jest wrocławska wspólnota Hallelu Jah, która zdecydowała się przyjąć rodzinę z Syrii – dbając całościowo o zapewnienie jej warunków odnalezienia się w naszym społeczeństwie (zob. hallelujah.pl). Mimo mnóstwa wątpliwości i pytań – dotyczących także naszych realnych możliwości – zdaje się, że nie ma innej drogi: otwartość na „inny świat” i nieobojętność wobec przybyszów, także tych zupełnie nieoczekiwanych, musi się stać częścią codziennego życia naszych wspólnot.

A kto by chciał pomóc lub zyskać więcej informacji na temat wrocławskich przybyszów ze Wschodu, może kontaktować się pod tel: 601 710 331 lub 604 508 016.