Do jasnogórskiego portu płynie też Arka

Agata Combik

publikacja 26.07.2015 16:29

Członkowie wspólnoty L'Arche z Wrocławia już szykują się do drogi.

Do jasnogórskiego portu płynie też Arka Na tym pokładzie jest miejsce dla każdego Henryk Przondziono /Foto Gość

– Wiele razy pokonywaliśmy z pielgrzymką jakąś część trasy, w 2014 r. po raz pierwszy trzy niepełnosprawne osoby z wrocławskiej Arki szły od początku do końca, na samą Jasną Górę. W tym roku też są chętni na taką wyprawę. Sami się zgłosili i poprosili, żeby im towarzyszyć – mówi Kasia Przyślewicz, opiekująca się pielgrzymami z domu wspólnoty przy ul. Jutrosińskiej.

Arka to wspólnota tworzona przez osoby niepełnosprawne intelektualnie i ich asystentów, przestrzeń budowania przyjaznych więzów, wspólnej pracy, rozwijania talentów, świętowania. Nie wszyscy mieszkańcy wrocławskiego domu byliby na siłach podjąć wysiłek pieszego pielgrzymowania. – W ubiegłym roku pięcioro osób wędrowało z nami przez dwa dni, do końca pozostała trójka. Szliśmy wtedy z „Wawrzynami”, a pomagali nam uczestniczący w pielgrzymce więźniowie – przypomina Kasia. I tłumaczy, że pokonać całą trasę są w stanie zwykle osoby o mniejszym stopniu niepełnosprawności, bardziej samodzielne – głównie lokatorzy mieszkań chronionych.

Mateusz ponoć już od marca zapowiada, że wyruszy. By wypracować kondycję, biega wokół domu. Zdecydowana jest także Beata. Prawdopodobnie jeszcze dwójka ich przyjaciół dołączy do pątniczej ekipy. Pójdą w grupie 18, a towarzyszyć im będzie m.in. wolontariuszka Kasia, która przez cały ostatni rok przychodziła do wrocławskiej Arki, a w czerwcu właśnie ukończyła gimnazjum.

Do jasnogórskiego portu płynie też Arka   Kasia (z lewej) na ubiegłorocznej pielgrzymce wraz z wolontariuszką Agata Combik /Foto Gość Jak arkowi pielgrzymi przeżywają wspólną wędrówkę? – Po swojemu, bardzo głęboko. Na ile pielgrzymkowe owoce – na przykład zapał do modlitwy – pozostaną w nich na stałe, to zależy w dużej mierze od nas, osób towarzyszących im na co dzień – tłumaczy Katarzyna. – Na pewno bardzo ważna jest dla nich integracja z ludźmi, doświadczenie wspólnoty, zaufania do siebie nawzajem. Beata na przykład bardzo dobrze odnalazła się w grupie. Pilnowała kabelka, nauczyła się, kiedy można się śmiać, a kiedy należy być cicho, dbała o kanapki dla kolegów... Chłopcy z Arki bardzo chętnie angażowali się w pielgrzymkowe służby, jako bagażowi czy do niesienia tub. Zdarzyło się co prawda czasem, że po paru kilometrach niesienia takiej tuby, słyszałam: „Ciocia, pomóż”... Starałam się ich uczyć, że trzeba rozsądnie oceniać swoje siły i nimi gospodarować, a jak się już człowiek do czegoś zobowiąże, to starać się, mimo trudu, wypełnić zadanie. Że nawet bąble na nogach da się przeżyć...

Wiele nauczyła arkowych pielgrzymów gwałtowna burza w Oleśnicy. Mogli przekonać się, jak ważne jest porządne rozbicie namiotu, by przetrwał zawieruchę, jak w niespodziewanych sytuacjach trzeba szybko działać, mimo zmęczenia.

Kasia – która sama jest wytrwałą pielgrzymowiczką, nie tylko na Jasną Górę, ale i do Santiago de Compostela – dodaje, że arkowych pielgrzymów można spotkać też na październikowej wędrówce do grobu św. Jadwigi w Trzebnicy. W ubiegłym roku w tym gronie znalazł się również pątnik na wózku.