Marsz Równości jednak czarno-biały

Maciej Rajfur

Ulicami Wrocławia przeszedł Marsz Równości. Generalnie tęczowo, ale jeden obrazek, po prostu czarno-biały, utkwił mi w pamięci.

Marsz Równości jednak czarno-biały

Kilkaset osób uczestniczyło w pochodzie mającym zwrócić uwagę na problemy, jakie dotyczą osób LGBTQ - na dyskryminację, mowę nienawiści, homofobię i ksenofobię. Chodziło też o propagowanie tolerancji i różnorodności w polskim społeczeństwie.

Przeszedłem się razem z nimi. Fakt, nie byłem pełnoprawnym członkiem. Nie miałem gwizdka, tęczowej flagi ani żadnego transparentu. Chociaż... moje buty w kolorach niebieskim i żółtym nawiązywały do wielobarwnej konwencji marszu (aż tak bardzo się więc nie wyróżniałem).

Podczas krótkiego spaceru z tłumem starałem się przeczytać wszystkie napisy na transparentach. „Dialog grozi zrozumieniem”, „Open your mind”, „Świeckie państwo”, „Stop propagandzie heteroseksualnej”, „Już nie w domu po kryjomu”, „Każdy inny, wszyscy równi”, „Miłość nie ma płci”, „Prawa człowieka, nie światopogląd” (galeria zdjęć TUTAJ).

Tego się nie spodziewałem, ale dwa przypadki mnie poruszyły i z nimi zgadzam się stuprocentowo. „Wszystkie rodziny są równe” oraz „Love is all you need”. Oczywiście, moje rozumienie rodziny zapewne jest nieco inne niż dumnie dziś maszerujących wrocławian.  Można je zamknąć w znanej rymowance: „Chłopak i dziewczyna to normalna rodzina”.

Co do miłości, która jest wszystkim, czego człowiek potrzebuje - pełna zgoda... bo to Bóg jest miłością! Może to dziwne, że uświadomiłem sobie to kolejny raz w życiu na Marszu Równości, który, co tu dużo mówić, katolikowi jest zupełnie nie po drodze.

Nie zachęcam w tym miejscu do wspierania tęczowej inicjatywy, która, wedle przysłowia, przygania garnkowi, a sama smoli. Ale zachęcam do całodobowej ewangelizacji swoją postawą i krzewienia Bożego miłosierdzia (o ironio: już nie w domu po kryjomu!). Sądzenie zostawmy Bogu. Nawet potężny archanioł Michał, walcząc z szatanem, nie odważył się go osądzić ani rzucić bluźnierczego wyroku!

Aha, wracając do czarno-białego obrazka, który utkwił mi w pamięci. Barwna manifestacja przechodziła obok placu przy bazylice garnizonowej. Tam stoi teraz wspaniała wystawa „Odzyskani bohaterowie”. Żołnierze niezłomni spoglądają z wielkich plansz na przechodniów. Dzisiaj bohaterów podziemia niepodległościowego mijało kilkuset „wyzwolonych” manifestantów. Umysł od razu złapał kontrast. Przepaść. Ten świat, a obok zupełnie inny, a to przecież nadal Polska.

Wtedy pomyślałem (dla wielu zapewne zaskakująco), że armia wyklęta walczyła i ginęła o wolność i niepodległość dla wszystkich Polaków. Także dla tych 400, którzy dzisiaj krzyczą: „Wolność, równość, tolerancja!”.

Dzisiaj mają wolność i mogą krzyczeć, ale my nie rezygnujmy z tłumaczenia za Janem Pawłem II: „Wolność nie jest człowiekowi dana, lecz zadana”.