Przychodzi mimo zatrzaśniętych krat

Maciej Rajfur

publikacja 14.01.2016 19:45

Jedni to miejsce nazywają Sodomą i Gomorą. Kładą krzyżyk na ludziach tam przebywających, obierając im szanse. Ale Duch Święty wylewa się do serc osadzonych prze najgrubsze mury i najlepiej zamknięte kraty. W postaci bierzmowania.

Przychodzi mimo zatrzaśniętych krat Maciej Rajfur /Foto Gość

12 więźniów Zakładu Karnego w Wołowie przyjęło sakrament dojrzałości chrześcijańskiej z rąk bp. Andrzeja Siemieniewskiego. Kandydaci przygotowywali się rok do tego ważnego momentu swojego życia religijnego.

- Osadzeni musieli tę decyzję przemyśleć i przemodlić. Uczestniczyli w spotkaniach modlitewno-formacyjnych, katechezach, godzinach duszpasterskich. Najbardziej bezpośrednie przygotowanie połączyło się z czasem Adwentu i Bożego Narodzenia, a sam obrzęd sakramentalny przypadł na styczeń - tłumaczy ks. Stanisław Małysa, kapelan więzienia.

Proboszcz parafii pw. św. Wawrzyńca w Wołowie nie ukrywał zadowolenia, że kolejni więźniowie podjęli decyzję otwarcia się na działanie Ducha Świętego. Przygotowania osadzonych podjęła się wspólnota Koinonia Jan Chrzciciel z Wrocławia, która ewangelizuje w Zakładzie Karnym w Wołowie od 1999 roku.

W zakładzie karnym nie jest bowiem łatwo doświadczyć przemiany serca, choć wielu tam przebywających przyznaje, że jest dużo czasu na przemyślenia. Kapłan zaznacza, że mężczyźni decydowali bez żadnej presji czy nacisków ze strony przełożonych, wychowawców lub władz więzienia.

- Większość z nich nie doświadczyła wcześniej miłości. To osoby poobijane przez życie, bez domu rodzinnego, spędzające młodość w domach dziecka lub poprawczych, dorastające w trudnych warunkach. Dzisiaj natomiast nie widzę w ich oczach krat lecz radość - stwierdził ks. Stanisław Małysa.

Przyjęcie sakramentu bierzmowania stara się organizować co roku. Ta działalność duszpasterska udowadnia, że dla nikogo nie jest za późno, aby wywalczyć sobie zbawienie.

- Najważniejsze, żeby nie zaprzepaścić siebie w więzieniu. Tutaj łatwo się pogubić, jeszcze bardziej niż na wolności. Mam nadzieję, że dzisiejsza liturgia stanie się taką iskrą dobroci w sercu mojego syna. Cieszę się, że trafił na odpowiednich ludzi, bo to też jest kluczowe - wyjaśnia matka jednego z osadzonych. Nie chce ujawniać swojego nazwiska.

Obecność bliskich w kaplicy dodawał otuchy. Jedna z kobiet przyszła z córeczką więźnia, który później ze swoim dzieckiem na rękach przyjął Komunię Świętą. Te niecodzienne obrazki budowały atmosferę wzruszenia.

Damian Białecki nie ukrywał, że bierzmowanie było dla niego wyzwaniem, które przyniosło ulgę, szczególnie w postaci spowiedzi.

- Oczywiście miałem tremę przed wyznaniem grzechów, ale gdy już powiedziałem wszystko, co mi leżało na sercu, poczułem ulgę. Jakby ktoś zdjął ze mnie ciężar - mówi osadzony, który przybrał sobie imię Dawid.

Decyzja nie należała do najłatwiejszych. Na początku walczył z wątpliwościami, ale wygrało pragnienie pojednania się z Bogiem. Damian-Dawid odsiaduje wyrok 11 lat za rozboje, pobicia, posiadanie i handel narkotykami.

Wydarzenie z życia więzienia idealnie wpisuje się w kontekst Roku Miłosierdzia. Zwrócił na to uwagę biskup Andrzej Siemieniewski w homilii w kaplicy wołowskiego zakładu karnego.

- Nie wolno mylić miłosierdzia z litością, bo mówimy o czymś potężniejszym i głębszym. W Psalmie czterdziestym, który w ostatnich miesiącach odkryłem, modlimy się słowami: „Zaufałem Panu, a On usłyszał głos mojego wołania, schylił się nade mną i wydobył mnie z dołu zagłady i z bagna trzęsawiska. Moje stopy postawił na skale i włożył mi w usta pieśń nową.” - przytoczył fragment biskup.

Zaznaczył, że głos Boży jest ważny, ale Bóg także interesuje się naszym głosem, To dla niego bardzo ciekawe, co mamy Mu do powiedzenia.

-  Przyszedłem tutaj dla syna, który powiedział mi o wszystkim telefonicznie. Myślałem na początku, że to żart, ale później w końcu uwierzyłem - opowiada Bolesław Mrozek i po chwili dodaje: - Łukasz pochodzi z rodziny katolickiej. Starałem się mu przekazać te wartości, które mi wpajali rodzice. Myślę, że bierzmowanie może być początkiem nowego życia. Na pewno kara więzienia nie jest niczym łatwym, ale dużo jeszcze może się zmienić na lepsze. Mój syn wie, że to nie koniec świata i ta decyzja potwierdza jego nastawienie - mówi pewnym głosem ojciec.

W modlitwie uczestniczył także ks. prałat dr Paweł Wojtas z diecezji warszawsko-praskiej, duszpasterz krajowy więziennictwa.

- Zakład Karny w Wołowie na kilku płaszczyznach prowadzi swoich podopiecznych do dialogu z Bogiem. Osadzeni tutaj od kilku lat uczestniczą choćby w Pieszej Pielgrzymce Niepełnosprawnych na Jasną Górę z Warszawy. W czasie całej trasy usługują chorym i pchają wózki - przypomniał naczelny kapelan więziennictwa w Polsce.

Od kilkunastu lat w ewangelizację więźniów zaangażowana jest wspólnota Koinonia Jan Chrzciciel.