Wniebowzięta, wędrówka i... diamenty

Agata Combik

publikacja 15.08.2015 17:56

Piesi pielgrzymi z Namysłowa po raz 17. dotarli do sanktuarium w Ligocie Książęcej na odpustowe uroczystości ku czci Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny.

Wniebowzięta, wędrówka i... diamenty Strudzeni, ale uśmiechnięci pielgrzymi wchodzą na ulice Ligoty Książęcej Agata Combik /Foto Gość

Tym razem około 15-kilometrową trasę pokonało 230 osób – poprzedzanych przez grupkę biegaczy – którym niestraszny był ogromny upał. Przed cudowny obraz Matki Bożej Otynijskiej, przywieziony przed laty ze Wschodu, dotarli z bukietami polnych kwiatów w dłoniach. Proboszcz, ks. Edward Łupkowski, zachęcił ich do ufnego zawierzenia swoich spraw Maryi.

– Jestem piechurem, lubię chodzić… Poszłam, to trochę się zamyśliłam, podumałam – mówi pani Małgorzata. Paweł, pochodzący ze Smarchowic, wybrał się z rodziną i przyjaciółmi w trasę wkrótce po powrocie z jasnogórskiej pielgrzymki. – Jestem wprawiony, już mi się nawet bąble nie robią – twierdzi. – W taką drogę wyrusza się dla Boga, by pokazać jakie wartości są dla mnie ważne. Poza tym można spotkać się z przyjaciółmi, poznać nowych ludzi.

Uroczystej Mszy św. przewodniczył ks. prałat Jan Kwasik, obchodzący diamentowy jubileusz – 60-lecie swojego kapłaństwa. Wspomniał, że właśnie wspólnota w Ligocie Książęcej była tą, gdzie zaczynał swoją kapłańską posługę. – Parafii tu wtedy jeszcze nie było. Miałem ją stworzyć, miałem odbudować kościół – wspominał. – „Moskale” trzymali w nim konie, a na odchodnym podpalili… Uzyskanie pozwolenia na budowę świątyni w tamtych czasach graniczyło z cudem. Cud się jednak wydarzył, ponieważ tymczasowa kaplica funkcjonowała w szkole w Brzozowcu, a szkoła była potrzebna. Władze wydały pozwolenie na kościół, licząc jednak, że on nigdy nie powstanie – bo czasy były takie, że każdy worek cementu był na przydział. Tak się jednak stało, że każdy gospodarz wziął jeden worek na siebie i ofiarował na kościół…

Jubilat barwnie opowiadał o dziejach budowy – m.in. dowożeniu robotników furmankami z Namysłowa. Dodał, że po swojej 12-letniej posłudze w Ligocie, trafił do Brzegu Dolnego, gdzie proboszczem był przez 40 lat – i gdzie również doprowadził do budowy kościoła. – Od tych ludzi uczyłem się pobożności, kochania Pana Boga, Matki Najświętszej – mówił, wspominając mieszkańców Ligoty. Z podziwem mówił zwłaszcza o tych przybyłych ze Wschodu – którzy z wielkim poświęceniem przywieźli stamtąd piękny obraz Maryi z Otynii, wraz z całym ołtarzem, a także innymi elementami wyposażenia kościoła – amboną, organami, żyrandolami, bocznymi ołtarzami…

– Dziś zagląda do naszego sanktuarium coraz więcej osób – podkreślają okoliczni mieszkańcy. – Matka Boża Otynijska jest coraz bardziej znana.