Rap i metal w... klasztorze

Maciej Rajfur

publikacja 22.01.2016 12:04

Chrześcijański rap, potem chrześcijański metal, a wszystko dla chorych dzieci z Wierzbic. Ewangelizacja, charytatywność, dobra zabawa - okazuje się, że można to właściwie połączyć.

Rap i metal w... klasztorze Ks. Jakub Bartczak na scenie Maciej Rajfur /Foto Gość

Koncert w Starym Klasztorze przy ul. Purkiniego rozpoczął się ok. godz. 20, gdy na scenę wyszedł raper w sutannie czyli ks. Jakub Bartczak. Zaprezentował on utwory ze swojej najnowszej płyty „Po prostu wierzę”.

Publika ewidentnie potrzebowała chwili, żeby się rozruszać, ponieważ przeważali fani muzyki, która miała zabrzmieć ze sceny po hip-hopowym początku, a chodzi o… metal. Mimo to rapujący ksiądz potrafił doskonale rozkręcić przybyłych, wśród których przeważał młodzież, ale nie brakował starszych.

- Pierwszy raz jestem w klasztorze i mam naprzeciwko siebie bar - żartował między utworami kapłan. W sumie.. klasztor to odpowiednie miejsce dla księdza - dodał rozbawiając wszystkich, a nawiązując do nazwy lokalu - „Stary Klasztor”.

Koncert chrześcijańskiego rapu był niezwykłą katechezą, która dotknęła uczestników. Na początku patrzyli z zaciekawieniem na skaczącego na scenie księdza, potem włączali się, rapując niektóre wersy, a na koniec podnosili w skupieniu ręce do góry w geście uwielbienia Pana Boga.

- Pomagamy w nietypowy sposób, bo poprzez koncert chorych dzieciom z Zakładu Opiekuńczo-Leczniczego w Wierzbicach, a jednocześnie wychwalamy tą muzyką Pana Boga. Kto kocha Jezusa ręce w górę! - stwierdził w pewnym momencie ks. Jakub Bartczak.

Zaprezentował mocny przekaz o miłości Boga do człowieka. - Kiedyś chciałem zostać franciszkaninem, bo mają fajne kaptury przy habitach. Zauważyłem jednak, że wszyscy myślą wokoło o księżach diecezjalni jak o sztywnych ludziach, więc pomyślałem: „A dołączę do tych sztywnych” - mówił z przymrużeniem oka raper

Dodał, że sutanna zdecydowanie nie jest przystosowana do rapowania. Była jednak widocznym świadectwem, łamiącym wszelkie stereotypy. Stojąc między publiką dało się zauważyć, że z każdym wersem piosenki i słowem w przerwach uczestnicy nabierali wielkiej sympatii do księdza z Sulistrowic.

Głównym punktem wieczoru był jednak kolejny koncert, już bardziej w klimacie „Starego Klasztoru”. Dwa występy zespolił jeden akcent - Boży. Muzyczna ewangelizacja rapem zamieniła się na muzyczną ewangelizację…metalem.

Na scenie pojawili się muzycy z Gate Of Heaven i brzmienia zupełnie się odmieniły. Mocny żeński wokal Olimpii Szafrańskiej, wyrazista perkusja, klimatyczne klawisze i oczywiście charakterystyczne dla tego gatunku muzyki gitarowe motywy wprowadziły inny klimat do sali.

Pewnie niewielu by się spodziewało, że zespół, oprócz wokalistki, tworzą ceremoniarze z jednej wrocławskiej parafii, którzy na co dzień posługują przy ołtarzu. Całe wydarzenie było ich pomysłem i oddolną inicjatywą z ich strony. Młodzież organizowała wszystko od początku do końca.

Wydaje się, że oba nurty muzyczne nie są po drodze z chrześcijaństwem, a jednak można to nie tylko pogodzić, lecz zrobić z tego wielkie dobro. Dochód z biletów zostanie przekazany na ośrodek leczenia dzieci w Wierzbicach.

Wkrótce na naszych łamach więcej o projekcie, jakim jest chrześcijański metal w wykonaniu zespołu Gate of Heaven.