Myślami wciąż w dzikim sadzie

Maciej Rajfur

|

Gość Wrocławski 37/2015

publikacja 10.09.2015 00:15

Odmieniły życie Jadwigi Mickiewicz po latach. Babcia oraz historia rzezi wołyńskiej.

 – Jak patrzę dziś na te gruszki, od razu wszystko mi się przypomina. Czułam się przez chwilę jak u siebie – mówi Jadwiga Mickiewicz – Jak patrzę dziś na te gruszki, od razu wszystko mi się przypomina. Czułam się przez chwilę jak u siebie – mówi Jadwiga Mickiewicz
Maciej Rajfur /Foto Gość

Początkiem wielkiej nadziei był list, który Jadwiga Mickiewicz otrzymała w pierwszych dniach sierpnia. Poinformowano ją wówczas, że w Woli Ostrowieckiej na Wołyniu odkryto mogiłę prawdopodobnie śp. Jadwigi Strażyc, czyli jej babci. Gdy wrocławianka pierwszy raz przeczytała zaskakującą informację, ogarnęły ją jednocześnie wielkie wzruszenie i radość. Nie spodziewała się tego, choć na dnie serca długo tliła się malutka iskra wiary, że może kiedyś, któregoś dnia…

Podróż pełna poświęceń

– Mój tato, gdyby żył, byłby wniebowzięty taką wieścią. Skakałby z radości. Zadzwoniłam do dr. Leona Popka z IPN-u  po prostu się upewnić. Powiedział, że na 99 proc. odnaleziono moją babcię. Nie było ich stać na przeprowadzenie badań DNA, jednak wszelkie poszlaki i informacje wskazywały, że to prawda – opowiada Jadwiga Mickiewicz. Długo się nie zastanawiała. Postanowiła pojechać na coroczne uroczystości na cmentarzu w Ostrówkach.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.