Głodny stamtąd nie wyjdziesz

Maciej Rajfur

publikacja 29.07.2016 13:50

Opowieść można by zacząć tak: pewnego dnia z powodu remontu mostu niedaleko Namysłowa Piesza Pielgrzymka Wrocławska musiała zmienić niespodziewanie trasę. Modyfikacja trasy okazała się nadzwyczaj szczęśliwa, ponieważ znalazł się na niej... Siemysłów.

Głodny stamtąd nie wyjdziesz Niektórzy mówią z przymrużeniem oka, że jak chcesz schudnąć to nie idź na pielgrzymkę Karol Białkowski /Foto Gość

- Akurat tak się złożyło, że przechodziliśmy właśnie przez Siemysłów. Za pierwszym razem nikt z mieszkańców, łącznie z proboszczem, nie był na to przygotowany - wspomina Wiesław Wowk.

Podczas powakacyjnej wizyty u proboszcza, ks. Piotra Bałtarowicza, ekipa pielgrzymkowa usłyszała słowa wypowiedziane „pół żartem, pół serio”.

- Ludzie byli rozczarowani, że pielgrzymi zatrzymali się niedaleko w lesie, a nie u nich w wiosce, bo bardzo chcieli strudzonych wędrowców ugościć - powiedział wówczas kapłan.

Lepszej informacji organizatorzy PPW usłyszeć nie mogli. Wobec tego rok później, w 2010, powiadomili wcześniej parafię o przybyciu pątniczego tłumu do Siemysłowa. Tam czekała na nich miła, aczkolwiek zaskakująca niespodzianka.

- Ku naszemu zdziwieniu w miejscowości na samym początku zobaczyliśmy olbrzymi transparent: „Siemysłów wita pielgrzymów”. W każdym oknie przy trasie, jak również na płocie czy furtce umieszczono ozdoby. Dosłownie każdy dom był przystrojony - relacjonuje „Kuzyn”.

Zapytano więc proboszcza, o co chodzi z tymi ozdobami. Czy to może pozostało po jakiejś wizycie biskupa? Okazało się, że wszystko przygotowano dla przechodzącej przez wioskę pielgrzymki wrocławskiej.

Wspominając wydarzenia sprzed lat, Dorota Warga zapewnia, że zamiarem mieszkańców wcale nie było zaskoczenie pątników. - To było coś, co wydawało nam się najzwyklejsze na świecie. Myśleliśmy, że podobnie jest wszędzie. Miło, że zostaliśmy zapamiętani - mówi.

Sami pielgrzymi z wielkim uznaniem wspominają pobyty w Siemysłowie, podziwiając niezwykłe zaangażowanie mieszkańców i podkreślając, że nikt nigdy nie wyszedł stamtąd głodny. Maria Gołyska przypomina sobie jednak, że miała ogromne obawy, czy wszyscy się najedli.

- Przygotowałyśmy z sąsiadkami 50-litrowy gar zupy. Ktoś się śmiał, że pielgrzymi nie będą jej jeść i przez to zostanie nam ona na cały tydzień. Tymczasem było zupełnie odwrotnie. W pewnym momencie została mi tylko jedna pełna chochla i 5 misek wyciągniętych w moją stronę. Cóż miałam zrobić? Spuściłam głowę i nalałam do pierwszej z brzegu - mówi mieszkanka Siemysłowa.

Z wdzięczności za niezwykle hojną gościnę organizatorzy PPW ustalili, że Msza św. dla pielgrzymów czwartego dnia będzie sprawowana w pobliskim parku. Chętnie uczestniczą także tubylcy, którzy cieszą się każdą chwilą spędzoną z wędrowcami na Jasną Górę.