Mówić, dopóki starczy sił

Maciej Rajfur

publikacja 11.07.2016 23:15

Te prochy wołają o pamięć i wrocławianie wołanie usłyszeli. Wyszli na ulice. Przez centrum miasta tłumnie przeszli w Marszu Pamięci, który był jednocześnie wielkim konduktem żałobnym w hołdzie pomordowanym przez UPA.

Mówić, dopóki starczy sił Marsz mimo upału zebrał wielu wrocławian i nie tylko Maciej Rajfur /Foto Gość

Zanim jednak z rynku wyruszył patriotyczny pochód biało-czerwonych flag, wcześniej w Dworze Polskim (jednej z kamienic w rynku) mieszkańcy spotkali się ze świadkami tej bolesnej dla naszego narodu historii.

O rzezi wołyńskiej i odpowiednim do niej podejściu mówił Stanisław Srokowski. Poeta, prozaik, krytyk literacki, publicysta, autor wielu książek kresowych, m.in. „Duchy dzieciństwa”, „Reaptrianci”, „Nienawiść”.  Swoje tragiczne i zapierające dech w piersiach losy opowiedział także Feliks Trusiewicz urodzony na Wołyniu, który cudem ocalał z dokonanej przez policję ukraińską i Niemców krwawej pacyfikacji polskiego osiedla Obórki. Stracił wtedy całą swoją rodzinę. Inżynier, autor książek o tematyce kresowej.

- Najważniejsza jest pamięć. Te prochy, popioły, spalone świątynie i domy wołają, żeby o nich nie zapomnieć. Wierzę głęboko, że Polska będzie pamiętać - mówił Feliks Trusiewicz. I dodał, że liczy ze strony władzy na szybkie podjęcie uchwały w Sejmie o ludobójstwie.

Jego zdaniem na Ukraińców w tej kwestii nie ma co liczyć, ponieważ czas zaciera prawdę i nowe pokolenia tego narodu są wychowywane w kłamliwej historii. - Oni nie mają takich tradycji niepodległościowych i wolnościowych jak nasze. Ten kraj łaknie bohaterów, ale niestety na piedestał stawia nacjonalistów-zbrodniarzy - tłumaczył Polak urodzony na Wołyniu.

Zaznaczył, że nie czuje urazy do naszych wschodnich sąsiadów i nie obciąża winą za rzeź wołyńską całego narodu, bo to niesprawiedliwe. Świadek historii opowiadał, co widział na własne oczy.

- Zabijali najczęściej siekierami, choć mieli broń. Wszystkich, starców, kobiety, dzieci. Nie chcieli płoszyć mieszkańców następnym domów, dlatego nie strzelali. Warto wiedzieć, że Polacy na Kresach Wschodnich przeżyli 3 ludobójstwa: niemieckie, sowieckie i ukraińskie - stwierdził F. Trusiewicz.

Stanisław Srokowski zaś mocno zaakcentował fakt, że pośród Ukraińców było wielu sprawiedliwych, którzy narażali swoje życie, ratując Polaków. Często płacili za to najwyższą cenę.

- To właśnie Ukrainka uprzedziła moją matkę przed napadem, który zdarzył się drugiego dnia. Przyszła i powiedziała: "schowajcie się, bo jutro będziemy musieli was zamordować". Nie mieliśmy gdzie uciec, więc ukryła nas w swojej stodole. Dzięki temu stoję tu przed państwem. Trzeba o takich aktach poświęcenia wyraźnie mówić - apelował poeta.

Pewnym tonem stwierdził przy tym, że masowe morderstwo Polaków na Wołyniu było zaplanowaną czystką etniczną. - Na jednym skrzydle mamy zbrodniczą okrutną machinę, a na drugiej kilka tysięcy sprawiedliwych z tego narodu, którzy pomogli. Dlatego nie obwiniamy dziś Ukraińców. Jesteśmy chrześcijanami - przemawiał S. Srokowski przed zgromadzoną publicznością.

Dodał przy tym, że cokolwiek mówi strona ukraińska, nie da się nic ukryć. - My wiemy, jakie były powody i jaka była prawda. Są na to klarowne dokumenty. Ukraina chciała zbudować państwo na zbrodni, na wzór nazistowskich Niemiec. Dojść do niepodległości strasznymi metodami, prowadząc grę śmierci - tłumaczył prelegent.

Na kresowej ziemi spoczywa ok. 200 tys. Polaków. Większość z nich nie ma grobów, żadnych znaków identyfikacyjnych, krzyży, tablic. Spychani do dołów śmierci jak podludzie. A dzisiaj w miejscu wiosek - wiatr hula po polach i gdzieniegdzie stoi krzyż.

- Nasi rodacy nie mieli pogrzebu. Do dzisiaj nie możemy tam postawić tablic, krzyży itp., a nawet jeśli władze ukraińskie pozwalają, to nie wolno napisać prawdy: że zginęli z rąk nacjonalistów ukraińskich - kontynuował Stanisław Srokowski.

Dalej podał kłujące w oczy przykłady hołdowania za wschodnią granicą zbrodniarzom z Ukraińskiej Armii Powstańczej i Ukraińskiej Organizacji Nacjonalistycznej.

- Już w elementarzu do pierwszej klasy w województwie tarnopolskim Stepan Bandera jest przedstawiony jako wielki bohater. Pierwszoklasista poznaje go jako postać mityczną, która wyzwala naród z opresji. Dzisiaj młodzież szkolna uczy się piosenek, które zaczynają się od słów: „Ja banderowiec” albo „Ja, banderówka” - opowiadał publicysta i świadek historii.

Co więcej, ukraiński parlament przyjął uchwałę, która mówi, że za obrazę takich postaci jak Bandera, czy Szuchewycz czyli. np. nazwanie ich zbrodniarzami, mordercami, idzie się na Ukrainie pod sąd.

- Jak się w takim klimacie porozumieć się z sąsiadem? A można było to już dawno rozwiązać. Mam żal do naszych władz państwowych, do poprzednich ekip, które nie reagowały zdecydowanie, gdy zaczęto Banderze stawiać pomniki. Teraz spycha się problem na następne pokolenia - uważa Stanisław Srokowski.

Obaj znamienici prelegenci oświadczyli, iż takie spotkania jak to w Dworze Polskim mają budować świadomość Polaków. Cieszyli się, że w sali słuchali ich także młodzi ludzie. - Teraz nastały takie czasy, że kiedy przestaniemy głosić prawdę, zginie pamięć, a wraz z nią sens życia. Dlatego będziemy o tym mówić, dopóki starczy nam sił - podsumował S. Srokowski.

Po prelekcjach zgromadzeni udali się w Marszu Pamięć z rynku pod pomnik-mauzoleum poświęconym ofiarom mordów ukraińskich nacjonalistów na Kresach Wschodnich przy bulwarze Dunikowskiego. Tam poprzez modlitwę, minutę ciszy, złożenie kwiatów i zapalenie zniczy oddano hołd zgładzonym rodakom. W drodze zaś wyczytywano imiona nazwiska i wiek pomordowanych w latach 1941-1945 na terenie byłych Kresów RP.