Dojechali szczęśliwie, by pokłonić się Matce

Maciej Rajfur

publikacja 04.07.2016 20:31

Ostatni dzień Rolkowej Pielgrzymki Wrocławskiej był wisienką na torcie. Po krótkim 13-kilometrowym etapie uczestnicy dotarli do celu: tronu Królowej Polski, gdzie złożyli swoje intencje. Jak podsumowują pierwszą edycję?

Dojechali szczęśliwie, by pokłonić się Matce Rolkarze już nie mogą doczekać się następnej pielgrzymki Maciej Rajfur /Foto Gość

Monika Kubrycz, koordynator porządkowych

Z mojej perspektywy wszystko wyszło bardzo dobrze. Jestem zadowolona, bo spodziewałam się, że będzie zdecydowanie trudniej dla porządkowych. Kierowanie ruchem na rolkach pozornie wydaje się tym samym co na pieszej pielgrzymce, jednak zachodzi zasadnicza różnica - w szybkości. I to faktycznie wyszło w praniu, że nasza prędkość poruszania się na rolkach ma kluczowe znaczenie w kierowaniu ruchem. Porządkowi stanęli jednak na wysokości zadania i jestem z nich dumna.

Dzięki Bogu nikomu nic się nie stało i wszyscy dojechali w jednym kawałku. Oczywiście, zdarzały się wywrotki, ale na szczęście kończyły się jedynie otarciami lub były na tyle niegroźne, że śmieszyły uczestników. Pewnego razu siostra, która z nami jechała, wylądowała… w zbożu. Nawet otarć nie miała, więc ta sytuacja wyglądała komicznie.

Cieszę się, że zebraliśmy te pierwsze bezcenne doświadczenia, prowadząc grupę pięćdziesięcioosobową. Jesteśmy spokojni, jeśli w kolejnej edycji zgłosi się zdecydowanie więcej chętnych.

Pod względem umiejętności i formy uczestników mieliśmy dość duży rozstrzał. Jechali z nami bowiem reprezentanci kraju w dyscyplinach rolkowych i ludzie, którzy włożyli rolki pierwszy raz pół roku temu. Kondycyjnie jednak wyszło to dobrze. Kilka osób momentami niedomagało, ale zapanowała braterska solidarność poprzez tzw. holowanie. Wspomagaliśmy się nawzajem.

Gdy zobaczyliśmy Jasna Górę, zapanowała radość, że dotarliśmy do celu. My, jako porządkowi, cieszyliśmy się podwójnie, że nikomu nic się nie stało i byliśmy w stanie nad tym zapanować. Poczułam ulgę, a w sercu wielkie uwielbienie, bo wiem z pewnością, że Bóg na pewno nad nami czuwał.

Ks. Jerzy Babiak - organizator i przewodnik grupy, salezjanin

Myślę, że jak na pierwszy raz, wszystko udało się przeprowadzić bardzo sprawnie. Potwierdzeniem tego były podziękowania pielgrzymów dla organizatorów. Cieszy nas, że wysiłek fizyczny włożony w przygotowanie i poświęcony czas się opłacił. Czujemy się przez to szczęśliwi i usatysfakcjonowani.

Dopełnieniem tego szczęścia stała się dzisiejsza Msza św. w kaplicy na Jasnej Górze, bezpośrednio przed obliczem Matki Bożej Częstochowskiej. Ta bliskość cudownego obrazu na nas działała. Dała ludziom dobrą siłę.

Muszę przyznać, że fizycznie trasa kosztowała nas naprawdę wiele wysiłku. Widzieliśmy to choćby podczas wieczornych podsumowujących spotkań organizacyjnych. I powiem szczerze, przygotowaliśmy równie duże przedsięwzięcie, co Piesza Pielgrzymka Wrocławska. Tutaj mniejsza liczba uczestników nie miała znaczenia, ponieważ należało zapewnić te same rzeczy.

Bardzo miła jest ta satysfakcja, idąca wraz z wdzięcznością uczestników. Jeden z tych, którzy zawodowo jeżdżą na rolkach, przyznał się, że w ostatniej chwili zdecydował się wziąć udział i przyjechał zza granicy. Teraz bardzo się cieszy z tego, że mógł przebyć tę trasę 221 kilometrów z nami. Przeżyliśmy w drodze piękne spowiedzi, pojednania, rozmowy duchowe.

A owoce tego pielgrzymowania niech pozostaną w rękach Pana Boga. Dziękujemy Mu za przychylną pogodę, choć pogroził palcem poprzez lekkim deszcz, żeby nam się nie wydawało, że będzie zbyt wygodnie. I bardzo dobrze

Anna Gronowska, uczestniczka

Fizycznie zniosłam jazdę bardzo dobrze, na szczęście bez żadnego wywrotki. Momentami nawierzchnia nie była zbyt wygodna do jazdy, ale wszelki trud oddawałam Panu Bogu. Traktowałam to jak wyzwanie, bo nigdy tyle kilometrów na rolkach nie przejechałam.

Chcę powiedzieć, że pielgrzymowanie w ten sposób ma sens i da się je przeżyć głęboko duchowo. W czasie drogi modlitwa, ale także zmęczenie, wszelkie przeciwności są pewnego rodzaju formacją. Przeżyłam czas, który dał mi do myślenia. Miałam także chwile dla siebie. Kiedy już nie masz sił na rozmowy z partnerami obok, wtedy w głowie rozważasz wiele kwestii życiowych.

A doskonałą pointą całości była Eucharystia przed Cudownym Obrazem Maryi w kaplicy. Dla mnie to poruszające być tak blisko. Potem wypowiedzieliśmy akt zawierzenia swojego życia Matce Bożej.

Co ważne, pielgrzymka pokazała jedność w grupie, szczególnie w takich momentach, w których ktoś niedomaga. Wydarzenie łączy ludzi w wymiarze duchowym. Już dzisiaj jestem chętna, by założyć rolki po raz drugi na trasę do Częstochowy.

PONIŻEJ WSZYSTKIE GALERIE ZDJĘĆ Z 4 DNI TRASY WROCŁAW - JASNA GÓRA