Błoto i krówki, buki i motyle

ac

publikacja 19.10.2015 21:22

Smak pielgrzymich dróg pozostaje w sercu długo po powrocie.

Błoto i krówki, buki i motyle Tuż przed Trzebnicą Agata Combik /Foto Gość

Uroczyste chwile u grobu św. Jadwigi to jedno, długie godziny wędrówki – modlitwy, rozmów i muzyki, jedzenia kanapek, podziwiania jesiennych bukowych lasów i jabłek czerwieniejących w sadach – to osobna historia.

W grupach wiele się działo. Trwały rozmowy o Światowych Dniach Młodzieży, łączono się (u salwatorianów) „na żywo” z nuncjuszem apostolskim, kard. Celestino Migliore; a w grupie paulińskiej można było posłuchać między innymi o… kryzysie i – jak w przypadku Marii Magdaleny zaskoczonej przy pustym grobie – doświadczeniu „innego Jezusa”. Innego niż Ten poznany dwa lata temu na rekolekcjach czy na ostatniej pielgrzymce; Jezusa przychodzącego ciągle inaczej niż się spodziewamy, burzącego nasze przyzwyczajenia. O. Maksymilian opowiedział również „dwójkowiczom” historię pewnego motyla. Bawiący się chłopiec zobaczył go, ukrytego w kokonie. Widać było, że zmaga się, by się z niego wydostać. Chłopiec postanowił uwolnić utrudzone stworzenie za pomocą scyzoryka, jednak starszy brat powstrzymał go. „Uwolnienie motyla może mu tylko zaszkodzić” – stwierdził. „Właśnie gdy gąsienica zmaga się, próbując się wydostać z kokonu, zyskuje siły i zdolność do latania. Jeśli motyl nie przejdzie przez tę fazę, nie będzie miał siły, by poruszać skrzydłami i lecieć, kiedy już będzie wolny...” Trudności są niezbędne, by stać się wolnym, zdolnym do lotu motylem...

Może więc na coś potrzebne były krople deszczu i błoto, w tym roku towarzyszące pielgrzymom? W ich gronie, obok weteranów jasnogórskich wędrówek a także jakubowych camino, wielu było takich, którzy po raz pierwszy stanęli na pątniczym szlaku. Pani Teresa przyznaje, że – choć niejeden raz pielgrzymowała za granicę – do grobu św. Jadwigi idzie po raz pierwszy. Podobnie jak Waldemar – „wyciągnięty” z domu przez sąsiadów, wywodzących się m.in. z grona Mężczyzn św. Józefa. Weronika i Patrycja zdecydowały się wyruszyć dzięki facebookowym kontaktom. Marek z kolei nie miał możliwości iść latem na Jasną Górę, więc postanowił nadrobić to na trzebnickiej trasie. Ceni sobie pielgrzymi marsz wyznaczający rytm modlitwy we wspólnocie. – Intencje? Jest kilka, ale przede wszystkim szukam takiej ogólnej „Bożej koordynacji życia” – tłumaczy, chroniąc się przed deszczem pod mijanym wiaduktem. Magda wyjaśnia, że idzie „częściowo służbowo”, z racji promowania podczas pielgrzymki Światowych Dni Młodzieży. Wśród pątników można było spotkać także syryjskich chrześcijan, mieszkających obecnie w Oławie – uśmiechniętych, choć nieco zziębniętych. Wszystkim otuchy dodawały „biblijne krówki” rozdawane przez kleryków – które oprócz cennych na trasie kalorii dostarczały pielgrzymom duchowej strawy w postaci wersetów Pisma św.

Jak przetrwać zimę, w długim oczekiwaniu na jasnogórskie wędrowanie? Dla spragnionych modlitwy w drodze jest dobra wiadomość: mnożą się Ekstremalne Drogi Krzyżowe (także do Trzebnicy). A może Orszaki Trzech Króli też można by nieco wydłużyć?