Ja biegnę i "bądź wola Twoja"

Maciej Rajfur

publikacja 23.06.2016 11:13

Jacek postanowił ofiarować jedną z najcenniejszych rzeczy w swoim życiu Panu Bogu - pasję. Dlatego 30 czerwca wyruszy w swoją życiową podróż, a raczej życiowy bieg, do portugalskiej Fatimy. Oławianin chce przebiec prawie 3 tys. kilometrów, by utwierdzić się w wierze.

Ja biegnę i "bądź wola Twoja"   Prosimy o modlitwę w intencji Jacka, aby bezpiecznie zrealizował swe cele - duchowy i sportowy Maciej Rajfur /Foto Gość Ludzie kupują samochody, żeby nie musieć poruszać się pieszo. On sprzedał samochód, aby móc na własnych nogach pokonać dokładnie 2944 kilometry.

Pomysł zrodził się we wrześniu ubiegłego roku, po nieudanym ultramaratonie, w którym nabawił się kontuzji. Pomyślał wówczas, że chce połączyć sport ze swoją sferą duchową i ofiarować coś od siebie Panu Bogu. Religia jest dla niego bardzo ważna, sport także.

- Moim zdaniem jedno bez drugiego nie istnieje. Bez wiary w Boga nie ma sportowych sukcesów - mówi Jacek Zapotoczny.

Planuje dziennie przebiec ponad 70 kilometrów drogami o mniejszym natężeniu ruchu. Trasę opracował na 45 dni.

- Wszystko zweryfikują moje nogi. Cały czas będę w kontakcie z fizjoterapeutą - opowiada. Do swojej misji trenował przez kilka miesięcy, prawie codziennie.

 - Będę ciągnął za sobą jedyny w swoim rodzaju trójkołowy wózek mieszkalny, który specjalnie dla mnie wykonała firma zajmująca się obróbką metali. Waży on 40 kg, do tego ok. 25 kg potrzebnego sprzętu, apteczka, namiot, zapas jedzenia na kilka dni i napoje. Nigdy wcześniej nie biegałem z takim obciążeniem, a więc będę musiał rozsądnie dysponować siłami - tłumaczy Jacek Zapotoczny.

 

Ja biegnę i "bądź wola Twoja"   Taki wózek będzie ze sobą ciągnął oławianin Archiwum firmy Sed-Med

Największym kosztem dla biegacza będą żywność i woda. Pochłoną ok. 3,5 tys. zł.

- Sprzedałem samochód, żeby mieć na to pieniądze. Wiedziałem, co robię i nie wahałem się - mówi pewnym głosem.

W projekt zaangażował się burmistrz Oławy. Poparł pomysł Jacka i razem z wydziałem promocji miasta zakupił potrzebne mapy oraz część ubrań. Wspierają go lokalne firmy fundując mu niezbędny sprzęt np. buty. Oławianin ocenia, że potrzebne mu jest aż 5 par. W końcu musi dobiec na drugi koniec Europy.

Swoim pomysłem pragnie także zachęcić lokalną społeczność z Oławy i okolic do uprawiania sportu i spełniania marzeń. Sam trenuje od 5 lat. Zawsze start w zawodach poprzedza znakiem krzyża i modlitwą.

- Modlę się nawet podczas biegu w formie dialogu wewnętrznego z Bogiem - tłumaczy. W życiu kieruje się maksymą: „Sport narzędziem wygrywania w każdej dziedzinie życia”. Natomiast w podróż do Matki Bożej Fatimskiej, do odległej Portugalii do serca mocno wziął sobie słowa Jezusa z Modlitwy Pańskiej: „Bądź wola Twoja”.

Generalnie startuje w maratonach górskich. Są to z reguły powyżej 70-kilometrowe biegi. Ostatnio ukończył trudny Bieg Rzeźnika w Cisnej. W 13 godz. przebiegł 84 kilometry. Tam właśnie był cały czas w kontakcie z Panem Bogiem, zwłaszcza, gdy nadeszły kryzysy na trasie. - Wtedy objawia się wiara, jest świadoma rozmowa z Nim - dodaje.

Nie da się jednak porównać zawodów do kilkudziesięciodniowej biegowej pielgrzymki. Mówiąc o swojej pasji od razu zaznacza, że bieganie ukształtowało i wciąż kształtuje jego charakter.

Ja biegnę i "bądź wola Twoja"   Na stronie wroclaw.gosc.pl będzie można śledzić na bieżąco biegową pielgrzymkę Jacka Maciej Rajfur /Foto Gość - Realizuję swoje marzenie. Chcę walczyć ze zwątpieniem i zmęczeniem. Będę się codziennie modlić, rozmawiać z Bogiem. Biorę ze sobą różaniec - opowiada sportowiec. Jego zdaniem talent i trening to jedno, ale bez wiary w Boga nie osiągnie się zamierzonego celu. - Robię, co mogę, a reszty nie oddaję w ręce Boga. Wszystko oddaję w ręce Boga - kwituje.

Otoczenie początkowo nie dowierzało. Mężczyzna zapytał o akceptację swoją dziewczyną. Po spokojnej rozmowie wyraziła zgodę. Mama, jak to mama, przestraszona i zatroskana, prosi syna o ostrożność i stały kontakt. Ojciec bardziej zna syna od strony ambicjonalnej, więc życzy powodzenia i wie, że Jacek da radę. Rodzice i wybranka to osoby wierzące, więc rozumieją cel podróży.

Mężczyzna spod oławskiego ratusza wybiegnie 30 czerwca o 12.30. Wtedy zaczyna mu się trzymiesięczny urlop w pracy.

- Liczę się z tym, że może się coś niespodziewanego przydarzyć, co opóźni podróż. Cokolwiek się stanie się z moim zdrowiem, czy z wózkiem i tak dotrę do Matki Bożej, choćby autostopem - stwierdza Jacek Zapotoczny.

Za patronkę swojej misji obrał sobie św. Ritę. Ks. Andrzej Godyń z parafii pw. Chrystusa Króla we Wrocławiu ufundował Jackowi obrazki ze znaną świętą. Na nich znajduje się modlitwa w językach krajów, przez które przebiegnie Polak, czyli: Czechy, Niemcy Francja i Hiszpania.

- Będę je rozdawał ludziom, którzy pomogą mi w mojej podróży, udzielą jakiegokolwiek wsparcia - mówi 28-latek.

Czego się spodziewa po osiągnięciu upragnione celu?

- Nie myślę o tym, co będzie, gdy stanę w Fatimie. Nie mam żadnych oczekiwań. Chodzi o samą drogę, która jest symbolem. O to, żeby się nie poddawać, żeby wrócić silniejszym. Chcę się utwierdzać w wierze biegnąc do Maryi - tłumaczy oławianin.

Poniesie także ze sobą modlitwę za wszystkich ludzi, którzy pomogli mu w realizacji projektu. - Na pewno wspomnę o nich przed Matką Bożą i myślę, że będzie to długa litania - uśmiecha się Jacek.

Oławianin będzie także w trasie prowadził dziennik, ale to nie wszystko.

Na naszej stronie internetowej będziemy regularnie publikować krótkie, ale częste relacje z trasy! Zaglądajcie i szukajcie wieści o Dolnoślązaku, który biegnie samotnie do Matki Bożej na drugi koniec Europy.

Ja biegnę i "bądź wola Twoja"   Cała trasa do Fatimy ma 2944 kilometry Archiwum Jacek Zapotoczny