Ktoś pomyśli, że to tylko zabawa dla dużych chłopców. Jednak za taką pasją idzie coś więcej. Dużo więcej.
Przykład misji na egzaminie? – Zlokalizowanie generała i podanie na niego namiarów do ataku rakietowego, a także ustalenie miejsca, które zniwelowałoby straty w ludności cywilnej oraz zniszczenia mienia cywilnego – recytuje jednym tchem A. Raś
Maciej Rajfur /Foto Gość
Adam Raś jest z bractwem od początku. Zanim rozpoczął swoją ekstremalną przygodę, był innym człowiekiem. Pierwszą styczność z taką formą spędzania czasu wspomina w kategoriach przełomu, który wyrwał go z szarej codzienności i marazmu. – Kiedyś przypadkowo trafiłem na wiosenny piknik. Działało tam bractwo podobne do naszego. Po raz pierwszy doświadczyłem wtedy takiej miniprzygody i od razu się nią zafascynowałem. Pamiętam tę chwilę do dziś – opowiada 32-latek. Potem się zaczęło.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.