Nie komentarz, ale źródło mocy

Agata Combik

publikacja 30.04.2016 19:32

Kościół to nie zagroda dla bocianów ze złamanymi skrzydłami, które nie mogą wznieść się w powietrze i nie można im pomóc. To szpital, w którym się jest, by wyzdrowieć, otrzymać nowe skrzydła - mówił bp Andrzej Siemieniewski.

Nie komentarz, ale źródło mocy Bóg pochyla się nad ludzką słabością, nad człowiekiem w "błotnym grzęzawisku", ale pochyla się po to, by go stamtąd wyciągnąć - mówił bp Andrzej Siemieniewski Agata Combik /Foto Gość

– Co to znaczy, że mamy być miłosierni jak Ojciec? Czy trzeba dodawać „jak Ojciec”? – pytał podczas drugiego dnia XIII Ogólnopolskiego Sympozjum Teologii Życia Konsekrowanego trwającego w Krzydlinie Małej, nawiązując do tematu spotkania. Przypomniał, że miłosierdzie wcale nie musi być czymś oczywistym. „Niech zginą słabi i nieudaczni”, „Szkodliwe jest współcierpienie w nieudatnymi” – twierdził na przykład F. Nietzsche. Również Darwin zauważył, że w sposób naturalny natura wyzbywa się tego, co słabe, co źle wpływa na kondycję populacji. „Miłosierdzie jest siłą, która zwycięża wszystko…” – czytamy natomiast w bulli papieża Franciszka.

Jak się ma miłosierdzie do słabości? – Zdarza się, że miłosierdzie traktowane jest jako rodzaj pobożnego relatywizmu, posłodzonej dobrotliwości wobec ludzkiej słabości, że oznacza relatywizowanie powagi grzechu i podważa wezwanie do nawrócenia – zauważył bp Andrzej. – Skąd się to bierze? Z braku wiary w Bożą moc! To rodzaj deizmu – przekonania, że Bóg stworzył świat i przestał się nim interesować, że nie ma co na Niego liczyć. Jak mówi o takich ludziach św. Paweł: „Będą okazywać pozór pobożności, ale wyrzekną się jej mocy”. Przykładowo: na ile powszechna jest wiara w to, że sakrament małżeństwa daje moc do pokonywania przeszkód, których inaczej ludzie nie daliby rady pokonać? Czy raczej nie patrzy się na ten sakrament jako źródło dodatkowych zobowiązań, ciężarów do udźwignięcia?

Nie komentarz, ale źródło mocy   Wszyscy doświadczyliśmy Bożego miłosierdzia. Nawet jeśli nie popadliśmy w nałogi, przestępstwa, itd. to dlatego tylko, że On w swoim miłosierdziu nas ocalił - mówił bp Andrzej osobom konsekrowanym Agata Combik /Foto Gość Bp Siemieniewski wspomniał o zagrodzie we wrocławskim ZOO, tworzonej jesienią dla bocianów, które – na przykład ze względu na kontuzję skrzydła – nie mogą odlecieć do ciepłych krajów. – Dokarmia się je, ale w gruncie rzeczy nie można im pomóc. Nie odlecą. Można tylko towarzyszyć ich słabości – zauważył. – Czasem tak próbuje się podchodzić do chrześcijaństwa. Każdy grzech, dewiację, traktuje się jako coś niezawinionego, a w końcu za jedną z cech człowieka. Patrzymy na to, co się dzieje na świecie, i życzliwie komentujemy. Chrześcijaństwo przestaje być źródłem siły, a jest jedynie komentarzem do rzeczywistości. Komentarzem, który stopniowo staje się banalny, a w końcu niepotrzebny.

Tymczasem, jak wykazał prelegent, Pismo Święte pełne jest zapewnień, że Ewangelia jest „mocą Bożą”, że słowo „dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi”. – Propozycja Kościoła dla świata jest taka: tu jest moc – nie nasza, Boża – mówił bp Siemieniewski, wskazując na postać św. Pawła. – Bóg przyszedł do niego ze swoim miłosierdziem, gdy święty Paweł był jeszcze „nieświętym Szawłem”. Nie brzydził się jego żądzą mordu, jego złem. Zstąpił do otchłani grzechu Pawła – nie wahając się, jak mówi papież Franciszek – rąk sobie ubrudzić. Ale zstąpił tam nie po to, by Pawłowi w tym grzechu towarzyszyć, by mu na tej drodze błogosławić, ale po to, by go stamtąd wyciągnąć!

Co oznacza, że mamy być „miłosierni jak Ojciec?”. – To określenie wskazuje z jednej strony na niewyczerpaną zdolność dawania, z drugiej na fakt, że miłosierdzie Boże podnosi z występku, a nie błogosławi w nim – wyjaśniał bp Andrzej. – Błędem jest zarówno relatywizm, jak i faryzeizm – jestem dobry i nie zbliżam się do tych „złych”. Trzeba się zbliżyć, nawet ryzykując „ubrudzenie”, ale zbliżyć się, by wydobyć ze zła. Natomiast bywa, że patrząc na wiele grzechów jako na wynik wrodzonych skłonności (być może zresztą tak jest), wyprowadza się z tego wniosek, że trzeba je zaakceptować i pobłogosławić… Tymczasem w chrześcijaństwie Bóg daje moc, by powstać. „Ci, którzy zaufali Panu, otrzymują skrzydła jak orły” (Iz 40, 31). Kościół jest po to, by stwarzać przestrzeń dla doświadczania Bożego Miłosierdzia.

Ogólnopolskie Sympozjum Teologii Życia Konsekrowanego organizowane jest co roku w klaretyńskim Centrum Spotkań i Dialogu w Krzydlinie Małej przez Polską Prowincję Misjonarzy Klaretynów, redakcję „Życia Konsekrowanego” oraz Podyplomowe Studia Teologii Życia Konsekrowanego PWT we Wrocławiu. W tym roku rozpoczęło się 30 kwietnia, otwarte przez o. bp. Jacka Kicińskiego. Towarzyszy mu temat „Miłosierni jak Ojciec jest miłosierny. Miłosierdzie stylem życia konsekrowanego”. Uczestniczy w nim ok. 90 osób z całej Polski.