Od wściekłości do miłości

Maciej Rajfur

publikacja 10.02.2016 10:40

Żyjąc 350 km od siebie poznali się w styczniu 2011 roku za sprawą studniówkowego zdjęcia, które Lidia wrzuciła do sieci. Początek być może niezbyt obiecujący, a już na pewno nie zapowiadał przyszłych burzliwych wydarzeń i... małżeństwa Skautów Europy.

Od wściekłości do miłości Ulepieni z tej samej gliny: harcerstwa katolickiego Maciej Rajfur /Foto Gość

- Moje zdjęcie ze  studniówki polubił dość dużo osób i wyświetliłam się Kubie w propozycjach znajomych - rozpoczyna kobieta.

Jakub przejrzał profil Lidii i mimo, że nie znali się osobiście, zaprosił ją do znajomych. - Patrzę, jakiś Matejuk z Wrocławia. Nie znałam go, ale spodobał mi się. Nie mam w zwyczaju przyjmowania obcych, ale że mieliśmy wówczas ok. 50 wspólnych znajomych działających w skautingu, zaakceptowałam zaproszenie - wspomina Lidia.

I przez pół roku nic się nie działo. Żadnych spotkań, rozmów na czacie, wiadomości. Aż do Światowych Dni Młodzieży w Madrycie. - Tam dalej nie gadaliśmy ze sobą, ale pamiętam go z widzenia. Przeżyłam wtedy rozczarowanie. Wychowałam się bowiem z bratem, który ma 196 cm, więc dla mnie każdy facet musiał być wysoki. A tutaj... widzę Kubę i myślę sobie: „Ale kurdupel” - opowiada.

W drodze powrotnej  z Hiszpanii w siedzibie skautów w Château-Landon zorganizowano imprezę taneczną dla polskich harcerzy. Tam akurat tańczono "Skrzypka", którego skautka nie znała.

- Nauczył mnie tego tańca i zamieniliśmy parę słów. Nie było między nami wtedy chemii, ognia, czy jak zwał tak zwał. Wróciliśmy do swoich domów. Ja na Mazowsze, on na Dolny Śląsk i kontakt się urwał. Znowu na pół roku - mówi Lidia.

Od października poszła na studia do Tarnowa. Pewnego dnia zauważyła, że na facebookowej tablicy Jakub napisał post o wędrówce po Bieszczadach "palcem po mapie".

- Nie wiem czemu wtedy to zrobiłam, bo nic konkretnego mi do głowy nie przyszło. Nie myślałam w ogóle o nas w kategorii związku. Nie miałam żadnych zamiarów. Ale napisałam do niego, że jak będzie jechał w Bieszczady, to żeby wpadł do Tarnowa na najlepszą herbatę w mieście - przyznaje się kobieta.

Od tamtej pory zaczęli do siebie regularnie pisać. Przegadali kilka nocy i spotkali się na karnawałowym balu skautów w Krakowie. Lidia nie ukrywa, że była na siebie wtedy wściekła. Zaprosiła Kubę na bal, choć nie znała go w ogóle. Przecież tylko raz rozmawiali na żywo. W dodatku do Krakowa zjechały się wtedy jej przyjaciółki z Mazowsza i chciała się podczas imprezowej nocy z nimi nagadać. A tutaj on...

- I tak co drugi taniec uciekałam mu, kiedy tylko mogłam. Byłam na niego wkurzona. W pewnym momencie pocałował mnie w ramię. Nie zareagowałam, nie skomentowałam, ale wewnętrznie mnie to zszokowało i zarazem bardzo rozwścieczyło - opowiada harcerka.

Jeszcze wtedy nie pojawiały się myśli, że mogliby być razem. Głównie ze względu na odległość. Między Wrocławiem a Tarnowem jest bowiem 350 kilometrów. Po balu znowu kwitła wymiana informacji przez internet.

- Podczas jednej z rozmów na czacie zapytałam go, jakie są jego marzenia. I to był przełomowy moment w postrzeganiu siebie nawzajem. Gdy odpowiadał, a ja czytałam, pomyślałam nagle: "Człowieku, dlaczego ty wypisujesz moje myśli? Siedzisz w mojej głowie?" - mówi Lidia.

Okazało się, że mieli praktycznie takie same spojrzenie na świat, przez pryzmat tych samych wartości. Tydzień później Kuba razem z rodzicami-matematykami przyjechał na konferencję Stowarzyszenia Nauczycieli Matematyki do Krakowa. Lidia zjawiła się w stolicy Małopolski, aby zobaczyć się chłopakiem z Wrocławia.

- Chcieliśmy pójść na spacer przy -15 stopniach Celsjusza. Pamiętam, że jechałam wówczas w nieogrzewanym pociągu bez czapki, żeby fryzura mi się nie zepsuła - wspomina harcerka.

Po jakimś czasie siedzenia z rodzicami młodzi wstali, żeby wyjść i spędzić parę chwil „sam na sam”. Gdy syn oznajmił, że nie wie, kiedy wróci, tata mierząc powoli wzrokiem Lidię spojrzał na Kubę i odpowiedział: „Ma się rozumieć, że późno wrócisz. Przecież Kraków to piękne miasto”.

- Na spacerze panowała drętwa atmosfera. Szliśmy bardzo wąskim i krzywym chodnikiem pod rękę, ale było niewygodnie. W pewnym momencie Kuba złapał mnie za rękę, mówiąc: „Tak chyba będzie wygodniej”. W ten sposób staliśmy się parą. Pamiętam wtedy moją myśl, której nie wyraziłam na głos: "Nie wierzę, chyba mam chłopaka!" - opowiada dzisiejsza małżonka.

Przez rok spotykali się na odległość, widując się mniej więcej raz w miesiącu. Poza tym oczywiście kontaktowali się przez telefony komórkowe i komunikatory internetowe. Przyszedł jednak czas poważnych decyzji...

przeczytaj na następnej stronie

Albo przeprowadzka, albo rozstanie, bo na dłuższą metę ten związek nie mógł się rozwinąć.

- Przeniosłam się do Wrocławia, zmieniła uczelnię i jestem z tego bardzo zadowolona. W Tarnowie nie mogłam się odnaleźć, także duszpastersko. Prowadziłam wtedy jeszcze drużynę skautek na Mazowszu. A we Wrocławiu znałam dużo osób związanych ze skautingiem - mówi Lidia.

Czy korzenie obojga wywodzące się ze Stowarzyszenia Harcerstwa Katolickiego "Zawisza" pomogły wzrastać miłosnej relacji?

- Dużym plusem w ciągu tego „korespondencyjnego roku” była wzajemna wyrozumiałość co do obowiązków harcerskich. Ustalaliśmy sobie wspólne terminy zbiórek zastępów, on na Dolnym Śląsku, ja na Mazowszu. Znaliśmy dobrze oboje specyfikę działania skautowego, dlatego nie mieliśmy nigdy do siebie pretensji. Plan weekendowy układaliśmy na rok do przodu -  tłumaczy małżonka.

A jak skauting sprawdza się już z obrączkami na dłoniach? Czy ma znaczenie?

- Jakub jest zaradny jako facet dzięki harcerstwu. Jako mąż bardzo mi pomaga. Jeśli wracam późno do domu, czasem zrobi pranie lub coś ugotuje itp. Nie ma problemu z obowiązkami domowymi. Skauting dał nam także pewną gwarancję co do poglądów katolickich i pozwolił się uformować wcześniej w takim samym duchu - wyjaśnia Lidia.

Nie musieli dzięki temu przechodzić rozmów w stylu: "Dlaczego nie będziemy mieszkać ze sobą przed ślubem?" itd. Było to dla nich jasne. Po postu zostali ulepieni z tej samej katolickiej i harcerskiej gliny. Gdy się połączyli, mieszanka nie zmieniła się, ale wzmocniła.

Przypominamy o naszym walentynkowym konkursie! Szczegóły znajdziecie TUTAJ