Nie ma wolności bez...

Maciej Rajfur

|

Gość Wrocławski 35/2015

publikacja 27.08.2015 00:15

35. rocznica sierpnia ’80. O prawdzie, której mało kto szuka, i micie, którego prawie nikt nie chce, z Kazimierzem Kimsą i Władysławem Frasyniukiem, obecnym i byłym przewodniczącym dolnośląskiej „Solidarności”,

 – Są ludzie, którzy paznokcia dla ojczyzny nie złamali, a oceniają np. Lecha Wałęsę. Nie mają prawa – twierdzi Władysław Frasyniuk – Są ludzie, którzy paznokcia dla ojczyzny nie złamali, a oceniają np. Lecha Wałęsę. Nie mają prawa – twierdzi Władysław Frasyniuk
Zdjęcia Maciej Rajfur /Foto Gość

Maciej Rajfur: Czym jest dzisiaj, Pana zdaniem, „Solidarność”?

Władysław Frasyniuk: To profesjonalny związek zawodowy, który nie ma nic wspólnego z dawną „Solidarnością”. 35 lat temu był to ruch obywatelski, ruch sprzeciwu wobec systemu komunistycznego, który starał się wywalczyć namiastkę wolności. Dzisiaj mamy do czynienia ze związkiem, który ma tę samą nazwę – i absolutnie ma do tego prawo – ale nie jest ruchem społecznym. Uważam, że wszelkie zaangażowanie się „Solidarności” w politykę i tzw. sprawy pozapracownicze szkodzi jej. To powinien być związek, który rozmawia z pracodawcami o godności człowieka w zakładzie, czyli o tym, o co walczyliśmy kiedyś.

„Solidarność” A.D. 1980 i „Solidarność” A.D. 2015 – co mają wspólnego?

To, co nas może łączyć, to tylko szacunek dla historii. Są jednak bardzo widoczne różnice. „Solidarność” po stanie wojennym była ruchem politycznym i obywatelskim. Niewątpliwie przez tamtych 16 miesięcy mieliśmy także część związkową, żeby bronić oficjalnie praw pracowniczych. A współczesny świat to świat normalności. Nie wikła się związku i jego historii np. w politykę, więc obszar działania tej „Solidarności” się zmniejszył. Dzisiaj tę rolę przejęły partie polityczne, organizacje pozarządowe.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.